aktualizacja 

Netflix zaprosił nas na konferencję do Paryża

1

Streamingowy gigant zorganizował konferencję w paryskim kompleksie Cité du Cinéma. Mieliśmy szansę tam być i zobaczyć nadchodzące produkcje, a także porozmawiać z aktorami popularnych filmów i seriali.

Netflix zaprosił nas na konferencję do Paryża
(materiały własne, o2.pl)

Kluczowe były przemowy szefów firmy. Reed Hastings i Ted Sarandosa pojawili się razem z Kevinem Spacey. Uznany aktor filmowy i teatralny oraz dwukrotny laureat Oscara w ostatnich latach kojarzony jest na świecie głównie z rolą Franka Underwooda, bezwzględnego polityka z serialu "House of Cards".

"House of Cards" jest bardzo ważny dla Netflixa. By wyprodukować serial, Hastings i Sarandos zmienili filozofię firmy i postawili wszystko na - nomen omen - jedną kartę. Opłaciło się. Dzięki ogromnemu sukcesowi serialu, Netflix osiągnął pełną niezależność i ze zwykłej wypożyczalni wideo, a później serwisu do oglądania filmów, stał się pełnoprawną multimedialną telewizją dostępną w prawie 200 krajach, za dostęp do której co miesiąc płaci 75 milionów subskrybentów. Kevin Spacey twierdził ponadto, że serial zmienił to, w jaki sposób ludzie patrzą na politykę.

Spotykam na swojej drodze wielu polityków, którzy w zależności od ugrupowania mówią mi różne rzeczy. Republikanie zazwyczaj uważają, że to, co pokazujemy w serialu, jest kompletnie nieprawdziwe, przegięte, a nawet szkodliwe dla widza. Mówią, że tak nie wygląda polityka. Demokraci natomiast sugerują, że to co robi Frank Underwood, to tylko wierzchołek góry lodowej, że w rzeczywistości jest dużo gorzej - powiedział Spacey zapytany przez publiczność o zbliżające się wybory w USA i różnice między "HoC" i rzeczywistością.

W tym roku Netflix stawia na nowe produkcje. Zobaczymy zarówno poważne seriale, komedie, programy typu reality show oraz filmy telewizyjne. Jedną z najbardziej promowanych na konferencji produkcji było "The Crown", które - jak się okazało - zobaczymy dopiero jesienią. Serial opowiadający o objęciu tronu przez młodą Królową Elżbietę II to pierwsza tak duża produkcja powstała w kooperacji z Brytyjczykami.

W "Crown" zobaczymy Claire Foy, Matta Smitha i Johna Lithgowa. Mieliśmy możliwość porozmawiania ze wszystkimi aktorami, dzięki czemu dowiedzieliśmy się nieco więcej.

To było bardzo edukacyjne doświadczenie. Wcześniej nie interesowałem się specjalnie Królową. Jej obecność w moim życiu była oczywista. Jej życzenia noworoczne, świąteczne, świadomość tego, że po prostu jest. Ale nie traktowałem jej, ani granego przeze mnie księcia Filipa, jako ludzi z krwi i kości. Teraz rozumiem, jak to było być młodym, zakochanym w sobie małżeństwem z dwójką dzieci, które stanęło przed prawdziwym problemem - koroną - powiedział 34-letni Matt Smith, aktor znany w Wielkiej Brytanii przede wszystkim z serialu "Doctor Who".

Występującą w roli Elżbiety Claire Foy rozbawiło za to nasze pytanie o prawdziwą Królową. Mimo powszechnej znajomoci faktu, że monarchini nie komentuje spraw bieżących, takich jak na przykład seriale czy filmy o jej życiu, chcieliśmy wiedzieć, jak Claire zareagowałaby, gdyby Elżbieta powiedziała, że "The Crown" jest kompletną i wyssaną z palca bzdurą.

Gdyby tak się stało, byłabym bardzo szczęśliwa. To oznaczałoby, że naprawdę nas ogląda! - śmiała się Clair, która w swojej niedługiej karierze grała już raz inną brytyjską królową, Annę Boleyn.

Rozmawialismy także z inną gwiazdą "The Crown". John Lithgow, wcielający się w rolę Winstona Churchilla, był nie tylko najbardziej rozpoznawaną osobą na planie, ale też jednym z niewielu Amerykanów. Zapewnia jednak, że wcale mu to nie przeszkadzało.

Moja charakteryzacja nie była jakaś skomplikowana. Tupecik udający łysinę i wypełniacze policzków, mające sprawić, żebym mówił podobnie do niego. Miałem też trenera języka brytyjskiego. Zapewniam jednak, że spędzał ze mną tak samo dużo czasu jak ze znacznie młodszymi ode mnie brytyjskimi aktorami - opowiadał Lithgow, raz po raz modulując głos i mówiąc głosem Churchilla.

Drugą wielką produkcją ma być film telewizyjny "Special Correspondents. Jego premiera zapowiedziano na 29 kwietnia. To obowiązkowy punkt programu dla wszystkich fanów brytyjskiego komika Ricky'ego Gervaisa, który napisał scenariusz, wyreżyserował i zagrał jedną z głównych ról. Obok niego wystąpił Australijczyk Eric Bana.

Zatrudniłem Erica, bo pomyślałem sobie, że będzie na ekranie świetnym kontrastem dla takiego klauna jak ja. Bo on grał Hulka i grał w "Monachium" Spielberga, a ja jestem grubym idiotą. I co się okazało? Że Eric też jest idiotą. Nie mogliśmy się przestać śmiać na planie - opowiadał, zanosząc się swoim charakterystycznym śmiechem Gervais.

W Paryżu byli rownież Ashton Kutcher i Danny Masterson. Para znana z sitcomu "Różowe lata 70." promowała nową komedię, "The Ranch", którą już można oglądać w Netfliksie. Duże zamieszanie zrobił także gwiazdor popularnego "Daredevila", Charlie Cox, który wywiadów udzielał z od niedawna występującą w serialu Elektrą, czyli Elodie Yung.

Netflix zaczął stawiać na międzynarodowe produkcje. Oprócz wspomnianego wcześniej "The Crown", szefowie firmy chwalą się także francuskojęzycznym serialem "Marseille" z Gerardem Depardieu, niemieckim "Dark" i realizowanym na całym świecie dokumentem kulinarnym "Chef's Table". Zapytani przez nas o możliwość wypromowania serialu z Polski, Hastings i Sarandos powiedzieli, że nie widzą problemu. "Współpracujemy ze wszystkimi, napiszcie coś, a wtedy pogadamy" - stwierdzili.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić