Hiszpanie spodziewali się najgorszego. Pewna brunetka w stroju wojskowym i z bronią w rękach biegała po popularnym miejscu turystycznym Plaza de Espana. Jeden ze świadków, obawiając się, że może być to kolejny zamach terrorystyczny, zadzwonił na policję. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, najpierw usłyszeli, że kobieta należy do grupy teatralnej, a potem, że pełni służbę w Straży Obywatelskiej (Guardia Civil) i bierze udział w ćwiczeniach.
Karabin okazał się plastikową atrapą. Kobiecie w stroju Rambo towarzyszyło dwóch mężczyzn, ubranych jak tancerze. Policjanci kazali im się wylegitymować i wytłumaczyć, na czym miały polegać dziwaczne ćwiczenia Straży Obywatelskiej. Polityk Francisco Perez Esteban nazwał incydent "dziwaczną sytuacją".
To niedopuszczalne, żeby funkcjonariusze organów ścigania przeprowadzali ćwiczenia tego rodzaju na ulicy i powodowali niepotrzebny alarm, gdy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i minister spraw wewnętrznych wysyłają komunikaty wzywające do zachowania spokoju i ostrożności wśród społeczeństwa. Poziom czwarty alertu terrorystycznego to wystarczający powód dla organów ścigania, aby powstrzymać się od tego typu ćwiczeń. Tym bardziej, że opinia publiczna nie może zweryfikować, czy są one prawdziwe lub fałszywe - powiedział Esteban.
W zeszłym miesiącu w Madrycie doszło do podobnego zdarzenia. Nigeryjczyk, który niósł broń przewieszoną przez ramię, wywołał popłoch w dystrykcie Fuencarral-El Pardo na północy Madrytu. Dopiero, kiedy policjanci zatrzymali mężczyznę, okazało się, że był to karabin pneumatyczny - replika M-16, używanego przez armię amerykańską. Nigeryjczyk prawdopodobnie cierpiał na chorobę psychiczną.
Zobacz także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.