Polska siatkarka o epidemii koronawirusa we Włoszech. "Sygnał karetki stał się normalnością"

Jedna z czołowych polskich siatkarek, Magdalena Stysiak, opowiada o sytuacji we Włoszech w czasie epidemii koronawirusa. - Mieszkałam w bloku blisko szpitala i ambulans na sygnale co 10 minut po pewnym czasie stał się dla mnie normalnością - mówi zawodniczka.

Magdalena Stysiak opowiada o sytuacji we Włoszech w trakcie epidemii koronawirusa
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Michałowski / PAP
wb

Magdalena Stysiak to reprezentantka Polski oraz zawodniczka włoskiego klubu Savino Del Bene Scandicci. Siatkarka w wywiadzie udzielonym WP Sportowym Faktom przybliża, jak wyglądała sytuacja we Włoszech po wybuchu pandemii koronawirusa. Zaznacza jednocześnie, że w Polsce społeczeństwo w większym stopniu ignoruje zalecenia publicznej służby zdrowia.

Na ulicach były pustki. Gdy wychodziłam na balkon, nie widziałam żywej duszy. Ludzie przestrzegali wprowadzonych przez władze zasad i wychodząc z domu dobrze się zabezpieczali. Myślę, że u nas w Polsce trochę tego teraz brakuje - mówi Stysiak.

Polka wróciła już bezpiecznie do Polski, do domu swoich rodziców pod Wieluniem. Stysiak przybyła do kraju zza granicy, więc zgodnie z panującymi regułami, musi przejść 14-dniową kwarantannę. Zawodniczka docenia jednak urok życia na wsi i możliwość spędzenia czasu z rodziną po długiej rozłące.

Codziennie przyjeżdża policja, o różnych porach, i sprawdza czy jesteśmy. Rodzice podjęli się kwarantanny razem ze mną. Nie jestem od nich odizolowana, spędzamy czas razem. Przez ostatnich pięć lat prawie nie było mnie w domu, teraz mamy okazję, żeby nadrobić zaległości - komentuje siatkarka.

Koronawirus we Włoszech. Sygnał karetki normalnością

Żyjąc na co dzień we Włoszech, Magdalena Stysiak znalazła się w centrum epidemii, która wybuchła w Europie. Aktualnie we Włoszech odnotowano 132 tys. przypadków zarażenia koronawirusem oraz ponad 16 tys. przypadków śmiertelnych. Zapytana o to, co najbardziej zapadło jej w pamięć z pobytu w walczącym z epidemią mieście, Polka odpowiada jednoznacznie.

Najgorsze były syreny karetek i bicie w kościelne dzwony. Mieszkałam w bloku blisko szpitala i ambulans na sygnale co 10 minut po pewnym czasie stał się dla mnie normalnością. W ciągu całego dnia przejeżdżało ich co najmniej 100. Dzwony też było słychać często. To były przykre odgłosy, ciągle mi przypominały o tym, co dzieje się wokół - mówi Stysiak.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Wybrane dla Ciebie
Wygrała 120 mln euro. Większości już nie ma. Zaskakujące, co zrobiła
Wygrała 120 mln euro. Większości już nie ma. Zaskakujące, co zrobiła
Jechał rowerem. I nagle coś takiego. "Kaptur, słuchawki"
Jechał rowerem. I nagle coś takiego. "Kaptur, słuchawki"
Zacznie się 8 grudnia. Niż w drodze do Polski
Zacznie się 8 grudnia. Niż w drodze do Polski
Wielka ewakuacja w Wielkiej Brytanii. Zatrzymano dwóch Polaków
Wielka ewakuacja w Wielkiej Brytanii. Zatrzymano dwóch Polaków
Amerykanie mają dość. Sondaż mówi wszystko
Amerykanie mają dość. Sondaż mówi wszystko
Zobaczył karteczkę. Wściekł się. "To jest nielegalne"
Zobaczył karteczkę. Wściekł się. "To jest nielegalne"
Skandal w szkole. Młodzi Austriacy zrobili taką budowlę
Skandal w szkole. Młodzi Austriacy zrobili taką budowlę
Głośno o zachowaniu Trumpa. Wszystko się nagrało
Głośno o zachowaniu Trumpa. Wszystko się nagrało
Wigilia 2025 wolna nie dla wszystkich. Sprawdź zawody
Wigilia 2025 wolna nie dla wszystkich. Sprawdź zawody
Walczył z Rosjanami. Hoang Tran skazany
Walczył z Rosjanami. Hoang Tran skazany
Przyłapani w Rossmannie. Ich twarze zobaczą wszyscy. Komunikat policji
Przyłapani w Rossmannie. Ich twarze zobaczą wszyscy. Komunikat policji
Polacy odwołują urlopy. Pogoda zaskoczy?
Polacy odwołują urlopy. Pogoda zaskoczy?