Michael Morys-Twarowski| 
aktualizacja 

Wielkie podboje czy wielkie zbrodnie? Czterech najbardziej krwiożerczych wodzów starożytności

67

Marzyli o tym, by świat legł u ich stóp. I nie cofali się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel. Gdyby żyli dzisiaj, jak nic oskarżono by ich ludobójstwo. O kim konkretnie mowa?

Wielkie podboje czy wielkie zbrodnie? Czterech najbardziej krwiożerczych wodzów starożytności
(Domena publiczna)

Powiedzmy szczerze: zabijanie krewnych było w tej epoce standardem. Czynili to tak różnie oceniani monarchowie, jak biblijny Salomon (bratobójca), król Herod Wielki (trzykrotny synobójca), cesarz Neron (zabił żonę, szwagra i matkę) czy Konstantyn Wielki, pierwszy chrześcijański władca Rzymu (synobójca i żonobójca).

W przypadku rodziny krąg potencjalnych ofiar był jednak przynajmniej ograniczony. Gorzej, jak taki starożytny władca miał ambicje, by zdobywać nowe miasta i krainy. Wtedy niósł śmierć niczym Hitler czy Stalin

Aleksander Wielki

Tak było z Aleksandrem Wielkim. Ten najsłynniejszy uczeń filozofa Arystotelesa zwany jest największym wodzem starożytności. Marzył o podboju całego świata. I jak to często w świecie starożytnym bywało, zaczął od rozprawy z najbliższą rodziną. Istnieją silne podejrzenia, że maczał palce w spisku na życie ojca, króla Filipa II. A nawet jeśli w tym przypadku był niewinny, to nie ma wątpliwości, że kazał zamordować swojego przyrodniego brata Karanosa. Biednego chłopca podobno wrzucono do rozgrzanego pieca.

Zdobycze najsłynniejszego z macedońskich władców okupione były krwią tysięcy ludzi. Przykładem może być rozprawa z mieszkańcami Tyru. W 332 roku przed Chrystusem armia pod wodzą Aleksandra Wielkiego w swoim triumfalnym marszu utknęła pod tym fenickim miastem. Ambitny młody król pragnął je zdobyć, udało się to dopiero po kilkumiesięcznym oblężeniu. Kiedy jego żołnierze wreszcie weszli do Tyru, nie mieli litości. Tak pisał o tym epizodzie Peter Green, biograf Aleksandra:

Po zgnieceniu resztek oporu starzy wojacy Aleksandra rozhulali się po całym mieście, już bez żadnych hamulców, niczym krwiożercze bestie polujące na ludzi. Rozhisteryzowani, na pół szaleni po długich trudach straszliwego oblężenia, teraz byli tylko rzeźnikami, bijącymi, tratującymi, rozszarpującymi ofiary tak długo, aż cały Tyr zamienił się w krwawe, cuchnące jatki.

Niektórzy obywatele zamknęli się w swoich domach i popełnili samobójstwo. Aleksander rozkazał zgładzić wszystkich z wyjątkiem tych, którzy szukać będą azylu w świątyniach; jego rozkaz wykonano z okrutną satysfakcją. Powietrze gęstniało od dymu z płonących domów. W tej potwornej orgii zniszczenia poniosło śmierć 7000 Tyryjczyków.

Los tych, którzy przeżyli rzeź, nie był wcale lepszy. Macedoński władca kazał ukrzyżować dwa tysiące mężczyzn zdolnych do służby wojskowej! Pozostałych przy życiu 30 tysięcy mieszkańców Tyru sprzedano w niewolę.

Kolejnym miastem na drodze armii Aleksandra Wielkiego była Gaza. Król Macedonii oblegał miasto przez dwa miesiące. Swoją wściekłość, spowodowaną kolejnym przestojem i raną (został trafiony w nogę kamiennym pociskiem artyleryjskim), wyładował na mieszkańcach. Po zdobyciu miasta wyrżnięto 10 tysięcy mężczyzn, a kobiety i dzieci sprzedano w niewolę. Batisa, dzielnego dowódcę Gazy, na rozkaz macedońskiego króla uwiązano za nogi do wozu i wleczono wokół murów aż wyzionął ducha.

Frank Fabian, niemiecki historyk, autor książki "Największe kłamstwa w historii", nie szczędzi gorzkich słów pod adresem Aleksandra:

Nie sposób opisać wszystkich masakr i rzezi, których się dopuścił. Wojna rządzi się swoimi okrutnymi prawami, ale on przekraczał wszelkie wyobrażalne granice. Pozostawiał za sobą nędzę, kalectwo i śmierć. A wojny nigdy nie miał dość. Wygrawszy jedną bitwę, przygotowywał następną. Wyrżnąwszy 10 tysięcy wrogów, pragnął wyciąć (i wycinał) 20 tysięcy.

Pomysły Aleksandra Wielkiego kosztowały też, często niepotrzebnie, życie jego żołnierzy. I nie chodziło wcale o śmierć w walce. Wracając w 325 roku przed Chrystusem z Indii, przeprowadził swoją armię przez pustynną krainę zwaną Gedrozją (dzisiejszy południowy Pakistan i Iran). Dla wojowników macedońskiego króla była to droga przez piekło. Jak referuje Peter Green:

Odczuwali dotkliwy brak wody i często musieli maszerować od 25 do 75 mil, przeważnie nocą, od jednej kałuży słonawej wody do drugiej. A kiedy wreszcie docierali do celu, ludzie, oszaleli z pragnienia, zanurzali się nieraz bez namysłu w kałuży, w zbroi i z całym rynsztunkiem. Wielu zmarło na skutek nadmiernego picia po uprzednim odwodnieniu, wielu innych padło ofiarą porażenia słonecznego.

Pochód kosztował życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Według jednych z 85 tysięcy żołnierzy Aleksandra przeżyło nie więcej niż 25 tysięcy. Inni szacują, że stan wyjściowy armii to 60 tysięcy, a końcowy – 15 tysięcy.

Juliusz Cezar

Gajusz Juliusz Cezar, rzymski genialny wódz, a w wolnych chwilach – pisarz i kochanek Kleopatry, ma na sumieniu rzeź, którą bez cienia wątpliwości można określić mianem ludobójstwa.

Był rok 55 przed Chrystusem. Rzeka Ren oddzielała sfery wpływów rzymskich i germańskich. Jednak germańskie plemiona Uzypetów i Tenkterów, naciskane przez sąsiadów, zmuszone były ją przekroczyć. Gajusz Juliusz Cezar zareagował natychmiast. Ściągnął 8 legionów i galijskie oddziały pomocnicze – innymi słowy, zebrał 50-tysięczną armię.

Uzypetowie i Tenkterowie poprosili Rzymian o czas. Zamierzali wrócić za Ren, ale najpierw chcieli porozumieć się ze swoimi pobratymcami w sprawie ziem, na których mogliby gospodarować. Juliusz Cezar przyjął posłów Uzypetów i Tenkterów i oficjalnie zgodził się na ich propozycje. A potajemnie… wydał rozkaz wymordowania dwóch germańskich plemion. To nie była walka, to była rzeź. Wystarczy zajrzeć do „Wojny galijskiej” Cezara, gdzie wódz chwali się swoim zwycięstwem:

Tu w obozie, ci, którym udało się szybciej chwycić za broń, przez jakiś czas stawiali naszym opór i toczyli walkę wśród wozów i bagaży; natomiast pozostała masa dzieci i kobiet (z całymi bowiem swoimi rodzinami wyszli z kraju i przekroczyli Ren) zaczęła na wszystkie strony uciekać; w pościg za nimi Cezar posłał konnicę.

Gdy Germanie usłyszeli wrzawę na tyłach i ujrzeli mordowanie swoich, rzucili broń, porzucili znaki bojowe i wyrwali się z obozu, a gdy po dopadnięciu do zlewiska Mozy i Renu stracili nadzieję na dalszą ucieczkę, wielką ich liczbę wybito, a reszta rzucała się do rzeki i tam ginęła wskutek przerażenia, wyczerpania oraz porywistości prądu. Nasi, wszyscy co do jednego, poza kilku rannymi, cało powrócili do obozu po budzącej taki strach wojnie, gdyż liczba nieprzyjaciół wynosiła 430 000 osób.

Liczba pomordowanych mężczyzn, kobiet, starców i dzieci prawdopodobnie była zawyżona. I tak chodziło jednak o życie tysięcy ludzi. Ta zbrodnia ludobójstwa była szczególnie odrażająca, bo połączona ze zdradą i złamaniem praw poselskich – oceniał Aleksander Krawczuk w biografii Cezara. W 2015 roku w holenderskiej miejscowości Kessel odnaleziono szczątki niektórych ofiar tamtej masakry.

Tymczasem w rzymskim Senacie prawie wszyscy piali z zachwytu nad męstwem Juliusza Cezara. Jeden tylko Katon Młodszy ciskał gromy na wiarołomnego wodza. Domagał się wydania go w ręce Uzypetów i Tenkterów – tych nielicznych, którzy zdołali ujść z życiem…

Masakra dwóch germańskich plemion nie była jednorazowym wyskokiem. W zaborczych wojnach prowadzonych przez Cezara przelano morze krwi. Przykładowo, w galijskim Awarikum zorganizował masakrę obrońców miasta. Z 40 tysięcy przeżyło jedynie 800 osób.

Dopiero w 51 roku przed Chrystusem, kiedy rzymski wódz zdobywał ostatnią twierdzę Galów, osadę o nazwie Uksellodunum, wykazał się swoiście pojętą łagodnością. Wszystkim obrońcom darował życie… ale kazał im odrąbać ręce. Gdyby komiksowym bohaterom, Asteriksowi i Obeliksowi, przyszło mieszkać w ostatnim punkcie oporu przeciwko Rzymianom, na rozkaz Juliusza Cezara straciliby ręce. Być może zmarliby na skutek krwotoku lub gangreny.

Podbój Galii nie był jedynym militarnym osiągnięciem Cezara. Frank Fabian w „Największych kłamstwach w historii” próbował zamknąć dokonania „boskiego Juliusza” w liczbach :

Pliniusz mówi, że w wyniku wojen prowadzonych przez Cezara zginęło 1,2 miliona ludzi, nie licząc masakr w czasie wojny domowej. Wellejusz Paterkulus (historyk przyjazny Cezarowi) podaje 400 tysięcy zabitych w samej tylko Galii i tyluż jeńców. Plutarch wymienia milion zabitych i milion jeńców, wspomina też o 300 tysiącach poległych Germanach.

Attyla

"Bicz Boży", zanim zaczął na dobre smagać Cesarstwo Rzymskie, rozprawił się z najbliższą rodziną. Jego dwaj młodziutcy kuzyni, Mamas i Atakam, przezornie zbiegli do Rzymian. Ci jednak po jakimś czasie zwrócili uciekinierów wodzowi Hunów. Attyla odebrał ich w mieście Kasjum na terenie dzisiejszej Rumunii… i kazał nawlec na pal.

Na palu skończył także niejaki Konstancjusz, sekretarz Attyli, którego wódz oskarżył o kradzież złotych naczyń. Skazańcy konali w męczarniach. Mogły one trwać całe dnie, jeżeli pal nie trafił w serce, tylko wyszedł plecami. Na dodatek jeszcze żywych nieszczęśników atakowały często drapieżne ptaki, nie czekając na ich zgon. Może dlatego francuski mediewista Michel Rouche jeden z rozdziałów swojej książki poświęconej Hunom i Attyli zatytułował "Sprawiedliwość pala"…

Wódz nie poprzestał jednak tylko na likwidacji kuzynów. Około 445 roku zamordował także swojego brata Bledę. Odtąd mógł cieszyć się pozycją jedynowładcy i skupić się na wyprawach na powoli umierające Cesarstwo Rzymskie. Najazdy wojowników Attyli dotknęły zarówno jego wschodnią, jak i zachodnią część. Jak pisał jeden z historyków, tylu ludzi było zabitych i tyle przelano krwi, że nikt nie mógł policzyć zmarłych. Hunowie łupili kościoły i klasztory, wyrzynali mnichów i poświęcone Bogu dziewice.

Wyjątkowego pecha mieli mieszkańcy galijskiego Metzu. Hunowie pod wodzą Attyli bezskutecznie oblegali miasto. Wprawdzie walili taranem w mury, ale tych nie udało się skruszyć, więc po jakimś czasie odjechali, szukając łupów gdzie indziej. Tymczasem niewiele później fragment murów Metzu runął. Na wieść o tym Hunowie wrócili i wymordowali większość mieszkańców.

Dariusz Wielki

Słynny perski władca nie przebierał w środkach. Na początku panowania, około 520 roku przed Chrystusem, musiał zmierzyć się z buntem Babilonu. Na swoje szczęście miał w mieście swojego człowieka – Zopyrosa. By zapewnić mu posłuch wśród babilońskich przywódców, Dariusz… poświęcił tysiąc swoich ludzi. Ustawił ich w takim miejscu, aby Zopyros na czele babilońskich oddziałów mógł dokonać wycieczki i ich wyrżnąć…

W efekcie akcje Zopyrosa wzrosły, ale niewystarczająco. Potrzebował kolejnego sukcesu. Tym razem Dariusz przeznaczył na rzeź dwa tysiące perskich wojowników. Po tej spektakularnej akcji Zopyrosowi powierzono dowodzenie obroną Babilonu. A on, mając klucze do bram miasta, otworzył je Persom.

Odzyskawszy Babilon, Dariusz Wielki kazał wbić na pal 3 tysiące jego najprzedniejszych mieszkańców. Bilans strat miasta był tragiczny. Część z nich spowodowali… sami Babilończycy, którzy jeszcze na początku oblężenia wymordowali wszystkie kobiety, aby nie marnować żywności i móc dłużej się bronić.

Lista jest znacznie dłuższa

Oczywiście, można próbować dopisywać do tej listy kolejnych krwawych władców z czasów starożytnych. Aasyryjski król Aszurnasirpal II, panujący w IX wieku przed Chrystusem, chełpił się na przykład wbijaniem na pal jeńców wojennych. Niewiniątkami nie byli też z pewnością osławiony rzymski imperator Karakalla, zmarły w 217 roku, czy chiński cesarz Szy Huang-Ti (Shi Huangdi) z III wieku przed naszą erą.

Niezależnie od składu zestawienia pewna rzecz zwraca uwagę. Karakalla czy Attyla od zawsze przedstawiani są jako żądni krwi tyrani (może pomijając Węgrów, którzy uważali się za spadkobierców Hunów). Z kolei na Dariusza Wielkiego, Aleksandra Wielkiego czy Juliusza Cezara patrzy się najczęściej przez pryzmat ich militarnych sukcesów.

Odpowiedzialność za śmierć tysięcy niewinnych osób zwykle pozostaje na dalszym planie. I pisze się zdawkowo, że Dariusz "stłumił bunt Babilonu". Podczas gdy tak naprawdę z zimną krwią wysłał na rzeź trzy tysiące swoich żołnierzy, a później drugie tyle ludzi kazał nawlec na pal!

Można odpowiedzieć, że taka cena była tworzenia każdego imperium. Warto jednak może spojrzeć na przeszłość także z innej perspektywy. Historia podbojów to nie tylko historia bitew i zwycięstw, ale też historia niezliczonych ofiar, które poświęcono na ołtarzu wybujałych ambicji i żądzy podbojów.

O autorze: Michael Morys-Twarowski - doktor historii, amerykanista, prawnik, ekspert od historii Śląska Cieszyńskiego. Słowem - istny człowiek orkiestra. W swoim dorobku ma szereg monografii i artykułów naukowych. W lutym 2016 ukazała się jego książka pod tytułem "Polskie Imperium", która szturmem zdobyła status bestsellera. Teraz do księgarń trafiają "Narodziny potęgi".

Opowieść o przyjaźni, braterstwie, gniewie i zemście w nowej książce Bena Kane’a pt. „Hannibal. Wróg Rzymu”. Kliknij i kup z rabatem w księgarni wydawcy

Zainteresował Cię ten tekst? Na łamach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl przeczytasz również o tym czy Kartagińczycy składali własne dzieci w ofierze bogom

Źródło:ciekawostkihistoryczne.pl
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić