aktualizacja 

Wydali tysiące, żeby znaleźć właściciela jednego grosza

60

Sytuacja może brzmieć jak scenariusz filmu nakręconego przez Stanisława Bareję, ale to nie fikcja. Sąd w Kartuzach szuka właściciela depozytu... jednogroszowej monety. Poszukiwania pochłonęły już tysiące złotych.

Wydali tysiące, żeby znaleźć właściciela jednego grosza
(WP.PL)

Sytuacja jest absurdalna i nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać. Zgodnie z przepisami polskiego prawa poszukiwania są konieczne. Zadaniem sądu jest odnalezienie właściciela jednogroszówki lub jego ewentualnych spadkobierców. Dopiero po 3 latach, wartość depozytu może zasilić Skarb Państwa - informuje TVN24.

Mieszkańcy Kartuz reagują bardzo różnie. Część wybucha śmiechem, a inni się denerwują. Szczególnie, że poszukiwanie właściciela kosztuje i to niemało. Kartuski sąd opublikował w prasie ogłoszenie, za które musiał zapłacić kilka tysięcy złotych. Kto pokryje koszty? Podatnicy.

To jest absurdalne. Ten jednogroszowy przypadek w zasadzie nie różni się od przypadku, kiedy by dotyczył kwoty pięciu złotych, dziesięciu tysięcy, czy miliona złotych - skomentował mec. Tomasz Noga dla TVN24.

Do sądowych depozytów trafiają różne przedmioty. Często są to niewielkie kwoty, albo absurdalne dowody rzeczowe, które potem zostają zwracane właścicielowi. Groteska tej sytuacja ujawnia się dopiero w wypadku, kiedy nie wiadomo, kto jest właścicielem przedmiotu.

Przypadek w Kartuzach nie jest odosobniony. W Poznaniu trwają poszukiwania właściciela 24 groszy, a w sądzie w Limanowej 30 groszy. Czasem w depozycie znajdują się inne przedmioty, których wartość może być tylko sentymentalna. W Brzegu trwały poszukiwania właściciela czerwonej koszuli męskiej, wzmacniacza samochodowego, a także pomarańczowych firanek z brokatem.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić