Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

"Kubeł zimnej wody". Ekspert: USA pokazało Polsce miejsce w szeregu

2003

Podpisane między USA a Niemcami porozumienie w sprawie Nord Stream II nie pozostawia złudzeń: gazociąg będzie dokończony. Amerykanie nie tylko wycofali się z jakichkolwiek sankcji na NS II, ale także dali Niemcom wolną rękę w dokończeniu gazociągu. Budzi to obawy krajów Europy Środkowo-Wschodniej, głównie Polski i Ukrainy.

"Kubeł zimnej wody". Ekspert: USA pokazało Polsce miejsce w szeregu
Budowa gazociągu Nord Stream II zostanie dokończona (Getty Images)

USA i Niemcy podpisały w środę porozumienie o dokończeniu budowy gazociągu Nord Stream II. Amerykanie nie będą już nakładać żadnych sankcji na budowę NS II. To zagrożenie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Głównie Ukrainy i Polski.

Umowa ta może budzić zaniepokojenie. Niemal od samego początku istnienia projektu, Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej protestowały przeciwko budowie NS II. Zarzucały, że to projekt nie ekonomiczny, jak głosiły Niemcy i Rosja, lecz polityczny. Że jest to próba wywierania nacisku na cały region, wykorzystująca energetykę do kształtowania polityki.

Tak sprawę przedstawia redaktor naczelny portalu BiznesAlert i analityk energetyczny, Wojciech Jakóbik.

To porozumienie budzi niepokój, bo nie zabezpiecza przed użyciem gazu jako broni Putina przeciwko Europie. Możemy to odczuć już tej zimy, bo Gazprom może celowo obniżać podaż gazu w Europie, aby drastycznych podwyżek użyć jako argumentu za uruchomieniem NS II. Ceny gazu idą w górę i mogą pójść jeszcze bardziej, bo Rosja używa magazynów gazu w Europie, zamiast słać więcej gazu przez Ukrainę, czyli wybiera droższą opcję. Nie ma dla takich działań uzasadnienia ekonomicznego, jest polityczne - celowa sprzedaż gazu na rynkach europejskich, aby zmniejszyć jego ilość na kontynencie i podnieść ceny, które później mogą być argumentem za uruchomieniem NS II - mówi o2.pl Jakóbik.
Zobacz także: Zielone światło od USA dla Nord Stream 2. Ekspert: ''Polska ma prawo czuć się zaniepokojona''

Twierdzi, że podpisane wczoraj porozumienie zawiera szereg "marchewek" dla Polski i Ukrainy. Są obietnice inwestycji, na których zależy Polsce, Ukrainie i szerzej Trójmorzu, ale brakuje odpowiedniego dużego kija przeciwko Rosji.

Mamy mgliste zapowiedzi wprowadzenia bliżej nieokreślonych sankcji przeciwko Rosji w razie użycia gazu jako broni, ale brakuje konkretnych zobowiązań. Niemcy obiecują działanie w imieniu całej Unii Europejskiej, do czego nie mają prawa i wchodzą w buty Komisji Europejskiej. Zapowiedź negocjacji o przedłużeniu przesyłu gazu rosyjskiego przez Ukrainę nie daje gwarancji, że kiedykolwiek zostanie ona przedłużona, bo zależy od dobrej woli Gazpromu. Nie ma obiecanego rozwiązania, które ograniczałoby lub zatrzymywałoby przepływ gazu przez NS II w razie problemów z Rosją - dodaje Jakóbik.

Z porozumienia wynika również, że Berlin zobowiązał się do użycia "wszelkich możliwych działań i środków" na rzecz przedłużenia rosyjsko-ukraińskiej umowy o tranzycie gazu na okres do 10 lat. Obecna umowa wygasa w 2024 roku i przynosi Ukrainie ok. 3 mld dolarów rocznie. Warto dodać, że Polska z tego samego tytułu zarabia rocznie 21 milionów. Złotych.

Nic nie jest przesądzone

Ale czy projekt NS II, choć na ostatniej prostej, faktycznie wejdzie w życie? Czy w porozumieniu jest dość konkretów, by Polska - i cały nasz region - realnie musiały się obawiać "gazowej zimy"? Wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego z Kielc, dr Witold Sokała przekonuje, że nie jest to oczywiste.

Deal jest ewidentny i służy interesom niemiecko-amerykańskim. To nie jest jednak żaden ukłon w stronę Putina. Zapisy, że partnerzy nie dopuszczą wykorzystywania gazu jako broni energetycznej przeciwko Europie są mocne i już wywołują protesty Rosji. Trzeba również podkreślić, że w USA też jest opozycja w tej sprawie, w Kongresie z inicjatywy Demokratów oprotestowano zapowiedź zdjęcia sankcji z firm budujących Nord Stream II - mówi o2.pl Sokała.

Przekonuje, że również w Niemczech jest przeciwko NS II sporo protestów, głównie ze strony Zielonych, którzy jeśli będą współtworzyć następną koalicję rządową, to prawdopodobnie wymuszą rezygnację z tego projektu.

Tu nic nie jest przesądzone. Pretensje do Amerykanów można mieć do obu ekip. Trump nie wykazał tu wystarczającej determinacji, by zatrzymać budowę gazociągu, a dla Bidena nie jest to najwyraźniej kwestia życia i śmierci - mówi dalej Sokała, dodając, że dla Europy Środkowo-Wschodniej to sygnał, iż o najważniejszych interesach naszego regionu decyduje się ponad naszymi głowami.
Trudno się jednak dziwić, biorąc pod uwagę relacje polsko-amerykańskie. Ale do Ukraińców Amerykanie też mają sporo zastrzeżeń i to dosyć poważnych - przekonuje, przypominając ujawnienie przez prezydenta Ukrainy operacji, mającej na celu zatrzymanie rosyjskich najemników wojskowych z tzw. "grupy Wagnera".

Wykładowca uważa, że Amerykanie i Niemcy mocniej "dopieszczą" Ukrainę niż Polskę, co widać np. po zaproszeniu dla Zełeńskiego na przyszły miesiąc do Białego Domu.

Amerykanie akceptują rolę Niemiec jako hubu gazowego w Europie, ale niekoniecznie pozwolą, by Rosja na tym zarabiała, zarówno w sensie ekonomiczny jak polityczno-strategicznym - kończy dr Sokała.

"Kubeł zimnej wody"

Nie zmienia to faktu, że znaczenie Polski - i regionu - maleje. I na taką decyzję Amerykanów, którzy pod rządami Joe Bidena ewidentnie normalizują stosunki z RFN, powinniśmy byli być gotowi. W opinii byłego szef Agencji Wywiadu, płk Grzegorza Małeckiego - nie byliśmy.

To dla nas kubeł zimnej wody, który pokazuje nam, brutalnie mówiąc, miejsce w szeregu. Takie rozwiązanie było do przewidzenia od dłuższego czasu i powinniśmy byli mieć "plan B" na ten wypadek. Mieć gotową odpowiedź na taki rozwój wydarzeń. Najgorszym scenariuszem byłoby dla nas teraz obrażenie się na USA i Niemcy, bo oba te państwa są naszymi strategicznymi partnerami. A woleliśmy zająć pozycję "nie wyobrażamy sobie, że do czegoś takiego dojdzie" - i zostaliśmy z ręką w nocniku. Przyjęliśmy takie a nie inne stanowisko w tej sprawie, nienegocjowalne i sami, na własne życzenie, wyłączyliśmy się z bycia aktorem w tej grze - mówi o2.pl Małecki.

Dodaje, że to konsekwencja błędów i zaniechań konsekwentnie popełnianych od co najmniej roku albo dwóch lat - prowadzenia bezalternatywnej polityki, stawiania wszystkiego na jedną kartę.

Na jeszcze inną kwestię zwraca z kolei uwagę były analityk Agencji, Robert Cheda.

Nie ma tam gwarancji imiennych dla państw Europy Środkowo-Wschodniej. To ważne. I niepokojące - mówi o2.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić