Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera| 

Zamknięcie przejścia w Kuźnicy. Polscy przedsiębiorcy liczą straty

33

Trwa kryzys na granicy polsko-białoruskiej. W ostatnich dniach cudzoziemcy regularnie próbują w sposób nielegalny wkraczać na terytorium naszego kraju. Obawy w związku z sytuacją mają przedsiębiorcy działający w przygranicznych miejscowościach.

Zamknięcie przejścia w Kuźnicy. Polscy przedsiębiorcy liczą straty
Kryzys na granicy. Przedsiębiorcy mają obawy (PAP, PAP/Irek Dorożański/Dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej)

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest napięta od kilku miesięcy. To efekt wojny hybrydowej, jaką toczy Alaksander Łukaszenka. Za jego sprawą w tym rejonie gromadzą się migranci z krajów Bliskiego Wschodu - przede wszystkim Afganistanu czy Syrii.

Polski rząd zareagował nie tylko budową płotu na granicy i zapowiedzią stworzenia muru, ale też wprowadzeniem stanu wyjątkowego w przygranicznych miejscowościach. Zaczął on obowiązywać we wrześniu, po czym w październiku przedłużono go o dwa miesiące.

Kryzys na granicy. Przedsiębiorcy mają obawy

Realia stanu wyjątkowego budzą obawy przedsiębiorców działających w tej części Polski, o czym informuje "Business Insider". - Wszyscy rozmawiają o sytuacji na granicy, wszyscy się obawiają, co się teraz może wydarzyć - mówi portalowi "Business Insider" jedna z osób prowadzących działalność na zagrożonym terenie.

Zobacz także: Łukaszenka grozi zakręceniem gazu. Miller: "To nie jest problem dla Polski"

Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki, potwierdza w rozmowie z portalem, że mieszkańcy śledzą rozwój sytuacji i szukają informacji o tym, co dzieje się na granicy. - To w dużej mierze wynik wyraźnej obecności wojska i innych służb - stwierdza.

Władze Sokółki dotąd nie miały żadnych zgłoszeń od przedsiębiorców w związku z sytuacją na granicy. Największym problemem, zdaniem burmistrz, jest mimo wszystko rosnąca inflacja.

Przedsiębiorcy liczą jednak straty związane z zamknięciem przejścia granicznego w Kuźnicy. Doszło do tego po tym, jak cudzoziemcy próbowali przypuścić szturm na granicy. Przejście zostało zamknięte do odwołania ze względów bezpieczeństwa. W tej sytuacji ciężarówki muszą kierować się na inne trasy. Osoby prowadzące działalność w tym rejonie mają obawy, że lada moment cała granica z Białorusią zostanie zamknięta.

Na szczęście w tej chwili przygraniczne firmy nie mają problemów z pracownikami. Wprawdzie podlaska brygada WOT wzywała żołnierzy do stawienia się na służbę, ale nie doszło przy tym do braków personalnych. Nie doszło też do zamknięcia szkół, co mogłoby wpłynąć na problemy pracodawców, bo część rodziców zostałaby w domu ze swoimi pociechami - podsumowuje "Business Insider".

Co więcej, w sklepach na Podlasiu wzrósł m.in. popyt na gaz pieprzowy, noże i wiatrówki. To najlepszy dowód na to, że mieszkańcy boją się tego, co może się wydarzyć.

Zobacz także: Groźny scenariusz ws. Białorusi. Rzecznik rządu zdradza, co biorą pod uwagę
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić