Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Alarmujące słowa. Rosja ma chrapkę na kolejny kraj. Będzie próba zamachu?

Mniejsza od woj. mazowieckiego Mołdawia będzie kolejnym celem Rosji? Prezydent kraju Maia Sandu twierdzi, że Kreml ma chrapkę także na jej kraj i chciałby obalić prozachodnie władze Mołdawii. Rosjanie mogą do tego wykorzystać separatystyczne Naddniestrze oraz doświadczenia z nieudanego przewrotu w Czarnogórze.

Alarmujące słowa. Rosja ma chrapkę na kolejny kraj. Będzie próba zamachu?
Rosja ma chrapkę na kolejny kraj. Będzie próba zamachu? (EPA, PAP, MIKHAIL METZEL)

Sandu wyraziła wprost obawy, że rządzone przez nią państwo jest na celowniku Rosji. W przemówieniu, które wygłosiła w poniedziałek w pałacu prezydenckim w Kiszyniowie, oznajmiła, że spodziewa się aktów dywersji, sabotażu i obalenia praworządnych władz.

Według Sandu, plany Rosji przewidują doprowadzenie do zmiany władzy w Kiszyniowie. Dokumenty dotyczące rosyjskich planów destabilizacji kraju pochodzą m.in. od władz Ukrainy. Mają być szczegółowe, opisujące nawet logistyczne aspekty "operacji specjalnej" w jej kraju.

Plan (…) przewiduje dywersję z zaangażowaniem ludzi z przygotowaniem wojskowym, udających cywilów, do przeprowadzenia działań siłowych, ataków na budynki administracji państwowej i wzięcia zakładników - przekazała mołdawska prezydent podczas konferencji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Rosjanie wejdą do Mołdawii? Ekspert o czarnym scenariuszu

Najemnicy w akcji?

Sandu powiedziała, że dokumenty przekazane przez Ukrainę zawierają konkretne miejsca i aspekty logistyczne organizacji działań rosyjskich. Plan ma przewidywać m.in. wykorzystanie obcokrajowców do udziału w tych działaniach. Sandu twierdziła, że w przejętych dokumentach są np. instrukcje, dotyczące zasad wjazdu do Mołdawii dla obywateli Rosji, Białorusi, Serbii i Czarnogóry.

Dodała, że planowane jest także wykorzystanie "pewnych sił wewnętrznych". W tym prorosyjskiej opozycyjnej partii Sor, niektórych byłych wojskowych i funkcjonariuszy struktur ochrony porządku, ludzi powiązanych z oligarchą i niegdyś wpływowym politykiem Vladem Plahotniukiem.

Być może wektorem zagrożenia byłoby Naddniestrze. Ta separatystyczna prowincja, która oderwała się od Mołdawii w 1990 r. jest solą w oku dwóch stolic: Kiszyniowa i Kijowa. Nieuznawane na arenie międzynarodowej Naddniestrze utrzymuje kontyngent wojsk rosyjskich. Kijów obawiał się ataku od południa z tego kierunku. Kiszyniów także może dostrzegać wagę tego zagrożenia.

Rosjanie grają prorosyjską Partią Socjalistów. Wykorzystują stałe elementy ochrony rosyjskojęzycznej mniejszości w Mołdawii m.in. z Gagauzji oraz obecności rosyjskiego korpusu w Naddniestrzu - mówi o2.pl były oficer kontrwywiadu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

I dodaje, że przebywający obecnie za granicą lider populistycznej i jawnie prorosyjskiej Partii Sor - Ilan Shor ma bardzo bliskie kontakty z Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Rosyjskie służby przeznaczyły zaś miliony dolarów na działanie promoskiewskiej siatki w Mołdawii. Ilan Shor zbiegł z kraju w obawie przed aresztowaniem w związku z udziałem w aferze korupcyjnej. Jednak wciąż kontroluje działającą w Mołdawii partię, dzięki siatce współpracowników zbudowanej za rosyjskie pieniądze.

Rosjanie już raz próbowali dokonać próby zamachu stanu. W 2016 r. w Czarnogórze tamtejsze organy bezpieczeństwa zatrzymały grupę obywateli Serbii, którzy tuż przed wyborami parlamentarnymi w tym kraju mieli wszcząć zamieszki na ulicach stolicy kraju - Podgoricy. To miał być wstęp do przejęcia państwowych obiektów i zmiany władz w maleńkiej republice.

Co ciekawe, w tej próbie rosyjskich działań był także polski trop. Jednym z prowodyrów nieudanego zamachu był aresztowany Eduard Szyszmakow, znany także jako Eduard Szyrokow. Ten oficer rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU został dwa lata wcześniej wydalony z Polski pod zarzutem szpiegostwa i działalności wywiadowczej.

Szyrokow vel Szyszmakow miał zwerbować i prowadzić w Polsce przede wszystkim dwie osoby. Pierwszą był pewien oficer z Departamentu Wychowania i Obronności MON. Drugim ważnym agentem był Stanisław Sz., polski prawnik rosyjskiego pochodzenia, zaangażowany m.in. w projekt świnoujskiego gazoportu.

Wróćmy jednak do Mołdawii. Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Całus przekonuje w rozmowie z o2.pl, że Rosja zainteresowana jest odsunięciem od władzy rządzącej Mołdawią od drugiej połowy 2021 roku proeuropejskiej partii Działania i Solidarności i utworzeniem w Kiszyniowie prokremlowskiego rządu. Dlatego wspiera prorosyjskie ruchy i partie polityczne w tym kraju.

Chodzi przede wszystkim o wsparcie medialne, propagandowe i doradcze. Ale nie tylko. Całus przypomina, że były prezydent Mołdawii Igor Dodon, będący faktycznym liderem prorosyjskiej Partii Socjalistów Republiki Mołdawii, podejrzewany jest np. o to, że przyjmował z Moskwy pieniądze na finansowanie działalności partii. Swego czasu w mołdawskich mediach opublikowano nagranie z ukrytej kamery, gdzie wydaje się wprost do tego przyznawać.

W ostatnich miesiącach rząd w Kiszyniowie zrobił wiele, by uniezależnić Mołdawię od Rosji i umocować ją jak najmocniej w zachodnim systemie instytucji i powiązań politycznych. Dość powiedzieć, że w czerwcu Mołdawia stała się oficjalnie kandydatem do UE, a od grudnia nie korzysta już ona z rosyjskiego gazu. Do niedawna rosyjski Gazprom stanowił właściwie jedyne źródło dostaw tego surowca dla tego kraju. Kiszyniów stał się też bardziej niż wcześniej asertywny w stosunku do separatystycznego, wspieranego przez Moskwę Naddniestrza. Wreszcie, Mołdawia popiera też otwarcie Ukrainę w konflikcie z Rosją. Wszystko to sprawia, że Kreml coraz bardziej zainteresowany jest dokonaniem zmiany politycznej na szczytach władzy w Kiszyniowie - mówi o2.pl Kamil Całus.

Zamach? Być może, ale..

Nieco bardziej złożona jest, jak dodaje, sprawa z przekazywanymi stronie mołdawskiej informacjami ukraińskiego wywiadu i związana z nimi wypowiedź prezydent Sandu. Całus nie ma wątpliwości, że Rosja przygotowała plany działań dywersyjnych w Mołdawii. Takie informacje pojawiały się nawet w otwartych źródłach. Powiązani z rosyjskimi służbami analitycy sporządzali dość dokładne opracowania sytuacji wewnętrznej w tym kraju i jego słabych punktów. Przygotowywali także scenariusze potencjalnych rosyjskich działań mających obalić prozachodni rząd.

Czy sam fakt istnienia takich materiałów świadczył o daleko idących przygotowaniach do zamachu stanu w Kiszyniowie? Oczywiście nie. Choć więc zagrożenie rosyjskie dla Mołdawii istnieje, to trudno ocenić, na ile jest ono większe niż - powiedzmy - jeszcze kilka miesięcy temu - przekonuje ekspert.

Jest to jednak obliczone i na inny efekt. Całus dodaje, że bez względu na to, na ile poważne jest zagrożenie, sam fakt, że najwyżsi mołdawscy politycy - w tym konkretnym wypadku prezydent Sandu - mówią o nim otwarcie, jest elementem świadomej polityki władz w Kiszyniowie. Po pierwsze, pozwala im to na przypominanie światu - zajętego, i słusznie, wojną na Ukrainie - że Mołdawia jest krajem zagrożonym przez Rosję. Krajem, który może być "następny w kolejce".

Po drugie, takie deklaracje stanowią uzasadnienie dla planowanych zmian w mołdawskim ustawodawstwie, które dają większe uprawnienia tamtejszym służbom. Kroki te w obecnej sytuacji są zupełnie zrozumiałe, ale krytykuje je opozycja, która zarzuca władzy wręcz działalność antydemokratyczną, próbę budowy struktur autorytarnych. Podkreślanie zagrożenia w jakim znajduje się Mołdawia, pozwala na walkę z tymi argumentami - tłumaczy Całus.

Zgadza się z tym cytowany już oficer ABW. Przekonuje, że w ten sposób Mołdawianie proszą o pomoc, bo sami nie mają armii, a ich służby, jak mówi, są przeraźliwie słabe i zinfiltrowane przez Rosję. Tak też było przed 2014 r. ze służbami specjalnymi Ukrainy.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić