Argentyna. Walczyła o legalną aborcję. Szpital podał przyczynę zgonu 23-latki
Świat obiegła wieść, jakoby 23-letnia aktywistka proaborcyjna miała umrzeć na skutek źle przeprowadzonego zabiegu usunięcia ciąży w Argentynie. Dyrektor szpitala tymczasem zaprzecza. 23-latka miała infekcję w jelitach i zmarła na skutek sepsy.
Kongres Argentyny pod koniec grudnia ubiegłego roku zalegalizował aborcje do 14. tygodnia ciąży. Wieść o śmierci młodej kobiety wywołała poruszenie w całym kraju. 23-letnia María del Valle González López zmarła 4 dni po dokonaniu aborcji. Wcześniej walczyła o legalizację aborcji w ojczyźnie.
TYLKO U NAS! Magda Gessler sprzedaje kaczkę za 197 zł. Daria Ładocha nie zostawiła tego bez komentarza
W sieci zaroiło się od informacji, że Argentynka zmarła w wyniku powikłań poaborcyjnych po legalnej aborcji wykonanej misoprostolem. Dyrektor szpitala zaprzecza tymczasem, by śmierć kobiety nastąpiła w wyniku zażycia tabletek poronnych. Młoda kobieta zmarła na sepsę, która była następstwem krwotoku. Prokurator z Santa Rosa, Gustavo Rosas, poinformował, że wszczęto dochodzenie w celu ustalenia przyczyn śmierci 23-latki.
Misoprostol, który przyjęła 23-latka, jest uznawany za lekarzy przez lek bezpieczny. Kilka dni po dokonaniu aborcji farmakologicznej kobieta trafiła do szpitala z bólem brzucha. 23-latka miała infekcję w jelitach. Lekarze musieli wykonać zabieg chirurgiczny. Pacjentka po zabiegu przebywała na oddziale intensywnej terapii, gdzie doszło do sepsy i śmierci 23-latki.
Badanie sekcji zwłok wyjaśni przyczynę śmierci młodej kobiety. Hipotez jest kilka. Mogło dojść do zakażenia bakterią, przyczyną mogły być także leki podane podczas zabiegu.
Czytaj także: Na podwórku były dwa mastify. 65-latek nie przeżył