Dramat rolnika spod Radziejowa. Spalili mu snopy, od lat jest nękany
- Boimy się, że dojdzie do tragedii - mówi o2.pl Tomasz Marek. Rolnik spod Radziejowa stracił kilka dni temu 1000 balotów słomy. Podejrzewa, że doszło do podpalenia. Wcześniej ktoś z premedytacją niszczył jego sprzęt rolniczy. Mężczyzna obawia się o zdrowie i życie. Policja? Przez lata była bezradna i opieszała. Być może teraz sprawa nabierze rozpędu.
Noc z 23 na 24 września 2025 roku. Ok. 2:00 matka Tomasza Marka, rolnika spod Radziejowa, wstała do toalety. Wtedy zobaczyła płonące baloty ze słomą. Kobieta zaczęła krzyczeć, straciła przytomność. Rolnik z miejscowości Wójcin (woj. kujawsko-pomorskie) ruszył, aby ratować swój dobytek.
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
To słoma dla zwierząt. Mamy krowy, które trzeba wykarmić. Z dymem poszło całe pożywienie - mówi o2.pl poszkodowany farmer. Mężczyzna starał się ugasić pożar. Musiał ratować też ciągnik, który stał w pobliżu słomy.
Marek mówi nam, że gaszący pożar strażacy nie mieli wątpliwości, dlaczego słoma się zapaliła - To było podpalenie - tłumaczyli poszkodowanemu rolnikowi.
Ktoś ewidentnie zostawił przy pożarze ślady butów. Widziałem też substancję łatwopalną. Nie ma mowy, żeby taki stos słomy zapalił się tak szybko, sam, bez żadnej ingerencji - mówi rolnik w rozmowie z o2.pl.
Dzień wcześniej Tomasz Marek skończył zbiory kukurydzy. Prace trwały długo, bo sieczkarnia najechała na nierdzewny pręt. To kolejny taki przypadek w ciągu ostatnich lat. Jak tłumaczy, czuje się nękany. Jest pewny, że ktoś chce utrudnić mu życie.
Ja takie pręty znajduję na polu od kilku lat. Doszło już do uszkodzenia sprzętu rolniczego. Straty? Setki tysięcy złotych. Ktoś wyraźnie chce nam uprzykrzyć życie, wygonić ze wsi - wyjaśnia nam zrezygnowany rolnik.
Pręt przemielony przez sieczkarnię może być niebezpieczny dla jej operatora i osoby, która porusza się obok niej. Wystarczy chwila, aby uszkodzić oko, kończynę, a nawet kogoś zabić.
Boimy się, że dojdzie do tragedii. Nie wiemy, co nas czeka. Już dzień przed pożarem pręt zniszczył sieczkarnię. Policja przyjechała, ale rozłożyła ręce. Mówiłem, że boimy się podpalenia, otrucia zwierząt. Funkcjonariusze stwierdzili, że nie jestem nękany i nie jestem poszkodowany, bo zniszczona została sieczkarnia z wypożyczalni - tłumaczy załamany mężczyzna.
Sprawę wielokrotnie zgłaszał na policji. Za każdym razem funkcjonariusze mieli mu tłumaczyć, że "nie jest poszkodowany". Policjanci nie brali pod uwagę faktu, że nie może zebrać paszy, nakarmić zwierząt. Strach o zdrowie rodziny? Tu przestępstwa nie ma.
Z informacji przekazanych nam przez asp.szt. Marcina Krasuckiego, oficera prasowego Komendanta Powiatowego Policji w Radziejowie wynika, że w ciągu ostatnich czterech lat funkcjonariusze przyjęli zawiadomienie o pięciu przypadkach uszkodzeń sieczkarni (w gminach Osięciny, Topólka, Dobre, Piotrków Kujawski). Nadal nie znaleziono jednak sprawcy.
Rok temu udało nam się znaleźć nietknięty pręt, którego nie przemieliła sieczkarnia. Zgłosiliśmy sprawę policji. Moim zdaniem, nic się z tym nie zadziało. Według funkcjonariuszy nie doszło do przestępstwa, bo sieczkarnia działała - opisuje załamany rolnik.
Policja zabiera głos. "Nie złożył wniosku"
Sprawą Tomasza Marka zajmują się funkcjonariusze z małego posterunku w Piotrkowie Kujawskim, podlegającym pod Komendę Powiatową Policji w Radziejowie. Policja z tej jednostki potwierdza, że mundurowi "wszczęli dochodzenie, dotyczące podpalenia balotów słomy w miejscowości Wójcin". Chodzi o niszczenie mienia, zagrożone karą do 5 lat wolności.
Technik kryminalistyki przeprowadził oględziny miejsca zdarzenia i zabezpieczył materiał do dalszych badań - mówi o2.pl asp.szt. Marcin Krasucki, pytany o dalszy bieg śledztwa.
Przedstawiciel Komendy Powiatowej Policji w Radziejowie potwierdził, że policjanci nie prowadzą postępowania ws. nękania. Dlaczego?
W ostatnich latach zgłaszający kilka razy rozmawiał z policjantami, na temat obaw, dotyczących ujawnionych metalowych przedmiotów na polach kukurydzy. Policjanci poinformowali go o przysługujących prawach, jednak zgłaszający nie złożył wniosku o ściganie. Nadmieniam, że ściganie przestępstwa określonego w art. 190a kodeksu karnego, następuje na wniosek pokrzywdzonego - mówi nam asp. szt. Krasucki.
- Jak już wspomniałem, ja nie zostałem uznany za poszkodowanego - przypomina natomiast rolnik, który znalazł pręty na swoim polu. Z kolei właściciele sieczkarni nie chcieli zgłaszać sprawy. Nie czuli się nękani. W ten sposób sprawa się rozmyła.
Policjanci nie chcą ujawniać, czy mają wytypowanych sprawców. Zasłaniają się "tajemnicą postępowania" i "czynnościami mającymi na celu zatrzymanie sprawcy". Nie ujawniają m.in. czy ze znalezionego rok temu pręta ściągnięto odciski palców i czy powiązano sprawę podpalenia z wcześniejszymi uszkodzeniami sieczkarni.
Tomasz Marek nie ukrywa, że jest na skraju załamania nerwowego. Coraz trudniej mu utrzymać hodowlę. Po pożarze balotów otrzymał ogromne wsparcie od rolników z całej Polski. Rzesze osób dowiozły mu słomę. Nie ma jednak pewności, jaki będzie kolejny krok sprawcy.
Chciałbym, aby działania policji były bardziej intensywne niż dotychczas. Na razie ktoś podpalił baloty. Co będzie dalej? Tego nie wiem - mówi o2.pl.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl