Drony spadają w Polsce. "Niebo po prostu dziurawe"
W Polatyczach znaleziono szczątki drona. To kolejny taki incydent w Polsce w ostatnim czasie. Sławomir Kosieliński, ekspert Collegium Civitas, tłumaczy w rozmowie z "Faktem", że nasza armia nie dysponuje radarami zdolnymi wykrywać obiekty lecące na niższej wysokości.
W nocy z soboty na niedzielę (6-7 września) we wsi Polatycze na Lubelszczyźnie znaleziono szczątki drona. Wszystko wskazuje na to, że jest to maszyna przybyła z terenu Białorusi. Znajdowały się na niej napisy cyrylicą. Sprawą badają policja i prokuratura.
Jest to kolejny taki incydent w ostatnim czasie na terytorium Polski. Dzień wcześniej znaleziono szczątki drona, prawdopodobnie służącego do przemytu, w miejscowości Majdan-Sielec. Najgroźniejszy incydent miał jednak miejsce w Osinach - 20 sierpnia dron, prawdopodobnie z Białorusi, przekroczył granicę z Polską i spadł nieopodal zabudowań. Sieć obiegły nagrania, na których słychać potężny wybuch. "Rzeczpospolita" donosiła, że był to dron typu Shahed-131 lub 136 (w terminologii rosyjskiej Gierań-1 i Gierań-2).
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego drony wlatują do Polski? Ekspert tłumaczy
Wygląda na to, że służby rosyjskie i białoruskie testują i sprawdzają, jak wygląda obrona granic Rzeczpospolitej Polskiej w takich sytuacjach. Dlaczego drony tak łatwo wlatują w naszą przestrzeń? Sławomir Kosieliński, ekspert Collegium Civitas, powiedział w rozmowie z "Faktem", że Polska nie dysponuje odpowiednimi instrumentami.
Nasza obrona powietrzna "widzi" od 200 do 250 metrów w górę, a niektóre systemy nawet wyżej. Z kolei drony przemytnicze latają poniżej 120 metrów. Skoro nie ma innego mechanizmu wykrywania takich obiektów, to mamy niebo poniżej tego pułapu po prostu dziurawe - mówi ekspert.
Jego zdaniem rozwiązaniem jest sieć czujników opierających się na przykład na mikrofonach do wykrywania akustycznego dronów. Jak wskazał Kosieliński, nie tylko Polska nie jest jeszcze gotowa na tego typu zagrożenie. Nie zmienia to jednak faktu, że to nasz kraj jest mocniej narażony na tego typu incydenty, dlatego systemy antydronowe powinny być priorytetem. MON i przedstawiciele Sztabu Generalnego WP przekazali, że takie sytuacje są pod kontrolą. Jednak gen. Maciej Klisz, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych poinformował, że poprosił szefa Sztabu Generalnego oraz premiera o przygotowanie decyzji, które znacząco skrócą czas reakcji systemu obrony powietrznej, by lepiej kontrolować takie sytuacje. Dodał, że zestrzeliwanie takich maszyn nie jest priorytetem - tym jest działanie zgodne z procedurami pokojowymi, w tym ochrona ludności.