Dzieci tonęły w Łebie. Są zarzuty dla opiekuna
W poniedziałek piątka dzieci oraz ich opiekun tonęli w Morzu Bałtyckim w Łebie. Prokuratura z Lęborka przedstawiła już zarzuty 44-letniemu kierownikowi kolonii z Tarnowa. Kontrolę prowadziło też kuratorium. - To nie była świadoma kąpiel. Grupa szła brzegiem morza - przekonuje w rozmowie z o2.pl Beata Wolak, zastępca dyrektora Kuratorium Oświaty w Gdańsku.
W Łebie w poniedziałek na niestrzeżonej plaży piątka dzieci (w wieku 11-13 lat) i ich opiekun weszli do wody. Znaleźli się co najmniej 100 metrów od brzegu. Nagle stracili grunt pod nogami i zaczęli tonąć - relacjonowali ratownicy WOPR z Gniewina. Tego dnia na wszystkich strzeżonych kąpieliskach w Łebie powiewała czerwona flaga, oznaczająca całkowity zakaz kąpieli ze względu na wysokie fale i silne prądy wsteczne.
Jak ustaliliśmy, grupa przyjechała w ramach zorganizowanych kolonii z małopolskiego Tarnowa. Wycieczka rozpoczęła się zaledwie dzień wcześniej. Na miejsce dramatycznych wydarzeń wezwana została policja. - Zgromadzony materiał pozwolił na postawienie zarzutów z art. 160 Kodeksu karnego 44-letniemu mieszkańcowi województwa małopolskiego - mówi o2.pl asp. sztab. Marta Szałkowska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lęborku.
Art. 160 mówi o tym, że za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, gdy ciąży na osobie obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Susza w całym kraju. IMGW bije na alarm
Wiadomo, że 44-latek wszedł z dziećmi do wody. Swoje postępowanie szczegółowo tłumaczył, jednak policja nie ujawnia zeznań. Kolonie zostały zarejestrowane w systemach Ministerstwa Edukacji Narodowej, dlatego kontrolę prowadziło także kuratorium w Słupsku.
My kontrolowaliśmy, czy wypoczynek został zorganizowany zgodnie z przepisami prawa. W tym zakresie nie stwierdzono nieprawidłowości. Kolonia została zgłoszona do małopolskiego kuratora, dzieci mają bezpieczne warunki, opiekunów jest nawet w nadmiarze - mówi o2.pl Beata Wolak, zastępca dyrektora Kuratorium Oświaty.
Nasza rozmówczyni relacjonuje, że grupa wybrała się na spacer. Dzieci chciały zobaczyć Bałtyk. - To nie było świadome wejście do morza. Grupa szła brzegiem. Jeśli ktoś nie ma świadomości, że woda może wciągnąć, to szybko można znaleźć się w morzu. Kierownik pobiegł te dzieci ratować, to nie była żadna zaplanowana kąpiel. Stało się bardzo niedobrze, ale jest to osoba odpowiedzialna, doświadczona, a grupa zintegrowana - twierdzi Wolak.
Ratownikiem jestem od 21 lat. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Tylko cud sprawił, że nie doszło do ogromnej tragedii. Dzieci były w pobliżu falochronów. W pewnym momencie straciły grunt pod nogami - mówił po akcji ratowniczej w rozmowie o2.pl Kacper Treder, koordynator ratowników wodnych z Łeby.
Mateusz Kaluga, dziennikarz o2.pl