Handel w niedzielę pod przykrywką czytelni? Sprawa Eurosparu trafi do kontroli
Eurospar w warszawskiej Hali Koszyki znalazł sposób na ominięcie zakazu handlu w niedziele, otwierając się jako czytelnia. Klienci mogli tam kupować produkty spożywcze, pomimo powszechnych ograniczeń. Dziennik "Fakt" opisuje sprawę i pyta instytucje o konsekwencje.
Zakaz handlu w niedziele został wprowadzony, by zapewnić pracownikom czas wolny oraz wesprzeć małe sklepy. Jednak wiele dużych sieci szuka sposobów na obejście przepisów. W centrum Warszawy sklep Eurospar otworzył się w niedzielę jako czytelnia. Dziennik "Fakt" opisał przypadek klienta, który w takim dniu kupił tam ziemniaki.
Mieszkaniec Warszawy pokazał paragon na zakup ziemniaków oraz potwierdzenie daty na smartfonie, co świadczyło o tym, że sklep działał w dniu objętym zakazem handlu. Eurospar reklamował się hasłem "Niedziela? Nic nie szkodzi. Zapraszamy" i formalnie działał jako punkt czytelniczy. Choć można było tam zakupić książki, główną atrakcją były jednak produkty spożywcze.
Maja Rutkowski kupiła mężowi prezent za MILIONY DOLARÓW. "Będzie dużo złota"
Punkt z książkami ma być czynny od poniedziałku do soboty w godz. od 8 do 22 oraz w niedziele (9-20).
"Fakt" rozmawiał o tej czytelni z szefem handlowej "Solidarności". - Będziemy wnioskowali o przeprowadzenie kontroli w tym sklepie, bo to może być rażące złamanie prawa - podkreślił Alfred Bujara.
Główny Inspektorat Pracy w odpowiedzi dla "Faktu" przypomina własną interpretację przepisów o zakazie handlu.
Redakcja przepisu wskazuje bowiem, że sklep powinien stanowić część "zakładu", a nie odwrotnie - opisuje rzecznik GIP Mateusz Rzemek. - Taka interpretacja prowadziła do zakwestionowania praktyk polegających na organizowaniu w sklepach czytelni, galerii sztuki czy wypożyczalni sprzętu sportowego, co nagminnie czynili przedsiębiorcy -dodaje.
Takie podejście potwierdził Sąd Najwyższy, który jak wskazuje PIP rozstrzygał już podobne spory.
Zdaniem Sądu Najwyższego nie budzi wątpliwości, że zakaz nie obowiązuje w placówkach handlowych znajdujących się "w" zakładach prowadzących działalność w zakresie kultury, sportu, oświaty i wypoczynku. Sąd nie dostrzega w tym przepisie luki, uznając go za jasny i wystarczający - podkreśla przedstawiciel Głównego Inspektoratu Pracy.
Ustawodawca nie zrównał placówki handlowej z zakładem, przez przyimek "w" wyraźnie zaznaczył, że działalność handlowa musi być prowadzona w ramach innej społecznie użytecznej działalności. Zatem sklep i działalność w zakresie kultury, sportu, oświaty i wypoczynku powinna łączyć określona relacja — sklep i zakład nie mogą być na tym samym poziomie organizacyjnym.
Działalność placówki handlowej musi zawierać się w ramach zakładu. Ustawienie regałów ze sprzętem sportowym, czy książkami nie stwarza takiej relacji, by cały obiekt można było nazwać zakładem, w którego ramach działa placówka handlowa - wskazuje rzecznik.
PIP przypomina też sankcje dla łamiących zakaz. Kto powierza wykonywanie pracy w handlu lub wykonywanie czynności związanych z handlem pracownikowi lub zatrudnionemu, podlega karze grzywny w wysokości od 1 tys. zł do 100 tys. zł.