Wędkarz łowił ryby w Wiśle. Nagle zobaczył "podejrzane ruchy". Złapał za telefon
Wędkarz łowiący ryby nad Wisłą zwrócił uwagę na podejrzanie zachowujących się mężczyzn. Gdy podszedł bliżej, wszystko stało się jasne. Kłusownicy zostali przyłapani na gorącym uczynku.
Pochodzący z Lublina wędkarz łowił ryby nad Wisłą, gdy nagle spokój zakłóciło mu dwóch znajdujących się nieopodal mężczyzn. Dwójka stała nad wodą i wykonywała "dziwne", "podejrzane ruchy".
Spostrzegawczy wędkarz przyłapał kłusowników
Mężczyzna szybko domyślił się, co tak naprawdę robią osobliwie zachowujące się osoby. Bez zbędnej zwłoki postanowił powiadomić o sytuacji straż rybacką. Okazało się, że intuicja go nie zawiodła.
Na miejsce przybyli strażnicy ze Społecznej Straży Rybackiej w Puław oraz z Państwowej Straży Rybackiej z Lublina. Odkryli, że wskazani przez wędkarza mężczyźni to kłusownicy, którzy łowili zakazaną metodą "na szarpaka". W ten sposób wyłowili z wody aż 11 kg ryb - w tym m.in. kleni, świnek i krąb.
Czytaj także: Co za okaz! Polski wędkarz złowił "rybę widmo"
Zatrzymanie mężczyzn nie należało do najłatwiejszych. "Działania utrudniał fakt, że kłusownicy działali w pojedynkę i nie współpracowali ze sobą" - informuje PSR w Lublinie. Ostatecznie jednak dwójkę udało się ująć.
Kłusownicy zostali przekazani policji i trafili do aresztu. W miejscu ich zamieszkania zabezpieczono przedmioty służące do nielegalnego połowu ryb. Mężczyźni usłyszą zarzuty na podstawie ustawy o ochronie środowiska. Grozi im do 2 lat więzienia.
Metoda łowienia "na szarpaka" polega na szarpaniu zwierząt za dowolne fragmenty ciała. Wędkarz haczykiem gwałtownie atakuje rybę, kalecząc ją w wielu miejscach. Co gorsza, ranne zostają nie tylko złowione ryby, ale także te, które zebrały się w miejscu połowu i zostały w wodzie. Sposób ten uważany jest często za najbardziej barbarzyńską metodą kłusowniczą w wędkarstwie.