Kolejna śmierć w Tatrach. "Zero przygotowania, lecą jeden z drugim"
W bieżący weekend w Tatarach doszło do kilkunastu wypadków turystycznych, w tym jednego śmiertelnego. Zginął mężczyzna, który poślizgnął się na płacie śniegu w rejonie Małego Koziego Wierchu. Jeden z ratowników górskich za pośrednictwem mediów społecznościowych w dosadnych słowach ocenił zachowania turystów na szlakach. Sytuacja jest naprawdę bardzo poważna.
W weekend w Tatrach panowała słoneczna pogoda, zachęcająca do górskich wypraw. Na szlakach pojawiło się wielu turystów, a część zdecydowała się na wyjście na szlaki szczytowe, na których zalegają jeszcze płaty zmrożonego śniegu. Ratownicy byli wzywani do wypadków aż kilkanaście razy.
Niestety, doszło też do wypadku śmiertelnego. W rejonie Małego Koziego Wierchu turysta najprawdopodobniej poślizgnął się na zmrożonym płacie śniegu i spadł żlebem do podstawy ściany, doznając śmiertelnych urazów.
Świadkami dramatycznego zdarzenia byli inni turyści poruszający się m.in. w rejonie Orlej Perci i zadzwonili po pomoc. Ratownicy TOPR przy pomocy śmigłowca przetransportowali ciało turysty do Zakopanego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nieodopowiedzialne zachowanie turystów nad Morskim Okiem. Mandat może być wysoki
Ratownik TOPR w mocnych słowach o zachowaniach turystów w Tatrach
Jeden z ratowników zamieścił w mediach społecznościowych nagranie, gdzie zrelacjonował, co dzieje się obecnie w Tatrach.
Czytaj także: Górale już się szykują. "30 proc. osób jeszcze nie wie"
Dzisiaj to chyba czarny dzień w Tatrach, co chwilę ktoś spada. Niedawno spadła kobieta. Schodziłem do akcji ratowniczej, żeby jej pomóc, ale już akurat nadleciał śmigłowiec. Teraz zleciał przed chwileczką chłopaczek. Też z góry zleciał na sam dół. Teraz reanimują. Jak widzicie, śmigłowiec w ogóle nie odlatuje, co chwilę ma co robić - mówił ratownik.
Czytaj także: Jakie są zarobki fiakrów? Niebywałe kwoty
Ratownik ocenił również zachowania turystów i ich brak przygotowania do wspinaczki. Toprowcy nie mają w bieżący weekend wytchnienia. Sytuacja jest tragiczna.
Naprawdę zero przygotowania, zero raków, zero kasków. Nie mają po prostu niczego. Lecą jeden za drugim. W Dolinie Pięciu Stawów, w tamtych okolicach też ktoś spadł. Tutaj śmigłowiec krąży dookoła, bo naprawdę ma co robić. Lecą jeden za drugim. Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego. Tyle akcji ratowniczych... Tragedia - podsumował.