Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Korea Północna straszy świat. "Coś się w tym roku wydarzy"

Kim Dzong Un nie daje o sobie zapomnieć. W środę w stolicy Korei Północnej odbyła się parada, podczas której pokazane zostały koreańskie międzykontynentalne pociski balistyczne, być może mogące dolecieć do Ameryki Północnej. Dr Nicolas Levi, ekspert ds. Korei, wskazuje jednak w rozmowie z o2.pl inne zagrożenie, które powinno budzić niepokój analityków. - Coś się w tym roku wydarzy - ostrzega ekspert.

Korea Północna straszy świat. "Coś się w tym roku wydarzy"
Parada wojskowa w Korei Północnej. Kim Dzong Un pokazał koreańskie rakiety międzykontynentalne. Zdjęcie satelitarne (Getty Images, Maxar)

Środowa parada wojskowa w Pjongjangu, zorganizowana z okazji 75. rocznicy utworzenia północnokoreańskiej armii, była ewidentnym sygnałem od Kima dla reszty świata. Przywódca Korei Północnej po raz kolejny potrząsnął szablą i pokazał to, co budzi zaniepokojenie przywódców świata zachodniego, szczególnie USA - pociski rakietowe.

Zgromadzeni na paradzie widzowie zobaczyli potężne rakiety na wielokołowych transporterach. To prawdopodobnie międzykontynentalne pociski, które mogą być uzbrojone w głowice atomowe. Korea Północna pod koniec ubiegłego roku prowadziła testy pocisków. Część spadła na wodach terytorialnych Japonii.

Od dłuższego czasu Kim próbuje udowodnić światu, że nie tylko posiada broń atomową i środki jej przenoszenia, ale nie zamierza z niej rezygnować. Analitycy zaś obawiają się, że Kim chce opracować technologię pocisków zasilanych paliwem stałym. To byłoby duże wyzwanie dla Zachodu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Kim Dzong Un wzywa do lojalności wojskowych. Zdjęcia ze specjalnej konferencji w Korei Północnej

Pociski, poligon, magazyn

Ponure przypuszczenia snuje m.in. Ankit Panda, analityk polityki atomowej z think tanku Carnegie Endowment for International Peace. Cytowany przez serwis BBC analityk prognozuje, że stworzenie rakiet na paliwo stałe będzie jednym z celów, które Kim stawia przed całym koreańskim programem atomowym.

Pociski takie - na paliwo stałe - są bardziej niebezpieczne. Można je szybciej odpalić, ponieważ nie trzeba ich tankować przed startem. Szybsze odpalenie zaś przekłada się na mniejszy czas możliwej reakcji. To również mniejsze zagrożenie obsługi transportera i wyrzutni, gdyż ciekłe paliwo rakietowe jest niezwykle toksyczne i wybuchowe. A przez to o wiele bardziej niebezpieczne.

Ale to nie koniec niepokojących sygnałów z Półwyspu Koreańskiego. Dr Nicolas Levi z Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych Polskiej Akademii Nauk i autor ośmiu książek o Korei wskazuje, że jest coś, co powinno budzić większy niepokój niż parada i pokaz międzykontynentalnych rakiet.

Na poligonie atomowym w Punggye-ri uruchomiono ponownie miejsce składowania odpadów atomowych. A odpady atomowe powstają wtedy, kiedy coś się przygotowuje. Oceniam, że Korea planuje po cichu jakąś demonstrację, jakiś pokaz siły. Coś się w tym roku wydarzy, myślę, że Korea przeprowadzi próbę jądrową. Może z okazji jakiejś rocznicy państwowej, we wrześniu, w październiku, może przy okazji jakichś wspólnych ćwiczeń USA i Korei Południowej - mówi Levi w rozmowie z o2.pl.

Jak ocenia Levi, środowa parada i demonstracja służą Kimowi do zwiększania napięcia międzynarodowego. To i tak jest wysokie ze względu na wojnę w Europie, a dochodzi jeszcze problem Korei na drugim końcu świata. Przykuwa to uwagę, szczególnie USA, które - zaangażowane w Ukrainie - muszą także pilnie przyglądać się poczynaniom koreańskiego dyktatora.

Nie bez powodu Kim pokazał wczoraj pociski i transportery. To zwrócenie uwagi, ale też podnoszenie poziomu napięcia. A nie można zapominać, że pod koniec ubiegłego roku Korea przeprowadziła testy pocisków, z których kilka spadło na wody terytorialne Japonii. To wszystko jest ze sobą powiązane. Zatem mamy już dwie kwestie, a dochodzi do tego jeszcze wspomniana sprawa poligonu i ośrodka w Punggye. No i w końcu tego rodzaju pokazy to także okno wystawowe dla potencjalnych nabywców tego uzbrojenia. Korea ma środki przenoszenia, pracuje nad głowicami, a nabywcy mogą się znaleźć - przekonuje Levi.

A przecież nie dalej, jak w ostatnich dniach grudnia Kim zagrał na nosie innym krajom. Należące do armii Korei Północnej drony wleciały w przestrzeń powietrzną swojego południowego sąsiada i latały nad południowokoreańskimi miastami. Wojsko później przepraszało obywateli kraju, że nie zareagowało we właściwy sposób i nie było w stanie zestrzelić bezpilotowców.

Rakiety i córka

Ubrany w płaszcz i kapelusz Kim Dzong Un obserwował środową paradę z wyraźnym zadowoleniem. Uwagę analityków przykuł też fakt, że po raz kolejny pokazał on światu córkę. Mająca, jak się spekuluje, około 10 lat Kim Ju-ae towarzyszyła ojcu w środowych uroczystościach.

Dr Levi twierdzi, że to zagranie obliczone na ocieplenie wizerunku koreańskiego dyktatora. Może w Afryce, może Ameryce Południowe czy na Bliskim Wschodzie lub w Azji Centralnej. Tam, gdzie - jak przekonuje - jest mniejsza świadomość zagrożenia, jakie płynie ze strony Korei Północnej.

Tak samo było zresztą z samym Kimem – początkowo było bardzo niewiele jego publicznych zdjęć i filmów z nim. Kiedy został oficjalnie wskazany jako następca ojca, ich liczba zaczęła rosnąć. Nie twierdzę, że to na pewno wskazanie jego córki jako sukcesorki, ale nie sądzę też, by to był przypadek - kończy Levi.
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić