Łukaszenka nie darował mordercom. Zginęli od strzałów w tył głowy
Dwaj bracia z Białorusi w wieku 19 i 21 lat zostali skazani na śmierć. Zginęli najprawdopodobniej od strzału w tył głowy. Sąd skazał Stanisława i Ilja za okrutne morderstwo nauczycielki. Białoruś to ostatni kraj w Europie, w którym kara śmierci nadal obowiązuje.
Jedyną szansą na ocalenie młodych braci była prośba do prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki o ułaskawienie. Szanse na to, że ten ich ocali, były jednak znikome.
To szumowiny, nie ma dla nich innego określenia - mówił o braciach prezydent Łukaszenka.
Gdyby prezydent Białorusi zdecydował się ułaskawić braci, najprawdopodobniej informowałyby o tym lokalne media. Cisza zwiastuje więc czarny scenariusz. W ciągu 25 lat Łukaszenka tylko raz udzielił ułaskawienia.
Czytaj także: Zostały godziny. Świat patrzy na Wuhan
Młodzi bracia zostali skazani za zabójstwo sąsiadki. Stanisław i Ilja zadali nauczycielce 100 ciosów nożem, po czym podpalili jej dom. Kobieta informowała wcześniej milicję, że ich siostra źle wypełnia obowiązki macierzyńskie. Z tego powodu rodzina została uznana jako patologiczna i podlegała kontrolom urzędników.
Do okrutnego morderstwa doszło 10 kwietnia 2019 roku. Stanisław Kostsew i jego brat pili alkohol, w trakcie przypomnieli sobie o doniesieniach sąsiadki, wtedy narodził się plan zemsty. Sprawa braci wywołała spore oburzenie wśród internautów.
Białoruś to ostatni kraj w Europie, w którym obowiązuje kara śmierci. Przez ostatnie 20 lat stracono tam ponad 400 osób. Wyroki wykonuje się przez strzał w tył głowy.