"Nasze wybrzeże jest gołe". Potężny okręt wojenny płynie do Polski
Na Bałtyk, jak poinformował w środę minister obrony, płynie włoski okręt wojenny. Jest to niszczyciel rakietowy Caio Duilio. To jeden z najnowocześniejszych okrętów w Europie, o ogromnych możliwościach bojowych. Ale nie nieograniczonych.
Informację o wsparciu polskich możliwości przez włoską marynarkę podało w środę ministerstwo obrony. Jednostka włoskiej Marina Militare ma współchronić polskie wybrzeże. Należy przyjąć, że przed zagrożeniem z obwodu królewieckiego.
Wedle informacji, które pojawiają się w przestrzeni medialnej, będzie to niszczyciel rakietowy Caio Duilio. To dobra wiadomość, ponieważ jest to jedna z bardziej nowoczesnych jednostek marynarki wojennej w Europie. Zbudowana w pierwszej dekadzie XXI w., do służby weszła 12 lat temu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwszy raz od czasów zimnej wojny. "Nie wykluczamy ochrony granic Rosji"
Gołe wybrzeże
Caio Duilio ma swoją jednostkę siostrzaną. To Andrea Doria - drugi z niszczycieli rakietowych, którymi dysponuje silna, dobrze zorganizowana Marina Militare. Wywodzi się ona z marynarki wojennej Królestwa Włoch, istniejącej do 1946 r.
Na razie szczegóły wizyty jednostki nie są znane. W sobotę wejdzie prawdopodobnie do portu w Gdyni, nie wiadomo jednak jak długo zostanie w Polsce. Co o nim wiemy? Komandor Mirosław Ogrodniczuk w przeszłości odpowiedzialny za analizy i użycie Marynarki Wojennej w Zarządzie Planowania Operacyjnego - P3 Sztabu Generalnego WP mówi, że to zupełnie inny typ okrętów, niż te, które MW do tej pory użytkowała.
Mają inną konfigurację uzbrojenia rakietowego i rakiet przeciwlotniczych niż to, co my chcemy mieć na "Mieczniku". Myślę, że ta wizyta jest pokłosiem tego, co się wydarzyło w grudniu. Nasze wybrzeże jest gołe, jeśli chodzi o obronę powietrzną. Od strony morza najłatwiej wejść w przestrzeń naszego kraju. Prawdopodobnie zadaniem tego okrętu będzie ochrona przed ewentualnymi działaniami ofensywnymi formacji rosyjskich z obszaru obwodu królewieckiego - mówi o2.pl kmdr Ogrodniczuk.
Następnie dodaje, że to jeden z najnowocześniejszych okrętów w Europie, zbudowany, zwodowany w I dekadzie XXI w. Być może więc zbliża się do okresu modernizacji, niemniej nie traci nic ze swoich wartości bojowych. Modernizacja prawdopodobnie dotyczyć będzie nowego systemu walki i ewentualnie przystosowania do nowych pocisków rakietowych w przyszłość.
Zaletą jego systemu zarządzania walką jest to, że może śledzić od 16 do 32 własnych, wystrzelonych przez siebie pocisków jednocześnie. Wybór celów, ich śledzenie, identyfikowanie – to wszystko odbywa się w trybie w pełni zautomatyzowanym. Możliwości obserwacji radiolokacyjnej tego okrętu, w przypadku jego wejścia na Bałtyk, pokryją praktycznie cały obszar operacyjnego zainteresowania MW - konkluduje komandor.
Chodzi o to by plusy...
Zalety jednostki dostrzega także inny były polski marynarz. Wysoki rangą oficer, z doświadczeniem m.in. w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i Polskiej Grupie Zbrojeniowej (prosi o nieujawnianie nazwiska) mówi, że okręt ma szanse być realnym wzmocnieniem naszej obrony przeciwlotniczej.
Do tego zadania rakiety Aster 15/30 będą dobre. Mają zasięg od 30 do nawet 120 km, zależnie od wersji. Sprawdziłem jego stację radiolokacyjną. To dobry sprzęt Thalesa/Selexa i powinien "widzieć" rakiety balistyczne nad Ukrainą - mówi rozmówca o2.pl.
Rakiety Aster odpalane są z wyrzutni VLS. To tzw. Vertical launching system - wyrzutnia, w której pociski odpalane są pionowo. Ma ona tę przewagę nad wyrzutniami kierunkowymi, że nie wymaga zwrócenia jej w stronę celu. Następuje odpalenie i pocisk rusza na spotkanie rakiety, pocisku czy innego obiektu, przeznaczonego do zniszczenia.
... nie przysłoniły minusów
Ale dostrzega i wady. Pobyt włoskiego okrętu nie poprawi, jak mówi, wykrywalności małych, manewrujących obiektów o małych skutecznych powierzchniach odbicia (SPO). A właśnie taki obiekt - rosyjski pocisk manewrujący - spadł prawdopodobnie w grudniu pod Bydgoszczą.
Jeżeli to Radar S1850M, to konstrukcja pokrewna z systemem SMART-L Thales/Selex radar dalekiego zasięgu pracujący w NATO-wskim paśmie D (1-2 GHz). Cele o niskim SPO wykrywa ponoć w odległości do ok. 65 km. To nie wystarczy do poszukiwania i wykrywania celów nad lądem przy granicy z Ukrainą. Zresztą ten parametr jest określany przez producenta na potrzeby "okrętowe" - dodaje marynarz.
W jego ocenie wizyta Caio Duilio pozostaje raczej bez związku z rakietą spod Bydgoszczy. Ta operacja musiała być, jak przekonuje, uzgodniona wcześniej, w ramach wsparcia sojuszniczego, nie podczas wizyty Mariusza Błaszczaka we Włoszech.
Teraz to dopiero dziwne zagrywki, a ogłaszanie wizyty w takim momencie to odciągnie uwagi od rzeczywistości i realnych zdarzeń. Zainwestowaliśmy duże pieniądze w stacje radiolokacyjne na wschodzie kraju także w ramach NATO Security Investment Programme. I co? Nic się nie stało? - pyta gorzko rozmówca o2.pl.
Wracając do samego okrętu, marynarz dodaje, że program jego budowy też nie do końca się udał. Docelowo, jednostek tego rodzaju miało być więcej i dla trzech państw. Wyszły cztery jednostki, tylko dla Francji i Włoch (po dwie dla każdego z krajów), z dedykowanym sprzętem i uzbrojeniem.
Wyposażony w pociski Aster 15/30 wypełni lukę w obronie dla Gdyni i całego Trójmiasta. Z pewnością stanie się celem i obiektem zainteresowania Królewca. Co do ochrony naszej wschodniej i południowo-wschodniej granicy, marynarz jest mniej optymistyczny.
Oprócz zasięgu ważne są także ukształtowanie terenu i wysokość, na jakiej poruszają się rosyjskie pociski manewrujące. Dlatego, gdyby znowu pojawiło się takie zagrożenie, jak w przypadku rakiety spod Bydgoszczy, sytuacja się skomplikuje.
Jeśli będą leciały w naszą stronę pociski z Ukrainy czy Białorusi, to on może ich nawet nie dostrzec. Wyjątek stanowią pociski balistyczne, co potwierdziły próby Brytyjczyków. Podobna stacja radiolokacyjna do tej, na włoskim niszczycielu, miała wykryć pocisk z odległości nawet ok. 1500 km. Tyle że pociski balistyczne mają trajektorię stałą, a pociski manewrujące, jak sama nazwa wskazuje - zmienną. W dodatku lecą na innych wysokościach.
Marynarz puentuje, że dla niego wizyta niszczyciela to demonstracja: "jesteśmy silni, zwarci i gotowi". Tylko że jego zdolności wykrycia nisko lecących celów nad lądem będą ograniczone. Inaczej mogłaby wyglądać sytuacja przy pracy w systemie i wsparciu z kosmosu i z radarów lotniczych - chociaż i w tym przypadku czynnikiem obniżającym efektywność użycia rakiet A15/30 będzie zasięg i czas.