Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

"Nasze wybrzeże jest gołe". Potężny okręt wojenny płynie do Polski

Na Bałtyk, jak poinformował w środę minister obrony, płynie włoski okręt wojenny. Jest to niszczyciel rakietowy Caio Duilio. To jeden z najnowocześniejszych okrętów w Europie, o ogromnych możliwościach bojowych. Ale nie nieograniczonych.

"Nasze wybrzeże jest gołe". Potężny okręt wojenny płynie do Polski
Włoski niszczyciel rakietowy Caio Duilio płynie na Bałtyk (domena publiczna)

Informację o wsparciu polskich możliwości przez włoską marynarkę podało w środę ministerstwo obrony. Jednostka włoskiej Marina Militare ma współchronić polskie wybrzeże. Należy przyjąć, że przed zagrożeniem z obwodu królewieckiego.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Wedle informacji, które pojawiają się w przestrzeni medialnej, będzie to niszczyciel rakietowy Caio Duilio. To dobra wiadomość, ponieważ jest to jedna z bardziej nowoczesnych jednostek marynarki wojennej w Europie. Zbudowana w pierwszej dekadzie XXI w., do służby weszła 12 lat temu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Pierwszy raz od czasów zimnej wojny. "Nie wykluczamy ochrony granic Rosji"

Gołe wybrzeże

Caio Duilio ma swoją jednostkę siostrzaną. To Andrea Doria - drugi z niszczycieli rakietowych, którymi dysponuje silna, dobrze zorganizowana Marina Militare. Wywodzi się ona z marynarki wojennej Królestwa Włoch, istniejącej do 1946 r.

Na razie szczegóły wizyty jednostki nie są znane. W sobotę wejdzie prawdopodobnie do portu w Gdyni, nie wiadomo jednak jak długo zostanie w Polsce. Co o nim wiemy? Komandor Mirosław Ogrodniczuk w przeszłości odpowiedzialny za analizy i użycie Marynarki Wojennej w Zarządzie Planowania Operacyjnego - P3 Sztabu Generalnego WP mówi, że to zupełnie inny typ okrętów, niż te, które MW do tej pory użytkowała.

Mają inną konfigurację uzbrojenia rakietowego i rakiet przeciwlotniczych niż to, co my chcemy mieć na "Mieczniku". Myślę, że ta wizyta jest pokłosiem tego, co się wydarzyło w grudniu. Nasze wybrzeże jest gołe, jeśli chodzi o obronę powietrzną. Od strony morza najłatwiej wejść w przestrzeń naszego kraju. Prawdopodobnie zadaniem tego okrętu będzie ochrona przed ewentualnymi działaniami ofensywnymi formacji rosyjskich z obszaru obwodu królewieckiego - mówi o2.pl kmdr Ogrodniczuk.

Następnie dodaje, że to jeden z najnowocześniejszych okrętów w Europie, zbudowany, zwodowany w I dekadzie XXI w. Być może więc zbliża się do okresu modernizacji, niemniej nie traci nic ze swoich wartości bojowych. Modernizacja prawdopodobnie dotyczyć będzie nowego systemu walki i ewentualnie przystosowania do nowych pocisków rakietowych w przyszłość.

Zaletą jego systemu zarządzania walką jest to, że może śledzić od 16 do 32 własnych, wystrzelonych przez siebie pocisków jednocześnie. Wybór celów, ich śledzenie, identyfikowanie – to wszystko odbywa się w trybie w pełni zautomatyzowanym. Możliwości obserwacji radiolokacyjnej tego okrętu, w przypadku jego wejścia na Bałtyk, pokryją praktycznie cały obszar operacyjnego zainteresowania MW - konkluduje komandor.

Chodzi o to by plusy...

Zalety jednostki dostrzega także inny były polski marynarz. Wysoki rangą oficer, z doświadczeniem m.in. w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i Polskiej Grupie Zbrojeniowej (prosi o nieujawnianie nazwiska) mówi, że okręt ma szanse być realnym wzmocnieniem naszej obrony przeciwlotniczej.

Do tego zadania rakiety Aster 15/30 będą dobre. Mają zasięg od 30 do nawet 120 km, zależnie od wersji. Sprawdziłem jego stację radiolokacyjną. To dobry sprzęt Thalesa/Selexa i powinien "widzieć" rakiety balistyczne nad Ukrainą - mówi rozmówca o2.pl.

Rakiety Aster odpalane są z wyrzutni VLS. To tzw. Vertical launching system - wyrzutnia, w której pociski odpalane są pionowo. Ma ona tę przewagę nad wyrzutniami kierunkowymi, że nie wymaga zwrócenia jej w stronę celu. Następuje odpalenie i pocisk rusza na spotkanie rakiety, pocisku czy innego obiektu, przeznaczonego do zniszczenia.

... nie przysłoniły minusów

Ale dostrzega i wady. Pobyt włoskiego okrętu nie poprawi, jak mówi, wykrywalności małych, manewrujących obiektów o małych skutecznych powierzchniach odbicia (SPO). A właśnie taki obiekt - rosyjski pocisk manewrujący - spadł prawdopodobnie w grudniu pod Bydgoszczą.

Jeżeli to Radar S1850M, to konstrukcja pokrewna z systemem SMART-L Thales/Selex radar dalekiego zasięgu pracujący w NATO-wskim paśmie D (1-2 GHz). Cele o niskim SPO wykrywa ponoć w odległości do ok. 65 km. To nie wystarczy do poszukiwania i wykrywania celów nad lądem przy granicy z Ukrainą. Zresztą ten parametr jest określany przez producenta na potrzeby "okrętowe" - dodaje marynarz.

W jego ocenie wizyta Caio Duilio pozostaje raczej bez związku z rakietą spod Bydgoszczy. Ta operacja musiała być, jak przekonuje, uzgodniona wcześniej, w ramach wsparcia sojuszniczego, nie podczas wizyty Mariusza Błaszczaka we Włoszech.

Teraz to dopiero dziwne zagrywki, a ogłaszanie wizyty w takim momencie to odciągnie uwagi od rzeczywistości i realnych zdarzeń. Zainwestowaliśmy duże pieniądze w stacje radiolokacyjne na wschodzie kraju także w ramach NATO Security Investment Programme. I co? Nic się nie stało? - pyta gorzko rozmówca o2.pl.

Wracając do samego okrętu, marynarz dodaje, że program jego budowy też nie do końca się udał. Docelowo, jednostek tego rodzaju miało być więcej i dla trzech państw. Wyszły cztery jednostki, tylko dla Francji i Włoch (po dwie dla każdego z krajów), z dedykowanym sprzętem i uzbrojeniem.

Wyposażony w pociski Aster 15/30 wypełni lukę w obronie dla Gdyni i całego Trójmiasta. Z pewnością stanie się celem i obiektem zainteresowania Królewca. Co do ochrony naszej wschodniej i południowo-wschodniej granicy, marynarz jest mniej optymistyczny.

Oprócz zasięgu ważne są także ukształtowanie terenu i wysokość, na jakiej poruszają się rosyjskie pociski manewrujące. Dlatego, gdyby znowu pojawiło się takie zagrożenie, jak w przypadku rakiety spod Bydgoszczy, sytuacja się skomplikuje.

Jeśli będą leciały w naszą stronę pociski z Ukrainy czy Białorusi, to on może ich nawet nie dostrzec. Wyjątek stanowią pociski balistyczne, co potwierdziły próby Brytyjczyków. Podobna stacja radiolokacyjna do tej, na włoskim niszczycielu, miała wykryć pocisk z odległości nawet ok. 1500 km. Tyle że pociski balistyczne mają trajektorię stałą, a pociski manewrujące, jak sama nazwa wskazuje - zmienną. W dodatku lecą na innych wysokościach.

Marynarz puentuje, że dla niego wizyta niszczyciela to demonstracja: "jesteśmy silni, zwarci i gotowi". Tylko że jego zdolności wykrycia nisko lecących celów nad lądem będą ograniczone. Inaczej mogłaby wyglądać sytuacja przy pracy w systemie i wsparciu z kosmosu i z radarów lotniczych - chociaż i w tym przypadku czynnikiem obniżającym efektywność użycia rakiet A15/30 będzie zasięg i czas.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić