Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Nawet 320 metrów. Rosjanie zejdą pod ziemię? "To będzie krwawa jatka"

Rosjanie zbliżają się, a według części źródeł weszli już na teren zakładów AZOM w Bachmucie. W podziemiach zakładów ma się znajdować ogromna, sięgająca nawet 320 metrów w głąb sieć tuneli. – To będzie krwawa jatka – komentuje dla o2.pl były żołnierz GROM Wojciech Staniuk.

Nawet 320 metrów. Rosjanie zejdą pod ziemię? "To będzie krwawa jatka"
Na zdjęciu satelitarnym widać ogromne zniszczenia w Bachmucie. Teraz Rosjanie planują zdobyć ogromny kompleks przemysłowy AZOM (Getty Images)

Na myśl od razu przychodzi porównanie z Azowstalem - kombinatem metalurgicznym w Mariupolu, gdzie kilka miesięcy temu Ukraińcy bohatersko bronili się przed najeźdźcami. Jeśli kompleks w Bachmucie został do obrony przygotowany w podobny sposób, to Rosjanie będą mieli niezwykle ciężką przeprawę.

Pełna nazwa kompleksu w Bachmucie to Artemiwśki Zakład Obróbki Metali Kolorowych (AZOM). Artemiwśki, bo do 2016 r. miasto nazywało się Artemiwśk. AZOM powstał w latach 50. ubiegłego wieku i jest wiodącym przedsiębiorstwem metalurgicznym w Ukrainie.

Teren ten jest rozległy i silnie ufortyfikowany, dlatego media brytyjskie i ukraińskie przekonują, że obrona kompleksu może być pułapką dla Rosjan. Ma doprowadzić do wyniszczenia ich sił ludzkich i zasobów sprzętu - prawdopodobnie w celu spowolnienia postępów rosyjskich w Donbasie. Podobnie było m.in. w przypadku miasta Sołedar.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Do czego dąży Rosja w Donbasie? Gen. Bieniek wyjaśnia strategię

Relacja z Bachmutu. "To gorsze niż Stalingrad"

Do walki o AZOM Rosjanie mieli rzucić najemników z Grupy Wagnera. W niedzielę wieczorem prorosyjskie kanały na Telegramie informowały, że wagnerowcy dokonali szturmu na zakłady, a walki mają się toczyć nawet 320 metrów pod ziemią, bo tak głęboko sięgają tunele na terenie kompleksu.

Strona ukraińska jak dotąd nie potwierdziła tych doniesień. Amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW) przekazał z kolei w sobotę, że Rosjanie istotnie znajdują się w pobliżu kompleksu, ale nie robią postępów.

W sieci tymczasem od kilku dni krąży nagranie ukraińskiego wojskowego, który opowiedział o sytuacji w rejonie zakładów. Wojskowy przekonywał, że Rosjanie pojawili się na północnych obrzeżach miasta, w okolicy AZOM, i wdzierają się za linie ukraińskie. "To gorsze niż Stalingrad" - stwierdził obrońca miasta w krótkim nagraniu.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Bitwa o AZOM w Bachmucie. "Czarna taktyka"

Rosjanie nie będą mieli na terenie zakładów łatwego zadania. Walka na terenie przemysłowym to dla napastników istne piekło. Były żołnierz jednostki GROM i oficer Agencji Wywiadu Wojciech Staniuk mówi w rozmowie z o2.pl, że będzie to "krwawa jatka". Bo oprócz opanowania terenu takiego zakładu, trzeba będzie go później przejąć, czyli m.in. rozminować.

Do tego są potrzebni ludzie, którzy są przygotowywani latami, wyposażeni w odpowiedni sprzęt. I muszą jeszcze przeżyć, a to nie jest takie łatwe. Teren zurbanizowany zajmuje się stosunkowo łatwo. Z zakładem pracy jest zupełnie inaczej, to teren silnie broniony i umocniony. Dlatego atakujący starają się, aby przejąć zakład już opuszczony przez obrońców. To jest tzw. "czarna taktyka" – walka w pomieszczeniach – komentuje Staniuk.

– A nie daj Boże walczyć w silosach, pod ziemią. Tam walczy się na krótkich dystansach. Walka w obiektach przemysłowych jest niebywale trudna – dodaje.

Wymienia też wszystko to, co działa na rzecz obrońców. Przypomina, że w tego rodzaju zakładach i fabrykach jest wiele przewodów, np. wysokiego ciśnienia, kabli elektrycznych i rur.

– Obrońcy mogą się chować, bronić i choćby ostrzeliwać, a napastnik będzie miał bardzo utrudnione podejście do nich. Do tego dochodzą użyte materiały – żelbet, wysokogatunkowa stal. Konstrukcja takiego zakładu powinna być odporniejsza niż zwykłego budynku. A zarazem w środku fabryki bardzo łatwo coś uszkodzić. W hutach i stalowniach wykorzystuje się gazy i kwasy, obrońcy z pewnością zrobią z tego użytek – podkreślił Staniuk.

Łatwo ukryć przewody, kable sterujące, urządzenia radiowe. Żołnierz zwykle patrzy dookoła siebie i nieco nad głowę, a przy hali przemysłowej, wysokiej na kilka metrów, łatwo zostawić "niespodzianki" takie jak ukryte miny czy ładunki wybuchowe. Decyzja o zajęciu zakładów to będzie dla Rosjan krwawa jatka – mówi oficer.

Do tego, jak mówi specjalista w zakresie umocnień i fortyfikacji Aleksander Fiedorek, zakład może być dodatkowo umocniony. To fabryka projektowana i budowana w czasach głębokiego Związku Radzieckiego, powinna więc być bardzo dobrze zabezpieczona.

Sądzę, że podobnie jak w Azowstalu w Mariupolu, znajdują się tam schrony i podziemne ukrycia dla minimum jednej zmiany pracowników. Do tego dochodzą dwa ujęcia wody, minimum dwie drogi dojazdowe. A także stanowisko kierowania zakładem i - nie wykluczam - stanowisko zapasowe. Taki zakład miał przetrwać i funkcjonować w warunkach pobliskiego uderzenia jądrowego, takie były standardy ówczesnego budownictwa – przekonuje.

Dalsza część tekstu pod mapką

Walki pod ziemią Bachmutu. "W starym stylu, na ślepo"

Druga kwestia to sprawa walki podziemnej. Doniesienia tego rodzaju, jak wspomnieliśmy, zaczęły się już pojawiać, ale należy do nich podchodzić z ostrożnością.

Gdyby walki faktycznie toczyły się w podziemiach, to byłyby piekielnie trudne. W ciągu ostatnich dwóch dekad tego rodzaju starcia zostały zapamiętanie głównie z walk w afgańskim masywie Tora Bora. Wtedy Amerykanie walczyli z kryjącymi się w jaskiniach talibami.

Wojciech Staniuk przypomina, że również w okresie I wojny światowej, podczas działań minerskich dochodziło do walk podziemnych. Zespoły minerskie i saperskie obu stron prowadziły pod powierzchnią ziemi walkę na śmierć i życie, często dochodziło do walk wręcz. To niezwykle trudny teren do prowadzenia działań zbrojnych. W kopalniach są komory, chodniki, sztolnie, kanały, zaułki – jest gdzie się kryć i walczyć. Ukraińcy mają wiedzę, jaki jest rozkład pomieszczeń. Rosjanie - niekoniecznie.

A przecież jest także kwestia łączności, która pod ziemią też ma swoje ograniczenia. Łączność w grupie może zostanie ale z dowództwem już się nie skontaktują. I to będzie walka w starym stylu, trochę na ślepo, bez kontaktu z dowództwem - mówi oficer.

Jeśli do takich walk dochodziło lub dojdzie, to obrońcy z dużą pewnością wykorzystają brak koordynacji i łączności. Do tego dochodzą wysoka temperatura i słaba widoczność, a noktowizja ma swoje ograniczenia, jeśli chodzi o czas pracy zasilania. Staniuk nadmienia, że do walki na takim terenie powinno się żołnierzy przygotowywać i trenować latami, a jego zdobywanie powinno się powierzyć jednostkom specjalnym, nie zaś - tak jak to robi Rosja - najemnikom.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić