"Nieprzespana noc". Mieszkaniec Chełma o nocy z rosyjskimi dronami
Rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Polska w odpowiedzi zestrzeliła je. - Mamy za sobą nieprzespaną noc. Moja partnerka mnie obudziła i powiedziała, że coś się dzieje - mówi o2.pl pan Robert, mieszkaniec Chełma, który pokazał również jak obecnie wygląda miasto.
W nocy z wtorku na środę polska przestrzeń powietrzna została naruszona przez rosyjskie drony. Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych potwierdziło, że obiekty te zostały zestrzelone, co wywołało szeroką reakcję zarówno w kraju, jak i za granicą.
Trwają działania związane z poszukiwaniem i wskazaniem miejsc możliwego upadku elementów obiektów. Szczątki drona spadły na dom i stojący obok samochód w Wyrykach pod Włodawą, obiekty znaleziono też w Czosnówce koło Białej Podlaskiej oraz w powiecie opoczyńskim w woj. łódzkim.
Zdecydowanie najbardziej narażona w czasie ataku dronów na Polskę była Lubelszczyzna. Dotarliśmy do mieszkańca Chełma, miejscowości położonej 20 km od granicy z Ukrainą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemysław Klima stał się fanem... głodówek. "Nie jem po 3-4 dni. Polecam każdemu". Co mu dają te głodówki?
Mamy za sobą nieprzespaną noc. Moja partnerka mnie obudziła i powiedziała, że coś się dzieje. Zaczęliśmy sprawdzać informacje. Na lokalnych grupach ludzie od rana przesyłali sobie informacje o szkodach, lotach tych obiektów i o tym, gdzie były słyszane - mówi nam pan Robert proszący o zachowanie anonimowości. - Wiem, że znacznie bardziej na obecność tych dronów narażony był Zamość i przede wszystkim Włodawa.
Nasz rozmówca pracuje na lokalnym targowisku. Przekonuje, że mieszkańcy miasta stosują się do apeli polskich władz, aby pozostać w domu. - Normalnie od godz. 8 mamy ogromny ruch na stoiskach. Dziś przyszło zaledwie kilka osób. Dodatkowo teren patrolowała policja. Widać, że coś się wydarzyło i ludzie wzięli sobie to do serca - tłumaczy pan Robert i pokazuje zdjęcia ze wspomnianego miejsca.
Mieszkaniec Chełma dodaje, że dotychczas w przypadku zmasowanych ataków na zachodnią Ukrainę, zamieszkujący przygraniczne miejscowości byli regularnie informowani o działaniach np. poprzez alerty. - Ludzie niestety czują obawę. Boją się zwłaszcza osoby starsze - mówi nam.
Procedury zadziałały, proces decyzyjny był bez zarzutu, zagrożenie zostało wyeliminowane dzięki zdecydowanej postawie dowódców, żołnierzy, pilotów i także sojuszników. Mamy do czynienia najprawdopodobniej z prowokacją na dużą skalę - mówił premier Donald Tusk.
Mateusz Kaluga, dziennikarz o2.pl