Nowa teoria o katastrofie promu Jan Heweliusz. "Chcieli sobie ułatwić życie"
W styczniu minęły 32 lata od tragedii promu Jan Heweliusz, która wciąż budzi emocje i pytania. Adam Zadworny, autor książki o katastrofie, w rozmowie z "Faktem" ujawnia nieznane wcześniej szczegóły.
Najważniejsze informacje
- W katastrofie zginęło 56 osób, a przyczyny nadal pozostają niejasne.
- Adam Zadworny przedstawia nową teorię o możliwej zmowie marynarzy.
- Dokonano ustaleń, że prom miał wiele nieudokumentowanych przechyłów.
Katastrofa promu Jan Heweliusz z 1993 r. pozostaje jedną z największych tragedii morskich Polski. Zginęło 56 osób, a wiele pytań wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Adam Zadworny, autor książki o tamtych wydarzeniach, w rozmowie z "Faktem" odsłania nowe aspekty przypadku, które mogą zmienić percepcję tragedii.
Autor podkreśla, że jego celem było uporządkowanie faktów i obalenie mitów narosłych wokół sprawy.
Wiedziałem, że ta sprawa jest bardzo zakłamana, więc założyłem sobie, że jak uda mi się ją chociaż odkłamać, to już będzie sukces. I wydaje mi się, że to się w jakiejś dużej mierze udało - przyznaje.
Niecodzienne odkrycie. Odkopali list w butelce z I wojny światowej
Wskazuje na dokumenty pokazujące, że problemy z bezpieczeństwem statku znano od lat, a instytucje nie reagowały adekwatnie. Zadworny zwraca uwagę na alarmy dotyczące dużych przechyłów jednostki, które pojawiały się już pod koniec lat 70.
Po kolejnym przechyle w następnym roku powstał następny raport, ale państwowe instytucje nadal nie reagowały. Jeśli więc ktoś ponosi odpowiedzialność za te zaniedbania, to Polskie Linie Oceaniczne, państwowy armator, do którego statek należał do końca oraz instytucje takie jak Polski Rejestr Statków, które dopuściły go do żeglugi -opowiada Zadworny.
Po latach Izba Morska w Gdyni orzekła, że prom nie był zdatny do rejsu 13 stycznia 1993 r.
W archiwach Izby Morskiej autor naliczył długą listę poważnych zdarzeń. - Żaden polski statek nie miał ich aż tylu. A mówimy tylko o tych najpoważniejszych awariach i wypadkach - mówi autor. Dodaje, że nie wszystkie groźne przechyły odnotowano w oficjalnych zestawieniach.
Wiem, że oprócz tego był jeszcze cały ciąg groźnych przechyłów na morzu, których nie odnotowano na tej liście. Już w listopadzie 1977 roku, kilka tygodni po wodowaniu Heweliusz przechylił się w morzu o 35 stopni, powstał nawet stosowny raport, ale nic z tym nie zrobiono - podkreśla.
Jak dodaje, wciąż pojawia się nowa teoria, której nie ma w oficjalnych aktach, sugerująca, że do katastrofy mogła przyczynić się zmowa grupy marynarzy, którzy chcieli sobie ułatwić życie. Jego zdaniem to może być jeden z kilku czynników, które złożyły się na tragedię.
Wielu rozmówców z kręgów morskich, w tym ławnik z Izby Morskiej, potwierdzało, że taka teoria jest całkiem możliwa. Jak przy każdej wielkiej katastrofie, przyczyny są złożone, a zaniedbania nakładają się na siebie. Gdy do tych zaniedbań dodamy huragan, mamy receptę na katastrofę. W takich sytuacjach najczęściej nie ma jednej przyczyny, a wiele czynników łączy się, prowadząc do tragicznego finału - dodaje.
9 osób ocalało z katastrofy
Do zatonięcia promu "Jan Heweliusz" doszło 14 stycznia 1993 roku, niedaleko niemieckiej wyspy Rugia. W katastrofie zginęło 56 osób. Wielu ciał nie odnaleziono. Według oficjalnych danych, służby ratownicze uratowały 9 osób. Wśród nich był II elektryk załogi, Grzegorz Sudwoj.