Odebrali im synka, bo są niepełnosprawni. "Poczułam się gorzej jak śmieć"
Patrycja i Łukasz nie widzieli synka od miesiąca. Mały Antoś przebywa w rodzinie zastępczej, w odległości 500 km od biologicznych rodziców. Rodzina została skazana na rozłąkę, ponieważ szpital w Jeleniej Górze uznał, że rodzice - ze względu na ich choroby - nie poradzą sobie z opieką nad dzieckiem. Kilka tygodni temu bulwersujący temat nagłośnili "Reporterzy". Co się od tej pory zmieniło?
O tej sprawie zrobiło się głośno, gdy TVP1 opublikowało poruszający reportaż. Patrycja i Łukasz od dawna marzyli o dziecku, a ich marzenie spełniło się 20 lutego. Na świat przyszedł zdrowy chłopiec - Antoś. Urodził się w szpitalu w Jeleniej Górze.
Niestety radość Patrycji i Łukasza nie trwała zbyt długo. Zrozpaczeni rodzice wrócili do domu bez dziecka. Od kilku miesięcy chłopcem zajmują się obcy ludzie.
Stało się tak, ponieważ rodzice Antosia mają problemy zdrowotne. Kobieta jest niepełnosprawna, nie porusza się samodzielnie. Jej partner choruje na schizofrenię i - jak sam podkreśla - od 21 lat jest pod stałą opieką lekarzy. Choroba nie przeszkadza mu jednak w codziennym funkcjonowaniu. Mężczyzna wspiera ukochaną i każdego dnia otacza ją opieką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oceniła początek sezonu. "Kierunki zagraniczne sprawdzają się bardzo dobrze"
Mimo to, po dobie obserwacji, szefostwo Wojewódzkiego Centrum Szpitalnego w Jeleniej Górze zdecydowało że nie wyda rodzicom dziecka do domu. Akurat w tym przypadku urzędnicy zareagowali bardzo sprawnie. Złożono wniosek do Miejsko–Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lwówku Śląskim, następnie sprawą zajął się sąd.
Antoś, po trzech miesiącach spędzonych w szpitalu, zgodnie z decyzją Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, trafił do rodziny zastępczej, która mieszaka ponad 500 km od biologicznych rodziców chłopca.
"Poczułam się gorzej jak śmieć"
Historia tej rodziny poruszyła widzów i internautów. Pojawiły się liczne głosy, że rodzice Antosia zasługiwali na szansę, a decyzja o odebraniu im dziecka była bezduszna. Dziennikarze TVP wrócili do Lwówka Śląskiego po kilku tygodniach, by sprawdzić, czy coś się w tej sprawie zmieniło.
Okazuje się, że po emisji reportażu, rodzinie przydzielono asystenta.
Po tym, jak obejrzałem materiał w TVP, zaleciłem MOPS-owi nadanie asystenta rodziny, niezależnie od tego, kiedy dziecko wróci do rodziny, na co wszyscy czekamy - mówi dziennikarzom TVP1 Dawid Kobiałek, burmistrz Lwówka Śląskiego.
W sprawę zaangażowali się Rzecznik Praw Dziecka i Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, który zadeklarował, że pomoże rodzinie zorganizować wizytę u Antosia. Ruszyły też kontrole działań podjętych przez urzędników.
Rodzina otrzyma pomoc w przystosowaniu mieszkania dla mamy i dziecka. Ponadto do sądu wystosowano dwa wnioski: o zabezpieczenie "jakiejkolwiek formy kontaktu" z dzieckiem oraz - o tzw. urlopowanie małoletniego.
Mam nadzieję, że te wszystkie osoby nam pomogą, że asystent nam pomoże, wesprze nas, a nie że będzie nas atakować po prostu - podkreśla matka Antosia.
Na chłopca wciąż czekają ubranka, kosmetyki i zabawki, zgromadzone przez Patrycję i Łukasza. W reportażu TVP widać ogromne cierpienie matki dziecka. Kobieta nie potrafi powstrzymać łez.
Jak zabrali Antosia, to my zostaliśmy tam sami. Nikt do nas nie przyszedł. Poczułam się gorzej jak śmieć - mówi zrozpaczona Patrycja.
Źrodło: "Reporterzy", Onet, "Gazeta Wyborcza"