Pies czeka na właściciela, który zginął w pożarze. W sieci poruszenie
Pożar drewnianego domu w Radzyniu Podlaskim zakończył się śmiercią 53-letniego mężczyzny. Strażacy uratowali jego psa, który od tamtej pory nie oddala się z miejsca zdarzenia. "Nie wie, że jego pan już nie wróci" - opisuje działacz społeczny Damian Żurawski. Internauci są poruszeni.
Pożar w Radzyniu Podlaskim wybuchł w nocy z czwartku na piątek (21 listopada). W wyniku akcji gaśniczej strażacy odnaleźli w budynku ciało 53-letniego mężczyzny. Po wyważeniu drzwi z płomieni wybiegł jego pies.
Jak relacjonował lokalny tygodnik "Wspólnota radzyńska", pies nie próbował uciekać w dal, tylko wrócił i krąży po podwórku wokół spalonego domu, jakby szukał właściciela. Sprawą zainteresował się działacz społeczny pomagający zwierzętom w potrzebie.
Chodzi wokół spalonego domu, kręci się po podwórku, szuka. Bo nie wie, że jego pan już nie wróci. On tylko czeka. [...] Powiem Wam jedno — czasem mam wrażenie, że to nie ludzie uczą psy wierności. To psy próbują nauczyć jej nas — opisał na Facebooku Damian Żurawski.
Atak zimy w Polsce. Nagrania z Podkarpacia
Mieszkańcy przynoszą psu jedzenie i obserwują, jak cierpliwie stoi przed spalonym domem i czeka na gospodarza. Zwierzę nie jest przystosowane do życia w lesie, więc bez pomocy ludzi na dłuższą metę sobie nie poradzi.
Niech ta historia dotrze jak najdalej. Może ktoś z dobrym sercem da temu wiernemu przyjacielowi nowy dom? - zapytał działacz.
Choć pies niewątpliwie jest przywiązany do miejsca i swojego pana, konieczne jest działanie. Jeśli nie zostanie przygarnięty przez okolicznych mieszkańców, może trafić do schroniska.
Internauci poruszeni historią psa z Radzynia Podlaskiego
Zdarzenie z Radzynia Podlaskiego wzbudziło sporo emocji wśród internautów. Część osób zaoferowała pomoc, wskazując odpowiednie placówki, które mogłyby zająć się zagubionym psem. Inni dzielili się własnymi doświadczeniami.
"Biedny. Oby znalazł się ktoś, kto otworzy serce dla przyjaciela", "Wzruszyłam się. Mam nadzieję, że tego pieska czeka jeszcze coś dobrego", "A rodzina zmarłego gdzie?", "Podobna sytuacja była u mnie. Przygarnęłam psa, bo zmarł jego opiekun. Nikt się nim nie zaopiekował i przez ponad tydzień biedny siedział pod drzwiami domu i czekał kiedy mu ktoś je otworzy. Doczekał domku u mnie" - czytamy na Facebooku.