Policja nie chciała chrześcijan na dworcu. "Nie są tu, by was słuchać"
W centrum Londynu, przy stacji King's Cross, doszło do kontrowersyjnej interwencji policji wobec grupy chrześcijan głoszących Ewangelię. Pomiędzy nimi a funkcjonariuszką nawiązała się krótka rozmowa. Incydent skomentowali oburzeni internauci.
Brytyjska policjantka podeszła do grupy chrześcijan, którzy śpiewali i głosili Ewangelię na hali dla podróżnych przy londyńskiej stacji King's Cross. Na nagraniu słychać, jak przekazuje im, że zachowują się zbyt głośno i przeszkadzają osobom korzystającym z dworca.
Ci ludzie po prostu chcą odbyć swoją podróż, nie są tutaj, by was słuchać — argumentowała.
Jedna z chrześcijanek zapytała, czy gdyby grała jakąś radosną piosenkę, wtedy też byłoby to uznane za niestosowne. Wówczas usłyszała od policjantki słowa, które później stały się powodem do krytyki ze strony internautów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policjanci ze Słowacji nie mają litości. "Mandat to ok. 800 euro"
Po prostu uważam, że to jest niewłaściwe — odparła przedstawicielka organów porządkowych.
Mon B, lider będącej na miejscu organizacji Mad 4 Jesus Ministries, napisał na Instagramie, że opinia funkcjonariuszki była "niepotrzebna". W podobnym tonie wypowiedzieli się oburzeni internauci.
Krytykowano policjantkę za to, że wyraziła swoje poglądy, a nie skupiała się jedynie na łapaniu przestępców. Zwracano też uwagę, że brytyjskie prawo dopuszcza możliwość wyrażania przekonań religijnych w miejscach publicznych.
"Nie jestem religijny, ale nie przeszkadza mi, co katolicy mają do powiedzenia", "Nie płacą jej za komentarze, a za ochronę społeczeństwa", "Nikogo nie obchodzi, co policja myśli, dopóki nie łamiecie prawa", "Ciekawe, czy zrobiłaby to samo w innych podobnych przypadkach" - czytamy na Instagramie.
Chrześcijanie upomniani na stacji King's Cross. Wyjaśnienia policji
W "Daily Mail" przedstawiono stanowisko służb. Wyjaśniono, że interwencja nie była naruszeniem prawa do wolności wyznania i treścią przekazu, a jedynie występami publicznymi, które nie miały wymaganych zezwoleń.
Część internautów przyznała im rację, jednak większość komentarzy negatywnie oceniała te działania. W Wielkiej Brytanii zdarzały się przypadki, gdy zatrzymani chrześcijanie głoszący swoje poglądy na ulicy domagali się odszkodowań od policji.
W tym przypadku może być podobnie, jednak nie wiadomo, czy członkowie Mad 4 Jesus Ministries się na to zdecydują. Nie byłby to precedens — BBC w 2013 roku informowało, że pastor Robert Hughes z Essex (zatrzymany za rzekome łamanie porządku) otrzymał 2500 funtów zadośćuczynienia.