Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Łukasz Dynowski
Łukasz Dynowski | 

Prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs dla o2.pl: Donald Trump ma absolutną rację

- Każda opcja jest możliwa - mówi o2.pl Edgars Rinkēvičs, prezydent Łotwy, pytany o to, czy Rosja zaatakuje kolejny kraj. - Zgadzam się z tym, co prezydent Trump mówi o konieczności zwiększania wydatków na obronność. Ma absolutną rację - podkreśla przywódca państwa sąsiadującego z Rosją.

Prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs dla o2.pl: Donald Trump ma absolutną rację
- Powinniśmy zachować spokój i pozostać w sojuszu z USA - mówi o2.pl Edgars Rinkēvičs, prezydent Łotwy (NurPhoto via Getty Images, Andrzej Iwanczuk)
  • Na Łotwie żyje ok. 1,8 mln ludzi, z czego mniej więcej jedna czwarta ma rosyjskie korzenie.
  • Łotwa dzieli z Rosją granicę o długości ok. 283 km. Wzdłuż granicy buduje płot i rozstawia "zęby smoka". W 2023 r., w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, Łotwa przywróciła obowiązkową służbę wojskową, zniesioną 1 stycznia 2007 r.
  • W rozmowie z o2.pl prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs wyraża pewność, że Stany Zjednoczone pod przywództwem Donalda Trumpa dalej będą stać po stronie Europy: - Wszystkie rozmowy, jakie odbyliśmy ostatnio z wysokiej rangi urzędnikami USA, stanowiły jasny sygnał, że USA pozostaną w NATO i będą honorować artykuł 5. Sojuszu Północnoatlantyckiego.
  • - Prawda jest taka, że nie mamy w tej chwili żadnej magicznej alternatywy. Nie ma substytutu potęgi Stanów Zjednoczonych - podkreśla prezydent Rinkēvičs.

Łukasz Dynowski, dziennikarz o2.pl: Panie prezydencie, ludzie w Europie, a przynajmniej w naszej części Europy, zadają sobie pytanie: czy Rosja pójdzie dalej? Obserwując to, co się dzieje, sądzi pan, że to możliwe i że kolejnym celem może być któryś z krajów bałtyckich, np. Łotwa?

Edgars Rinkēvičs, prezydent Łotwy: Nie można wykluczyć żadnego scenariusza. Wszystkie dyskusje na szczeblu politycznym, które miały miejsce na przestrzeni ostatniego roku, wszelkie głosy ekspertów i raporty wywiadów państw NATO i UE wskazują, że każda opcja jest możliwa.

Musimy być czujni. Z drugiej strony nie powinniśmy jednak wyolbrzymiać zagrożenia. Z dwóch powodów. Po pierwsze - Ukraina dalej walczy. Po drugie - jeśli kraje NATO w Europie zwiększą wydatki na obronność i będą rozwijać przemysł obronny, to wierzę, że Rosja nie zdecyduje się na konwencjonalny atak. Co innego ataki niekonwencjonalne, wojna hybrydowa - to jest coś, co obserwujemy na Łotwie czy w Polsce już od dłuższego czasu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Jak administracja Trumpa widzi Polskę? "Wiedzą, jaką robotę wykonujemy"

W odpowiedzi na rosyjską agresję w pana kraju przywrócona została obowiązkowa służba wojskowa. Jakie są założenia tej decyzji, jak dużą armię chce pan zbudować?

Dyskusje na ten temat zaczęły się w 2022 roku, po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę, ale wiedzieliśmy, że trzeba to zrobić trochę inaczej niż w latach 90. czy na początku lat dwutysięcznych.

Głównym celem poboru, czy też, jak to nazywamy - Państwowej Służby Obrony, jest wyszkolenie wystarczającej liczby mężczyzn i kobiet, którzy w razie ataku będą w stanie stawić opór agresorowi. Dzieje się to wszystko stopniowo, bo nie da się tego zrobić, kiedy nie ma odpowiedniej infrastruktury i instruktorów.

Dzisiaj w wojsku mamy głównie ochotników, którzy z własnej woli przechodzą trwające 11 miesięcy szkolenie wojskowe. Wielu z nich zostaje potem w armii - co roku to mniej więcej 30-40 proc. spośród tych osób.

W sumie nasze wojsko liczy teraz ok. 20 tys. żołnierzy, chcemy zwiększyć ten stan do 31 tys., a potem do 38 tys. Nie jest to bardzo duża liczba, ale wierzymy, że na tę chwilę wystarczy. Natomiast jeśli sytuacja międzynarodowa się zmieni, to oczywiście wszystkie decyzje dotyczące obronności będziemy poddawać ponownej ocenie.

Tabliczka z napisem "Stop - granica państwa" w trzech językach
Tabliczka z napisem "Stop - granica państwa" w trzech językach. Znajduje się w mieście Kārsava przy granicy z Rosją (EPA, PAP, Alexander Welscher)

W niedawnym wywiadzie dla Sky News stwierdził pan, że inne europejskie kraje też powinny przywrócić obowiązkową służbę wojskową. Ma pan na myśli całą Europę czy tylko państwa położone blisko Rosji, w tym Polskę?

To oczywiście decyzja, którą każdy kraj podejmuje indywidualnie. Mi chodzi głównie o kraje europejskie należące do NATO. Ale jeśli inne państwa też by chciały pójść tą drogą, to dlaczego nie? Nie tylko my - państwa na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego - mierzymy się z wyzwaniami. W innych częściach Europy też jest sporo problemów.

Pobór wojskowy to jedno, ale Łotwa buduje też płot na granicy i rozstawia przy niej "zęby smoka", czyli zapory, które mają na celu powstrzymanie m.in. czołgów. Jakie jeszcze kroki podejmuje pana kraj, aby przygotować się na ewentualną rosyjską agresję?

Płot służy głównie do obrony przed wojną hybrydową prowadzoną przez Aleksandra Łukaszenkę. Ale nie możemy wykluczyć, co pokazuje przykład Finlandii, że także nasza granica z Rosją stanie się miejscem prowadzenia takich działań.

Poza tym zwiększamy produkcję dronów - dla Ukrainy, ale też dla nas samych. Mamy również wspomniane "zęby smoka" i inne rodzaje infrastruktury wojskowej na naszej wschodniej granicy, które zostały już zaimplementowane lub są implementowane w tym momencie. Koordynujemy nasze działania w tej materii z sąsiadami z Litwy i Estonii.

Dodatkowo podjęliśmy decyzję - my, kraje bałtyckie, wraz z Polską, a ostatnio to samo zrobiła Finlandia - o wycofaniu się z konwencji ottawskiej, która zakazuje używania min przeciwpiechotnych. Co prawda procedura wycofywania się z konwencji trwa sześć miesięcy, ale taka decyzja stanowi jasny sygnał, że jesteśmy gotowi bronić każdego centymetra naszej ziemi.

"Zęby smoka" w mieście Kārsava na Łotwie.
"Zęby smoka", czyli bariera przeciwczołgowa w mieście Kārsava na Łotwie (EPA, PAP, VALDA KALNINA)

A wydatki na obronność?

Jak wszystkie kraje sąsiadujące z Rosją, będziemy je podnosić. Obecnie wydajemy na ten cel ok. 3,5 proc. PKB. W przyszłym roku chcemy osiągnąć 4 proc., a w późniejszej perspektywie nawet 5 proc.

Łotwa znajduje się w dość szczególnym położeniu, bo mniej więcej jedna czwarta mieszkańców ma rosyjskie korzenie i mówi po rosyjsku. Jak duży to problem w czasach, kiedy Rosja prowadzi wojnę?

Fakt, mamy w kraju wielu Rosjan, ale też Białorusinów czy Ukraińców. Ich językiem ojczystym jest rosyjski, jednak w szkołach uczą się łotewskiego i są częścią naszego społeczeństwa.

Po pełnoskalowej inwazji na Ukrainę widzieliśmy bardzo różne reakcje w tej części populacji. Jedna czwarta rosyjskojęzycznych mieszkańców otwarcie poparła działania Władimira Putina. Ale mniej więcej taki sam odsetek popiera Ukrainę, bo to ludzie, którzy mają też korzenie ukraińskie i rozumieją, co się dzieje. Reszta zaś - czyli pozostałe ok. 50 proc. - publicznie nie zabiera głosu na temat wojny albo mówi, że nie ma zdania. Może popierają Rosję, może rzeczywiście nie wiedzą, co myśleć, a może zwyczajnie to, co się dzieje w Ukrainie, ich nie interesuje.

W każdym razie po ataku w lutym 2022 roku wprowadziliśmy na Łotwie zakaz transmisji propagandowych rosyjskich kanałów telewizyjnych. Dokonaliśmy też reformy edukacji - wprowadziliśmy łotewski jako język nauczania we wszystkich szkołach w całym kraju.

Zdajemy sobie sprawę z faktu, że część ludzi nadal czuje nostalgię za sowieckimi czasami. Niektórym rosyjskie media propagandowe wyprały mózgi. Staramy się z tym walczyć, ale tak samo walczymy ze stereotypami, że jak ktoś mówi po rosyjsku, to popiera Kreml. Ludzi, którzy popierają Kreml, można znaleźć w całej Europie, np. w Niemczech czy we Włoszech. I wcale nie muszą oni mówić po rosyjsku. Z drugiej strony są przecież Rosjanie, którzy sprzeciwiają się Putinowi i popierają Ukrainę. Nie wszystko jest więc czarno-białe.

Prezydent Łotwy (trzeci od lewej) podczas wizyty na granicy Łotw
Prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs (trzeci od lewej) podczas wizyty na granicy Łotwy z Rosją w mieście Kārsava, 18 czerwca 2024 (EPA, PAP, Alexander Welscher)
Edgars Rinkēvičs
- Nie można wykluczyć żadnego scenariusza - mówi o2.pl Edgars Rinkēvičs, pytany o to, czy Rosja ruszy dalej (EPA, PAP, Alexander Welscher)

Ale czy Rosja nie próbuje wykorzystać faktu, że tak dużo rosyjskojęzycznych osób zamieszkuje Łotwę?

Propaganda na pewno próbuje dalej swoich metod, tym bardziej że dzisiaj ona nie obejmuje tylko tradycyjnych mediów, ale też np. TikToka, Telegrama czy inne media społecznościowe. Obserwując to, co dzieje się teraz na Łotwie, nie powiedziałbym, że działania tej propagandy są bardzo skuteczne, ale oczywiście trzeba mieć się na baczności.

Nie koncentrujmy się natomiast tylko i wyłącznie na tym, jak rosyjska propaganda oddziałuje na rosyjskojęzyczną populację. Owszem, takie osoby są bardziej podatne na jej wpływ, jednak wielu dziennikarzy i ekspertów błędnie zakłada, że jeśli gdzieś jest duża rosyjskojęzyczna populacja, to ten kraj ma problemy. A według mnie nawet bardziej niepokojące jest to, jak skutecznie rosyjska dezinformacja wpływa na wydarzenia w Niemczech czy w Rumunii, gdzie niedawno pierwszą turę wyborów - już unieważnioną - wygrał prorosyjski kandydat.

Myślę, że to jest nowa norma, której jeszcze kilka lat temu nasi przyjaciele w Europie nie dopuszczali do świadomości. My jesteśmy do tego przyzwyczajeni, bo rosyjska propaganda była u nas obecna zawsze, nawet przed 2014 rokiem, przed nielegalną aneksją Krymu. Mamy z nią do czynienia, odkąd odzyskaliśmy niepodległość w 1991 roku.

Ćwiczenia na Łotwie
Żołnierze Armii Łotewskiej i Gwardii Narodowej podczas ćwiczeń obrony narodowej "Namejs 2024", prowadzonych we współpracy z NATO. Ćwiczenia odbywały się w mieście Kārsava przy granicy z Rosją (EPA, PAP, VALDA KALNINA)

Wszystko, o czym rozmawiamy, w tym potencjalna dalsza agresja Rosji, zaczęło jeszcze bardziej niepokoić po 20 stycznia, kiedy Donald Trump wrócił na stanowisko prezydenta USA. Czy przez te ostatnie tygodnie pana postrzeganie sytuacji bezpieczeństwa się zmieniło? Obawy wzrosły?

Sądzę, że wszędzie, czy to na Łotwie, czy w Polsce, czy w innych krajach na wschodniej flance NATO, czuć niepokój. Ale uważam, że trzeba do tego podchodzić racjonalnie. Zgadzam się z tym, co prezydent Trump mówi o konieczności zwiększania wydatków na obronność. Ma absolutną rację. To podstawa, klucz do bezpieczeństwa.

Widzimy progres, jaki nastąpił między jego pierwszą a drugą kadencją. W 2018 roku tylko 7 krajów wydawało na obronność 2 proc. PKB lub więcej. Teraz to już 23 kraje, a Polska i Łotwa są w ekskluzywnym klubie państw wydających powyżej 3 proc.

Myślę, że po kilku tygodniach prezydentury Trumpa ludzie powoli przyzwyczajają się już do tego, że wypowiedzi publiczne to jedna rzecz, a to, co się dzieje na froncie, to coś zupełnie innego. Dużo mówi się o pokoju w Ukrainie, ale nie ma na razie żadnych rezultatów tych rozmów. Nie dlatego, że Ukraina nie jest skłonna usiąść i negocjować, nie dlatego, że USA robią coś źle, tylko dlatego, że Rosja nie chce pokoju.

Musimy jako Europa wydawać więcej na obronność, ale to nie znaczy, że możemy się obejść bez Stanów Zjednoczonych. USA są i jestem pewien, że nadal będą naszym kluczowym sojusznikiem. Wszystkie rozmowy, jakie odbyliśmy ostatnio z wysokiej rangi urzędnikami USA, stanowiły jasny sygnał, że USA pozostaną w NATO i będą honorować artykuł 5. Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Natomiast jeśli europejscy sojusznicy NATO nie będą wydawać więcej na obronę, to obwinianie o cokolwiek USA nie będzie w takiej sytuacji sprawiedliwe. Rozumiem frustrację po drugiej stronie oceanu. Jak będziemy inwestować, jak będziemy silniejsi, to będziemy dla Stanów Zjednoczonych bardziej interesującymi partnerami niż obecnie.

A nie martwi pana reset relacji z Rosją, którego dokonuje prezydent Trump?

Stany Zjednoczone pod przywództwem Donalda Trumpa zmieniły podejście. Stawiają się w roli arbitra, kogoś, kto chce doprowadzić do pokoju. I w takiej sytuacji dialog jest konieczny. My się koncentrujemy na Ukrainie, ale pamiętajmy, że rozmowy mocarstw toczą się też wokół Bliskiego Wschodu i innych części świata. Rozmowy, dialog, konsultacje - to normalna część procesu politycznego. Liczy się to, co z tego wszystkiego wyniknie.

Widać w ostatnim czasie rosnącą frustrację Amerykanów postawą Rosji, która nie angażuje się wystarczająco w rozmowy z Ukrainą dotyczące pokoju i kolejnych kroków. Czym się ta frustracja skończy - jeszcze za wcześnie, by mówić.

Donald Trump
- Zgadzam się z tym, co prezydent Donald Trump mówi o konieczności zwiększania wydatków na obronność. Ma absolutną rację - mówi prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs (Bloomberg via Getty Images, BONNIE CASH)

Jako lider kraju, który jest tak blisko Rosji i który ma tak trudną historię relacji z Rosją, jaką wiadomość przekazałby pan dzisiaj przywódcom w Europie?

Bardzo ważne jest, aby rozumieć, że odpowiedzialność za obronę i bezpieczeństwo spoczywa na każdym kraju z osobna. I dopiero wtedy, kiedy jest to zrozumienie, można liczyć na sojuszników.

Dzięki Bogu świadomość rośnie w całej Europie. W końcu po tych wszystkich szczytach i deklaracjach Europa zaczyna naprawdę działać - zwiększa wydatki na obronę, mobilizuje przemysł obronny, odbudowuje armie. Po zimnej wojnie wiele armii dosłownie zlikwidowano. Dzisiaj europejskie wojska są duże mniejsze niż wtedy. Widać to nawet w Ukrainie, gdzie obserwujemy w trakcie tej wojny z jednej strony działania z wykorzystaniem nowoczesnej technologii, a z drugiej działania bardzo tradycyjne, sięgające niemal drugiej wojny światowej.

Rozumiem oczywiście te wszystkie dyskusje, które się toczą, czy to w domach, czy w przestrzeni publicznej, rozumiem wywiady, konferencje, rozmowy polityków - ale tak jak mówiłem na początku, nie możemy przesadzać. Powinniśmy zachować spokój i pozostać w sojuszu z USA. Trzeba zrozumieć ich perspektywę. Musimy stać u boku USA i wypracować nowe metody współpracy transatlantyckiej w tym nowym porządku światowym, który właśnie się rodzi - nawet jeśli czasem wygląda to na skomplikowane zadanie. Prawda jest taka, że nie mamy w tej chwili żadnej magicznej alternatywy. Nie ma substytutu potęgi Stanów Zjednoczonych.

Musimy wzmacniać naszą obronę, ale nie możemy stracić tego, co z powodzeniem funkcjonowało przez blisko 80 lat.

Rozmawiał Łukasz Dynowski, dziennikarz o2.pl

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Watykan. Trumna z ciałem papieża zostanie przeniesiona
Martwy niedźwiedź w Bieszczadach. Prokuratura podjęła decyzję
Leśnicy podali porażające dane. Oto, co znaleźli w lasach
Koniec bezpłatnych studiów w Polsce? Jasny głos z rządu
Wyniki Lotto 22.04.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Euro Jackpot, Multi Multi, Ekstra Pensja, Ekstra Premia, Mini Lotto, Kaskada
Podejrzane manewry. NATO patroluje Bałtyk
Atak rekina w Morzu Śródziemnym. Takie były ostatnie słowa ofiary
Zginęli w katastrofie helikoptera. Na ceremonii puszczono "New York, New York"
Niemcy piszą o Polakach. "Dobry pracownik zarabia 20 000 euro"
Piszą, że to Brytyjczyk. Tragiczny lincz w Ekwadorze
Minister Domański otwarcie. To powiedział o zaufaniu do Putina
Dotrze nad Polskę na początku długiego weekendu. Kiepskie wieści na majówkę
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić