Siedem koni zginęło, zabił je pociąg. Właściciel zabrał głos
W miniony weekend na torach w miejscowości Brzeźnica pod Drawskiem Pomorskim rozegrał się dramat. Stado koni wbiegło wprost pod pociąg. 7 zwierząt zginęło. Szybko pojawiły się pytania o ich prawidłowe zabezpieczenie. W rozmowie z o2 głos zagrał Jacek Karczewski z Fundacji Brzeźnica - organizacji, która jest właścicielem koni.
W sobotę (15 listopada) doszło do dramatycznego zdarzenia w miejscowości Brzeźnica (woj. zachodniopomorskie). W godzinach porannych siedem koni wbiegło na tory i zostało potrąconych przez pociąg.
Maszynista pociągu towarowego nie miał szans na reakcję. Wszystkie konie zginęły. Na miejscu pojawiła się policja i przedstawiciele PKP. Trwa ustalanie przyczyn zdarzenia.
Sensacyjne odkrycie w lesie. Znaleziono szczątki tajnej broni hitlera
W relacjach niektórzy mieszkańcy okolic Brzeźnicy jako winnych sytuacji wskazywali właścicieli koni. Fundacja Brzeźnica, która opiekuje się zwierzętami, została wprost oskarżona, że "zwierzęta nie były pilnowane należycie" i "biegały samopas".
Śmierć 7 koni na torach. Były skargi? Nadleśnictwo zabrało głos
W przestrzeni medialnej pojawiły się też informacje, jakoby lokalna społeczność wysyłała skargi na fundację do regionalnego nadleśnictwa. W rozmowie z o2.pl stanowczo zaprzeczył temu Krzysztof Kuczer z Nadleśnictwa Drawsko.
Do dnia dzisiejszego (17 listopada 2025 r.) do Nadleśnictwa Drawsko nie wpłynęły żadne skargi w przedmiotowej sprawie - przekazał Krzysztof Kuczer.
W rozmowie z o2.pl wskazał też, że "omawiana lokalizacja znajduje się poza zasięgiem administracyjnym Nadleśnictwa Drawsko". Podobnych skarg nie zanotowało również pobliskie Nadleśnictwo Łobez.
Śmierć siedmiu koni na torach. Przedstawiciel właściciela zabrał głos
W rozmowie z o2.pl przedstawiciele Fundacji Brzeźnica kategorycznie zaprzeczają oskarżeniom medialnym. Z ich perspektywy całe zdarzenie wyglądało zupełnie inaczej. Twierdzą też, że konie były dobrze zabezpieczone, a śmierć zwierząt była wynikiem wypadku.
Konie zostały potrącone przez pociąg. Jak do tego doszło? Nadal nie wiemy. Czekamy na ustalenia służb i PKP. Ja ze swojej strony mogę zapewnić, że konie były w swojej kwaterze. To jest duży teren, odpowiednio zabezpieczony. Każde pastwisko jest ogrodzone - tłumaczy w rozmowie z o2.pl Jacek Karczewski z Fundacji Brzeźnica.
Karczewski wskazuje, że był na miejscu zdarzenia. Mówi, że widok, który zastał był "bardzo trudny". Prezes zarządu fundacji relacjonuje, że przeszedł od razu całe ogrodzenie, aby sprawdzić, czy nie doszło do przerwania płotu.
Nigdzie nie znalazłem przerw w ogrodzeniu. Sfotografowałem i sfilmowałem wszystkie fragmenty. Co spowodowało, że konie wyszły z kwatery? Mogła być to ciekawość, strach. Mogły pójść za stadem jeleni. Być może zwierzęta po prostu przeszły przez to ogrodzenie. To możliwe - wyjaśnia przedstawiciel fundacji.
Karczewski jednocześnie nie chce odnosić się do oskarżeń o brak zabezpieczenia ogrodzenia czy nierzetelną opiekę nad zwierzętami. Jak tłumaczy "fundacja zebrała wiele głosów sympatii i współczucia od lokalnych mieszkańców".
Konie łatwo spłoszyć. To mógł być zwykły wypadek. Dla nas to ogromna tragedia. Ratujemy konie, mamy ich łącznie 30. Wiele osób pisze nam o nieszczęśliwym zdarzeniu. Tak też wszystko wygląda - dodaje Karczewski w rozmowie z o2.pl.
Dochodzenie ws. wypadku na torach prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Łobzie. Trwa ustalanie przyczyn zdarzenia.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl