Spóźnił się na pociąg z Berlina. Znalazł sposób, by wrócić i nie płacić za bilet

38

Polak wykupił bilet powrotny na pociąg z Berlina do Warszawy. W drodze na dworzec okazało się, że nie zdąży na pociąg do domu. Mężczyzna nie musiał jednak kupować kolejnego biletu na późniejszy pociąg. Mógł kontynuować podróż, mimo że na właściwy pociąg spóźnił się z własnej winy. Jak to zrobił?

Spóźnił się na pociąg z Berlina. Znalazł sposób, by wrócić i nie płacić za bilet
Polak znalazł sposób, by wrócić pociągiem z Berlina, choć się spóźnił na swoje połączenie (Wikimedia Commons)

W rozmowie z "Faktem" Polak opowiedział o tym, jak wrócił z Berlina do Warszawy mimo spóźnienia się na swój pociąg, na który miał wykupiony bilet. Gdy mężczyzna przyjechał na dworzec Ostbahnhof w Berlinie wiedział już, że nie zdąży na pociąg.

Na samym początku się śmiałem. Chyba nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. Poszedłem do biura Deutsche Bahn i wziąłem bilecik kolejkowy. Mina mi trochę zrzedła, kiedy okazało się, że przede mną jest sporo osób i czas oczekiwania na rozmowę z kasjerem wynosi ok. 45 min - tłumaczy Polak.

Polski podróżnik postanowił nie czekać, ale wsiąść w kolejny pociąg do Warszawy. Od razu zwrócił się do konduktora.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Samolot na torach przed pędzącym pociągiem. Mrożące krew w żyłach nagranie z Los Angeles
Zaskoczenie przeżyłem, kiedy podszedłem do niemieckiego konduktora. Pokazałem mu swój bilet. Ten spojrzał na niego i od razu powiedział, że to dokument przejazdu na poprzedni pociąg. Wyjaśniłem, że spóźniłem się na niego. Konduktor powiedział, że rozumie i że teraz tak niestety bywa, i żebym sobie poszedł do wagonu restauracyjnego albo usiadł na korytarzu i jechał dalej - opowiada mężczyzna ("Fakt").

Polak trochę się zdziwił, ale nie wdawał się dyskusję. Gdy pociąg przekroczył polską granicę podróżnik udał się do kierownika pociągu. Kolejarz wytłumaczył mężczyźnie, że istnieje możliwość przejazdu na bilecie z poprzedniego pociągu.

- Polski konduktor wytłumaczył mi, że jego niemiecki kolega uznał, że spóźniłem się na swój pociąg z winy DB. Inaczej mówiąc, że nie zdążyłem na przesiadkę, bo jakiś inny pociąg nie dojechał na czas. Potem sprawdziłem, że tego dnia było wiele takich spóźnień. Na przykład pociąg z Monachium na Berlin-Ostbahnhof spóźnił się 12 minut. Gdybym nim jechał, to nie zdążyłbym na pociąg do Warszawy - mówił.

Z uwagi na to, że polski konduktor nie miał możliwości sprawdzić z czyjego powodu doszło do spóźnienia podróżnik mógł kontynuować przejażdżkę na wcześniejszym bilecie. I w ten sprytny i nieco szczęśliwy sposób mógł wrócić do domu z Berlina, nie płacąc kolejarzom za ponowne wystawienie biletu.

Autor: ESO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić