Statek "floty cieni" przy kablu. Polska reaguje. Ekspert o celu Rosjan
Rosyjski statek z tzw. floty cieni znalazł się w pobliżu kabla łączącego Polskę i Szwecję na dnie Morza Bałtyckiego. Premier Donald Tusk poinformował o interwencji wojska. - Przypuszczam, że podobnych incydentów może być więcej - ocenia prof. Andrzej Makowski z Akademii Marynarki Wojennej.
Premier Donald Tusk poinformował w środę, 21 maja, iż na Morzu Bałtyckim doszło do incydentu związanego ze statkiem tzw. rosyjskiej floty cieni. Objęta sankcjami jednostka wykonywała "podejrzane manewry" w pobliżu kabla energetycznego łączącego Polskę ze Szwecją.
Szef rządu poinformował o skutecznej reakcji polskiego wojska, która sprawiła, że statek odpłynął. Na miejsce został wysłany polski okręt - ORP "Heweliusz". Jednostka ta posiada zestaw wyposażenia hydrograficznego. Jej celem było przeanalizowanie zdarzenia na miejscu incydentu.
Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MON, poinformował o czwartkowej naradzie w Centrum Operacji Morskich na terenie portu wojennego w Gdyni z udziałem premiera. - Połączenie ze Szwecją jest stabilne. Ale sprawa jest poważna. Monitorujemy dalszy kurs tankowca z floty cieni - przekazał w czwartek w rozmowie z Polsatem Kosiniak-Kamysz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szybkie ciosy na froncie. Rosjanie niczego się nie spodziewali
Incydent na Bałtyku. Rosyjski statek koło kabla z Polski do Szwecji. Ekspert ocenia
Prof. dr hab. Andrzej Makowski z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni mówi w rozmowie z o2.pl, że Polska zareagowała w tej sytuacji właściwie.
Państwa NATO zadeklarowały utworzenie tzw. Straży Bałtyckiej oraz gotowość do reagowania na nietypowe zachowania jednostek pływających. Z takim właśnie zdarzeniem mieliśmy do czynienia w tym przypadku. Zareagowano zgodnie z procedurami – uruchomiono dostępne siły Centrum Operacji Morskich i przeprowadzono działania w sposób właściwy i zgodny z założeniami - ocenia prof. Makowski.
Jego zdaniem działanie załogi statku nie było przypadkowe. - To celowe działanie - ocenia nasz rozmówca. Zdaniem prof. Makowskiego Rosjanie chcieli się dowiedzieć, czy i jak zareaguje Polska.
Tego typu prowokacje są zjawiskiem powszechnym. Rosjanie często wysyłają na przykład samoloty, które naruszają przestrzeń powietrzną innych państw, by przetestować skuteczność systemów obrony przeciwlotniczej przeciwnika. Uważam, że również w tym przypadku chodziło o weryfikację słów polityków deklarujących zdecydowaną reakcję w razie incydentów. Rosjanie chcieli się przekonać, czy te zapowiedzi mają pokrycie w rzeczywistości. Jak się okazuje – mają. Dla nich wniosek jest jasny: jesteśmy przygotowani, dysponujemy odpowiednimi siłami i środkami, by odpowiedzieć na tego rodzaju działania - mówi profesor z AMW.
Będą kolejne incydenty na Bałtyku? Ekspert nie pozostawia złudzeń
Incydentów, polegających na zniszczeniu podmorskich kabli, było już kilka. W grudniu 2024 roku miało miejsce uszkodzenie kabla EstLink 2 między Estonią a Finlandią. W związku ze zdarzeniem zatrzymano tankowiec Eagle S, podejrzewany o celowe działanie.
Podobnie było w styczniu tego roku, gdy doszło do zniszczenia kabla łączącego Gotlandię (Szwecja) z Windawą (Łotwa). Zazwyczaj polega to na opuszczeniu kotwicy, która szorując po dnie, doprowadza do dewastacji łącza. Po raz pierwszy jednak to kabel łączący Polskę z innym krajem stał się, w pewnym sensie, przedmiotem działania Rosjan.
Przypuszczam, że podobnych incydentów może być więcej. Problem polega na tym, że dotychczas nikt szczególnie nie interesował się jednostkami, które zmieniały kurs, zwalniały lub wyłączały sygnały identyfikacyjne. Obecnie sytuacja wygląda inaczej – zarówno my, jak i inne państwa NATO, reagujemy na każde niestandardowe zachowanie statków. To wyraźny sygnał, że kontrola musi być podejmowana – najczęściej przy użyciu bezzałogowych statków powietrznych, śmigłowców lub samolotów patrolowych. Takie są obecnie obowiązujące procedury w ramach działań Straży Bałtyku - mówi prof. Makowski.
Podwodna infrastruktura jest istotna, bowiem odpowiada za 95 procent światowego przesyłu informacji poprzez sieć. Od lat mówi się, by traktować ją jako infrastrukturę krytyczną. Potencjalne zniszczenie miałoby dramatyczne skutki w funkcjonowaniu wielu dziedzin życia - m.in. w bankowości. Zniszczenie kabli może doprowadzić także do paraliżu firm, które mają swoje dane w chmurze.
Przerwanie kabla między Polską a Szwecją nie wywołałoby takich skutków. Jednak Polski Instytut Ekonomiczny wskazał, że istnieją newralgiczne punkty, których niszczenie spowodowałoby ogromne perturbacje. Chodzi o m.in. o Marsylię, skąd wychodzi 16 kabli łączących Europę z Afryką i Azją. Newralgiczne są także połączenie z krajami wyspiarskimi - Irlandią i Wielką Brytanią.
Czym jest "flota cieni"?
Tak zwana flota cieni składa się ze starych statków, pływających pod banderami państw trzecich – najczęściej afrykańskich – i wykorzystywanych przez Rosję do omijania sankcji.
Jednostki te przewożą rosyjską ropę sprzedawaną po cenach przekraczających ustalony pułap. Statki te nie są zazwyczaj ubezpieczone. Ze względu na ich stan istnieje zagrożenie, że mogą doprowadzić do katastrofy ekologicznej np. z powodu wycieku ropy.
Unia Europejska i Wielka Brytania stopniowo obejmują rosyjską "flotę cieni" sankcjami. Niedawno Wspólnota zatwierdziła 17. pakiet sankcji wobec Rosji. Unia zamroziła aktywa 189 tankowców, wykorzystywanych do omijania sankcji i eksportu ropy z Rosji z pominięciem zachodnich regulacji.
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl