"Stój bo strzelam!". Strzelanina pod Biedronką. Skomentował zachowanie policji
Na parkingu Biedronki w Bolkowie na Dolnym Śląsku doszło do niebezpiecznej strzelaniny. Policjanci próbowali zatrzymać złodzieja samochodu. Ranny został jeden funkcjonariusz. Interwencja spotkała się z lawiną krytyki. - To zachowanie bez sensu. Mnóstwo chaosu. Popełniono masę błędów - komentuje były policjant, Dariusz Janas w rozmowie z o2.pl
W piątek (5 czerwca) w Bolkowie (woj. dolnośląskie) doszło do dramatycznej sytuacji. Para chciała uciec kradzionym samochodem z parkingu lokalnej Biedronki. Doszło do interwencji policji.
Kilku funkcjonariuszy chciało zatrzymać sprawców kradzieży. Policjanci wybili szyby w aucie. Wyjęli też broń. Złodziej nie miał zamiaru się poddać. Próbował uciekać, uderzając autem w radiowóz i w ścianę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Strzelanina przed Biedronką w Bolkowie na Dolnym Śląsku
W pewnym momencie jeden z policjantów oddał strzał w podwozie skradzionego pojazdu. Kula rykoszetem trafiła w innego funkcjonariusza w łydkę. Został przewieziony do szpitala, ale jego życiu i zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Zachowanie policjantów komentuje Dariusz Janas, były rzecznik policji i funkcjonariusz wydziału kryminalnego Komendy Stołecznej Policji. Doświadczony policjant nie ukrywa, że jest zdziwiony postępowaniem funkcjonariuszy.
To wyglądało jak polowanie na tygrysa. Zachowanie bez sensu. Mnóstwo chaosu. Popełniono masę błędów. Są to oczywiście sytuacje ekstremalne, ale należy trzymać się zasad. Przede wszystkim policjant, który wyjął broń, nie powinien wsadzać ręki z pistoletem do samochodu. Złodziej mógł mu urwać rękę podczas próby ucieczki - wskazuje doświadczony policjant pionu kryminalnego.
Janas uważa, że policjanci przyjęli zbyt zachowawczą postawę. Po wielokrotnym ostrzeżeniu złodzieja powinni oddać strzał.
Ja bym strzelił w udo tego mężczyzny. To istotne, bo z jednej strony nie pozbawiłbym go życia i zdrowia, a z drugiem osłabił na tyle, że mógłbym doprowadzić do skutecznej interwencji - tłumaczy Dariusz Janas w rozmowie z o2.pl.
Policjant z wieloletnim stażem zaznacza, że strzał "to zawsze podjęcie ryzyka", ale z drugiej strony sytuacja była niezwykle niebezpieczna dla funkcjonariuszy i osób postronnych.
Przestępca przy próbie ucieczki stanowił duże zagrożenie dla policjantów i osób postronnych. Funkcjonariusze nie mieli też gwarancji, że nie miał broni. Należało działać szybko - tłumaczy Janas.
Doświadczony funkcjonariusz pionu kryminalnego i były rzecznik Komendy Głównej Policji wskazuje, że policjanci popełnili też błąd, strzelając w podwozie auta. To przez to ranny został jeden z interweniujących mundurowych.
Strzelanie na parkingu, pod samochód, jest bardzo niebezpieczne dla ludzi. Każda kula, która odbije się od metalowego elementu, leci rykoszetem. To było ogromne zagrożenie dla osób trzecich i samych policjantów. To dlatego ranny został jeden z funkcjonariuszy - tłumaczy były policjant.
Zdaniem Dariusza Janasa "policjanci boją się używać broni". Widzi w tym winę przełożonych, prokuratorów i podejścia społeczeństwa.
Po raz kolejny widzę, że policjanci boją się używać broni. Strach policjantów wynika z tego, że w sytuacjach krytycznych przełożeni stają po stronie przestępców. Prokuratorzy badają, czy funkcjonariusz mógł się zachować lepiej, użyć gazu itd. To znacznie osłabia ich pewność siebie - tłumaczy policjant z wieloletnim stażem.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl