Strzelanina pod Biedronką. Napastnik w rękach policji
Przed sklepem sieci Biedronka w Tymbarku (woj. małopolskie) miało dojść do kłótni dwóch osób. W jej trakcie, jedna z nich wyciągnęła pistolet gazowy i strzeliła z niego w kierunku drugiej. Jak podkreśla limanowa.in, uczestnicy strzelaniny mają 37 i 38 lat. Młodszy z nich trafił do szpitala, jednak jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
W poniedziałek 11 grudnia przed sklepem sieci Biedronka doszło do kłótni dwóch mieszkańców gminy Tymbark, w trakcie której jeden z nich wyciągnął pistolet gazowy i kilkukrotnie wystrzelił. Poszkodowana osoba w wyniku postrzału miała odnieść obrażenia twarzy i głowy.
Na miejsce natychmiast skierowano patrole policji i inne służby - pogotowie ratunkowe oraz straż pożarną. Sklep oraz parking przed obiektem został zamknięty.
Czytaj także: Sąd zmienił wyrok dla Jerzego S. Nowa grzywna dla aktora
Jeden z mężczyzn został zatrzymany. Aktualnie wykonujemy czynności zmierzające do wyjaśnienia przyczyn i okoliczności całej sytuacji - mówi starsza aspirantka Jolanta Batko, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Limanowej, cytowana przez "Super Express".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzyknęła i pomachała niedźwiedziowi. Jego reakcja to hit sieci
Postrzelony mężczyzna trafił do szpitala, ale już wiadomo, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Czytaj także: Dał dom swojemu mordercy. 29-latek stanie przed sądem
Marcin Z. zabił babcię. Teraz usłyszał wyrok
O Tymbarku w woj. małopolskim było głośno w grudniu jeszcze z jednego powodu. Zakończył się bowiem proces Marcina Z., którego oskarżono o zabicie swojej babci Zofii. Do tragedii doszło w grudniu 2022 roku, kilka miesięcy po tym, jak mężczyzna wyszedł z więzienia i nie miał gdzie zamieszkać. Według relacji sądu, oskarżony Marcin Z. bił babcię na oślep, ciął nożem, dusił i przyciskał do ziemi.
Sąd Okręgowy w Warszawie w czwartek 7 grudnia skazał go na 25 lat pozbawienia wolności. Prokurator z kolei wnosił, by oskarżonego trwale wyeliminować ze społeczeństwa. Od początku sprawy mężczyzna nie przyznawał się do winy, jednak teraz wyraził skruchę.