aktualizacja 

"To był sobowtór". Rosyjski opozycjonista wskazuje na konkretne cechy

Mariupol odwiedził nie rosyjski dyktator Władimir Putin, a jego sobowtór - uważa rosyjski opozycjonista Ilia Ponomariow. Co więcej, zdaniem polityka, ta wizyta nie miała znaczenia dla przeciętnego Rosjanina.

"To był sobowtór". Rosyjski opozycjonista wskazuje na konkretne cechy
Putin przyjechał do Mariupola (Twitter)

W niedziele rosyjskie propagandowe media poinformowały że Władimir Putin odwiedził okupowany przez jego armię Mariupol. Dyktator pojawił się w pokazowej dzielnicy Newski - to jedyna część zrujnowanego miasta, w której budowane są nowe domy.

Putin w Mariupolu

Prezydent w obecności licznych przedstawicieli propagandowych mediów rozmawiał tam z właścicielami nowych mieszkań. Mieszkańcy Mariupola na filmie opublikowanym przez rosyjskich propagandystów radośnie pozdrawiają dyktatora i dziękują "za wyzwolenie".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Xi już u Putina. "Chce pokazać, że tu rządzi"

Inni mieszkańcy nawet na propagandowych nagraniach zapewniali, że to ustawka. Pojawiają się też wątpliwości, czy mężczyzna, który przyjechał do okupowanego miasta, to rzeczywiście Putin, biorąc pod uwagę fakt, że rosyjski dyktator bardzo bał się wcześniej wizyt na okupowanych terenach Ukrainy.

To był sobowtór?

Rosyjski opozycjonista Ilja Ponomariow, który od 2014 roku mieszka w Ukrainie, w wywiadzie dla Radia NV powiedział, że z wysokim prawdopodobieństwem nie był to Putin w Mariupolu, a jego sobowtór. - Sposób, w jaki został tam sfilmowany, budzi wiele różnych wątpliwości - uważa.

Jeśli spojrzeć na nagranie Putina w samochodzie, jak on prowadzi. Wiemy, że jeździ w długiej kolumnie samochodów, policja zamyka drogi, obowiązują wszelkiego rodzaju zakazy. A tutaj jedzie i nie ma żadnych ograniczeń. Myślę więc, że to nie był Putin – powiedział Ponomariew.

"Bardzo spóźniona próba"

Dodał, że nawet jeśli w Mariupolu rzeczywiście pojawił się rosyjski dyktator, to jest to "bardzo spóźniona próba pozowania na Zełenskiego", który odwiedzał wyzwolone przez ukraińskie wojska miasta i jeździł w okolice Bachmutu i na inne linie walk. W ten sposób Putin chce również pokazać, że panuje nad sytuacją, jest pewny zwycięstwa, demonstruje swoje przywództwo.

Według rosyjskiego opozycjonisty ta podróż nie ma jednak znaczenia dla zwykłych obywateli Rosji.

Dla elit wygląda to jak show-biznes, jako potwierdzenie jego niepewności. Ponieważ stało się to zaraz po wydaniu nakazu Międzynarodowego Trybunału Karnego. Po prostu próbuje polepszyć swój wizerunek, ale to nie jest przekonujące - uważa Ponomariow.
Autor: BA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić