"To jest fenomen". Menadżer restauracji mówi, co robią rodziny z dziećmi na Krupówkach

Niedawno głośno było o klientach jednej z restauracji w Łebie, którzy wyszli z lokalu bez płacenia rachunku. Okazuje się, że takie sytuacje zdarzają się również w zakopiańskich lokalach. - Z moich obserwacji wynika, że robią to najczęściej rodziny z dziećmi. To jest fenomen - mówi nam menadżer karczmy z 15-letnim doświadczeniem.

Krupówki, ZakopaneKrupówki, Zakopane.
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Momot
Edyta Tomaszewska

Rozmawialiśmy z kilkoma managerami i pracownikami restauracji w Zakopanem. Sytuacje, kiedy klienci "zapominają" zapłacić rachunek za posiłki i napoje, zdarzają się niemal wszędzie.

Zdarza się czasami, że nie płacą i wychodzą. Jako kelnerzy za nich płacimy, nam przecież kwota musi się zgadzać pod koniec dnia. Każdy kelner jest odpowiedzialny na swój stolik - mówi nam pracownica jednego z zakopiańskich lokali.

Nasza rozmówczyni podkreśla jednak, że w sezonie jest tak dużo klientów, że nikt z obsługi nawet nie myśli o tym, żeby szukać nieuczciwych klientów na ulicy. - U nas jest taki przemiał, że nie mamy na to czasu - podkreśla.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Golasy" na ulicach kurortów. Polacy ich podsumowali

"Karma szybko wraca". Para nie zapłaciła, ale zostawiła kluczyki od auta

Kelnerka dodaje, że ostatnio para klientów zostawiła w płatniku o 50 zł mniejszą kwotę.

Ale karma szybko wraca, bo zostawili na stoliku kluczyki do auta i musieli po nie wrócić. Do tego stopnia byli bezczelni, że wrócili i od razu chcieli zapłacić te 50 zł, zaczęli coś kręcić, że niby to w nagrodę - opowiada kelnerka.

Najczęściej uciekają bez płacenia rodziny z dziećmi

Menadżer innego lokalu na Krupówkach mówi, że takie zdarzenia w sezonie letnim mają miejsce całkiem często.

- Całkiem niedawno mieliśmy taką sytuację, że przy jednym stoliku siedziało małżeństwo z dwójką dzieci. Wykorzystali moment, kiedy kelnera nie było przez chwilę na ogródku i po prostu wyszli z lokalu. Wszystko później sprawdziłem na kamerach - opowiada menadżer karczmy.

Z moich obserwacji wynika, że robią to najczęściej rodziny z dziećmi. To jest fenomen! I sprawdzając nagrania z monitoringu widać, że jest to celowe - mówi nam menadżer z 15-letnim doświadczeniem w gastronomii. - Ludzie sobie chyba nie zdają sprawy, ile kosztuje wyjazd do Zakopanego - próbuje tłumaczyć zachowanie turystów mężczyzna.

Nasz rozmówca przyznaje, że zdarza się, że muszą wzywać policję. - Czasami jest tak, że ktoś nie chce po prostu zapłacić, bo "nie". Albo mówi otwarcie, że nie zapłaci, bo nie ma pieniędzy. On nawet nie ucieka, tylko siedzi przy stoliku i czeka - opowiada.

Czasami też zwyczajnie się kłócą. Najwięcej jest właśnie takich wymuszających. Klienci mówią, że danie im nie smakowało, a zjadają 90 proc. potrawy - mówi pracownik lokalu.

Menadżer zauważa, że liczba klientów wychodzących z lokalu bez płacenia, zaczęła rosnąć od końca pandemii. - Wiele zależy od tego, jak stoliki w ogródkach restauracyjnych są umiejscowione. Ale nawet zimą potrafią wyjść ze środka lokalu i nie zapłacić - dodaje.

Pracownik innego lokalu twierdzi, że takie sytuacje zdarzają się bardzo sporadycznie. - Czasami się zdarzy, zapomną zapłacić, ale przychodzą następnego dnia i płacą. Zazwyczaj to przez nadmiar alkoholu. Staramy się pilnować gości - mówi.

- Ucieczki bez płacenia zdarzają się rzadko. Częściej jest tak, że zjadają niemal cały obiad i pod koniec przychodzą i mówią, że znaleźli włos i nie chcą płacić - opowiada kelner jednej z zakopiańskich karczm.

- Zimą zdarza się tak, że wychodzą niby na papierosa i znikają. To są zaplanowane sytuacje. Przeważnie to są młodzi ludzi, dobrze ubrani, typ cwaniaczka. Zamawiają najdroższe alkohole i najdroższe jedzenie i nie płacą - słyszymy od kolejnego pracowika restauracji.

Do niezręcznych momentów dochodzi również w barach mlecznych, gdzie płaci się podczas zamawiania posiłku. - Mamy takich "filozofów", że zjedzą prawie cały placek po węgiersku, zostawią tylko kawałek i przychodzą po zwrot kwoty, bo zobaczą włos. Robią to perfidnie, kiedy inni ludzie stoją w kolejce. Nie chcemy się z nimi w takim momencie awanturować - mówi pracownik baru mlecznego.

Właściciel kolejnej karczmy mówi z kolei, że czasami udawało się nieuczciwych klientów "złapać" na ulicy. - Oni już mają opracowane teksty: "ja myślałam, że kolega zapłacił" - mówi nasz rozmówca.

Autorka: Edyta Sokołowska, dziennikarka o2.pl

Wybrane dla Ciebie
Puchar Świata w Engelbergu. Polscy skoczkowie odnosili tu spore sukcesy
Puchar Świata w Engelbergu. Polscy skoczkowie odnosili tu spore sukcesy
Przyłapany w Biedronce. Nabrał towaru za 900 zł. O jednym "zapomniał"
Przyłapany w Biedronce. Nabrał towaru za 900 zł. O jednym "zapomniał"
Krzyżówka z wiedzy ogólnej dla zorientowanych. Spróbujesz swoich sił?
Krzyżówka z wiedzy ogólnej dla zorientowanych. Spróbujesz swoich sił?
Gdański projekt z nagrodą Golden Pin. Sukces w Tajpej
Gdański projekt z nagrodą Golden Pin. Sukces w Tajpej
Siedział na torach. Przejechał pociąg. Finał zaskakuje
Siedział na torach. Przejechał pociąg. Finał zaskakuje
Ostrzegają przed inteligentnymi autami z Chin. Ryzyko rośnie
Ostrzegają przed inteligentnymi autami z Chin. Ryzyko rośnie
Zbigniew Stonoga w ciężkim stanie zdrowotnym. "Jest bardzo źle"
Zbigniew Stonoga w ciężkim stanie zdrowotnym. "Jest bardzo źle"
Wyszedł z Lidla. Czekała karteczka. "Czasem wystarczy drobiazg"
Wyszedł z Lidla. Czekała karteczka. "Czasem wystarczy drobiazg"
Zmiany w przepisach UE. Ekspert ostrzega przed cenami
Zmiany w przepisach UE. Ekspert ostrzega przed cenami
BMW zajechało drogę. Skandaliczne sceny. Spójrzcie na kierowcę
BMW zajechało drogę. Skandaliczne sceny. Spójrzcie na kierowcę
"Bohater" z Bondi Beach po skomplikowanej operacji. Prawnik zabrał głos
"Bohater" z Bondi Beach po skomplikowanej operacji. Prawnik zabrał głos
10-latkę zabił zamachowiec. "Mam nadzieję, że jest aniołem"
10-latkę zabił zamachowiec. "Mam nadzieję, że jest aniołem"