To nie fotomontaż. 26-latek zakończył jazdę na dachu
Do niecodziennego wypadku drogowego doszło w środę, 26 listopada, w miejscowości Tur (Kujawsko-Pomorskie). 26-letni kierowca stracił panowanie nad pojazdem, przez co dachował i zakończył podróż, wjeżdżając w drewnianą szopę. 26-latka przewieziono do szpitala.
To była podróż z zaskakującym finałem. Niecodzienny wypadek miał miejsce w Turze, w woj. kujawsko-pomorskim, w godzinach porannych. Jak informuje portal tvn24.pl, 26-letni kierowca w pewnym momencie stracił panowanie nad pojazdem. Samochód dachował i... zawisł na dachu budynku - drewnianej szopy, znajdującej się na prywatnej posesji.
Młodszy aspirant Kamil Smoliński z Komendy Powiatowej w Nakle nad Notecią, w rozmowie z portalem tvn24.pl poinformował, że na miejsce wysłano dwa zastępy straży pożarnej.
Z ustaleń wynika, że 26-letni kierowca nie dostosował prędkości do warunków pogodowych - przekazał portalowi młodszy aspirant Kamil Smoliński.
Rozprawa Sebastiana M. Tak zachowywał się w czasie przesłuchania jego kolegów
26-letni kierowca trafił do szpitala. Na szczęście jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Mężczyzna został ukarany mandatem.
Podróż z zaskakującym finałem
W lipcu do podobnego zdarzenia doszło w niemieckiej miejscowości Bohmte. SUV prowadzony przez 42-letniego kierowcę najpierw zderzył się z zaparkowanym pojazdem, a następnie wjechał na jedną z posesji, gdzie potrącił 7-letniego chłopca, który bawił się na trampolinie. 42-latek zakończył podróż, wbijając się w dach stodoły - auto zawisło trzy metry nad ziemią.
Ponieważ na polskich drogach w ostatnich dniach panują trudne warunki - jest śnieżnie, ślisko i mglisto, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad apeluje do kierowców o ostrożną jazdę.