Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Ukraina ma coraz mniej czasu. Pesymistyczna prognoza eksperta

Nie ma wątpliwości: Rosja szykuje się poważnie do oderwania potężnej części terytorium Ukrainy. Chodzi o obwody chersoński i zaporoski, które w połączeniu z już oderwanym Donbasem mają stać się "korytarzem lądowym" do Krymu. Amerykański think-tank sugeruje, że Kreml może sięgnąć po groźby atomowe. Jedno jest pewne. Ukraina ma coraz mniej czasu na odbicie zajętych ziem.

Ukraina ma coraz mniej czasu. Pesymistyczna prognoza eksperta
Rosja szykuje się do przeprowadzenia referendów na południu Ukrainy. Straty terytorialne kraju mogą być nieuniknione (PAP, Mykola Kalyeniak)

Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA - John Kirby poinformował, że Rosjanie przygotowują grunt pod aneksję okupowanych terytoriów. Chcą w tym celu wykorzystać sfałszowane referenda. Informacja ta opiera się o ustalenia wywiadu USA. To motyw dobrze znany: Rosjanie sięgali po takie rozwiązanie już osiem lat temu, podczas pierwszej wojny w Donbasie.

"Referenda" mogłyby, jak opisuje Instytut Studiów nad Wojną (ISW), odbyć się już we wrześniu. Pada nawet konkretna data - 11 września. Już sama data (rocznica ataku na World Trade Center) jest prowokacyjna. Są jednak i inne zapowiedzi - Rosjanie mogliby sięgnąć po groźby, związane z bronią atomową.

W raporcie ISW zaznaczono, że Putin może zagrozić użyciem broni atomowej w "obronie" nowo anektowanych terytoriów. To jedna z metod, do których często ucieka się jego reżim. I choć sam Putin wie, że tego rodzaju zapowiedzi pozostaną groźbami bez pokrycia, to cel jest inny - przestraszyć opinię publiczną i odstraszyć tych, którzy chcą bronić Ukrainy.

Podobnego zdania jest także dr Dariusz Materniak. Doktor nauk o bezpieczeństwie (Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie), dziennikarz i analityk. Redaktor naczelny Portalu Polsko-Ukraińskiego polukr.net mówi w rozmowie z o2.pl, że Ukraina musi jednak przygotować się na realną utratę części swojego terytorium.

Uważam, że te referenda niestety się odbędą. Rosjanie mają to przećwiczone od wojny o Donbas. Kwestia w jakiej formule się to odbędzie. Czy obwody na południu, chersoński i zaporoski, może część charkowskiego najpierw zdecydują się na ogłoszenie "niepodległości", a potem będą decydować o przyłączeniu do Rosji, czy też od razu pójdą w stronę stania się częścią Federacji Rosyjskiej. Nie ma to zresztą szczególnego znaczenia, bo referenda i tak będą od początku do końca sfałszowane. Mogą je zresztą przyśpieszyć, nagrać jakieś materiały z "głosowania" dla rosyjskiej telewizji - mówi dr Materniak.

Groźby bez pokrycia

Nieco inaczej sprawa ma się z groźbami wykorzystania broni nuklearnej. Materniak mówi, że Rosja prowadzi taką politykę, iż tego rodzaju groźby mogą faktycznie paść. Ale pozostaną tylko groźbami - Władimir Putin nie zdecyduje się na taki krok, bo dobrze wie, że wojna atomowa byłaby końcem nie tylko jego mozolnie budowanego imperium, ale świata jaki znamy. Dlatego te groźby nie są wiarygodne - uważa.

Inaczej sytuacja ma się niestety ze sprawą strat terytorialnych. Dr Materniak podkreśla, że utrata części terytorium Ukrainy w zasadzie już stała się faktem. Być może Ukraińcy zdecydują się na działania ofensywne, np. w rejonie Chersonia, ale plan maksimum ocenia na próbę wypchnięcia Rosjan z okolic Chersonia za Dniepr.

Tereny na południu trzeba byłoby, jak przekonuje, po prostu zbrojnie odbić a Ukraina jest wymęczona wojną.

W mojej ocenie nie mają sił i środków na działania na dużą skalę, nawet pomimo dostaw z Zachodu. Ukraina w zasadzie straciła kontrolę nad wybrzeżem Morza Azowskiego, a dodatkowo mocno odczuje ekonomicznie utratę ważnego portu, czyli Mariupola i tamtejszych zakładów metalurgicznych - mówi dr Materniak.

Jak przekonuje ekspert, może dojść do "zamrożenia" konfliktu. Obie strony nie wykazują ochoty do rokowań - oraz nie mają w tym momencie zdolności do zdecydowanego, jednoznacznego przechylenia szali na swoją stronę - wojna będzie się przeciągać. Do zimy, a może i dłużej.

Taktyka "Generała Mroza"

Rosjanie mogą więc wykorzystać to, co znają z historii swoich wojen. Zimę, mróz i problemy z zaopatrzeniem. Wszystko po to, by dalej wpływać na Ukrainę, nawet jeśli działania wojenne stracą na intensywności.

Rosja będzie przeciągać wojnę, do zimy właśnie, by zaczęły się problemy z zaopatrzeniem w gaz. To przełoży się na realny spadek komfortu życia ludzi. Kraj jest zniszczony wojną, mogą zacząć się problemy z żywnością, zaopatrzeniem w energię elektryczną i ciepło, a Rosja może to świetnie wykorzystać do dalszej destabilizacji Ukrainy, grając nastrojami ludności - konkluduje dr Materniak.

O tym samym mówił zresztą szef gabinetu prezydenta, Andrij Jermak. Podkreślił on, że Ukraina nie chce, by wojna trwała do zimy, gdyż dałoby to siłom rosyjskim czas na okopanie się i utrudniłoby wojskom ukraińskim jakiekolwiek kontrnatarcie.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2

Zobacz także: Rakiety nad Kijowem. "Pozdrowienia" z Moskwy Putina?
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić