Wojtuś, Kubuś i Adaś nie żyją. Zrozpaczony dziadek zabrał głos

383

Tragedia we wsi Unewel (woj. łódzkie) wstrząsnęła całą Polską. W wyniku pożaru zginęła matka z trójką synów. - To była kochająca się rodzina - mówi w rozmowie z "Faktem" zrozpaczony dziadek chłopców.

Wojtuś, Kubuś i Adaś nie żyją. Zrozpaczony dziadek zabrał głos
Wojtuś (9 l.), Kubuś (4 l.) i Adaś (3 l.) zginęli w pożarze (Facebook)

Pożar domu jednorodzinnego w miejscowości Unewel miał miejsce 30 grudnia ubiegłego roku. Piotr Sz. wyszedł do pracy, w domu została Anna i trójka synów pary - Wojtuś (9 l.), Kubuś (4 l.) i Adaś (3 l.). Po południu sąsiedzi zauważyli, że z domu wydobywa się dym. Wezwali straż pożarną i ruszyli, by sprawdzić, czy pani Anna z chłopcami opuściła dom. Niestety przez zasłony antywłamaniowe i przez to, że dom był zamknięty, do środka udało się wejść dopiero straży.

Jak powiedziała Magdalena Czołnowska-Musioł, rzeczniczka piotrkowskiej prokuratury, lekarz nie wykluczył udziału osób trzecich w tym tragiczny zdarzeniu. Nieoficjalne doniesienia mediów mówią o tym, że na ciałach chłopców znaleziono rany kłute, a ogień był podłożony. Wyjaśni to dopiero sekcja zwłok, której wyniki powinny pojawić się 4 stycznia.

Z tragedią trudno pogodzić się dziadkowi chłopców. Ojczym zmarłej w pożarze Anny w rozmowie z "Faktem" wspomina, że gdy związał się z jej matką, został ciepło przyjęty do rodziny, a samą Annę i jej dzieci traktował jak swoich najbliższych. Jego zdaniem Anna i Piotr byli kochającą się parą.

Anna kochała synów nad życie. Pilnowała ich, z oka nie spuszczała - cytuje jednego z sąsiadów "Fakt".
Zobacz także: Polityk PiS zaskakująco o Pegasusie. „Widać wyraźnie, że jest coś na rzeczy”
Autor: MMC
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić