"Wyborcze oszustwo" w USA. Nowe informacje
Walce Donalda Trumpa z Joe Bidenem przyglądał się cały świat. Donald Trump nie chce przyznać się do porażki i walczy do końca. Oskarżył Bidena o oszustwa wyborcze, jednak urzędnicy twierdzą, że nie ma powodów do obaw.
Choć Trump jest już na przegranej pozycji, postanowił walczyć do końca. Nie przyznał się do porażki, co więcej oskarżył Joe Bidena o oszustwa w wyborach.
Urzędnicy wyborczy w stanach w całym kraju sprzeciwiają się zarzutom. Jednym z powodów ich powstania był fakt, że są stany, gdzie nie głosowano na Demokratę od 20 lat, a mimo wszystko teraz wygrał tam Biden.
New York Times skontaktował się z 45 najważniejszymi urzędnikami z różnych stanów. Zapytano, czy komisje wyborcze zanotowały niepokojące przypadki, które mogłyby świadczyć o dopuszczeniu się oszustwa. Jak podaje gazeta, nigdzie nie zgłaszano problemów z głosowaniem.
Nie znam ani jednego przypadku, w którym ktoś argumentował, że głos liczy się, kiedy nie powinien, lub nie liczy się, kiedy powinien - powiedział sekretarz stanu Minnesota Steve Simon.
Nie napotkaliśmy żadnych powszechnych, systematycznych problemów związanych z oszustwami wyborczymi, zastraszaniem, nieprawidłowościami lub problemami z głosowaniem. Jesteśmy bardzo zadowoleni z przebiegu wyborów - powiedział na New York Times rzecznik sekretarza stanu Kansas, Scott Schwab.
Są jednak tacy, którzy w takie sprawozdania nie wierzą. Sekretarz stanu USA, Mike Pompeo, powiedział na wtorkowej konferencji prasowej, że wygrana Trumpa jest możliwa.
Po policzeniu każdego "prawnego” głosu rozpocznie się druga kadencja Trumpa - powiedział Pompeo na konferencji.
Czytaj także: Gorąco w Polsacie. Kaja Godek i Krzysztof Śmiszek na antenie. Padły mocne słowa
Czy odbędzie się ponowne liczenie głosów? Republikański przywódca Senatu Mitch McConnell powiedział, że Trump ma pełne prawo do wniesienia prawnego sprzeciwu w kilku stanach, w których toczy się najbardziej zawzięta rywalizacja, takich jak Pensylwania.
Jeden z pracowników poczty w Pensylwanii twierdził, że widział urzędników "podejrzanie analizujących" karty wyborcze. Według Komisji Nadzoru Izby Reprezentantów kontrolowanej przez Demokratów, mężczyzna wycofał się z zeznań. Na YouTube pojawiło się jednak jego wyjaśnienie, że nie odwołał swojego oświadczenia o tym, że był rzekomym świadkiem fałszowania liczenia głosów.