Zabójstwo na Nowym Świecie. 27-latek zaskoczył w sądzie. "Delikatnie się uśmiechnął"
Przed warszawskim sądem rozpoczął się proces Dawida Mirkowskiego, oskarżonego o zabójstwo 29-letniego Macieja H. na Nowym Świecie. 27-latek przyznał się do udziału w bójce, ale zaprzeczył, że użył noża.
Do tragicznego zdarzenia doszło 8 maja 2022 roku w centrum Warszawy. Jak informuje "Fakt", Maciej H. został dotkliwie pobity i sześciokrotnie ugodzony nożem po tym, jak stanął w obronie kobiet zaczepianych przez grupę mężczyzn. Zakrwawiony zdołał dotrzeć do pobliskiego sklepu nocnego, gdzie stracił przytomność. Mimo podjętej akcji ratunkowej zmarł.
Sprawcy uciekli z miejsca zdarzenia. Dwóch z nich, Łukasz G. i Sebastian W., zostało szybko zatrzymanych i nieprawomocnie skazanych na siedem lat więzienia. Trzeci napastnik, Dawid Mirkowski, zbiegł z kraju.
Prowadzą agroturystykę na Mazurach. Oto czym się zajmują
Najpierw ukrywał się w Niemczech, następnie, posługując się fałszywym dowodem osobistym, udał się do Turcji. Po dziesięciu miesiącach został zatrzymany i w grudniu 2023 roku wydany Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mirkowski to zawodnik mieszanych sztuk walki, który w przeszłości był m.in. reprezentantem warszawskiego klubu Garuda Muay Thai Gym. Mirkowski w swojej karierze stoczył co najmniej kilkanaście walk i brał udział w galach DSF, KOK czy Wirtuoz.
Proces Mirkowskiego rozpoczął się 23 lipca 2025 roku. Oskarżony nie przyznał się do zabójstwa. - Przyznaję się do bójki, ale nie użyłem noża - oświadczył przed sądem. Twierdził, że w klubie ktoś mógł mu "coś dorzucić do drinka", po czym poczuł się źle i chciał wracać do domu.
Wyszedłem z drinkiem na zewnątrz i zacząłem rzucać kostkami lodu, chcąc jakoś zaczepić dziewczyny - wyjaśnił Mirkowski. Wtedy zareagował Maciej H., doszło do szarpaniny. - On był ode mnie wyższy i silniejszy. Trzymał mnie w uchwycie, w którym się dusiłem. Próbując się wydostać, zacząłem wyprowadzać ciosy. Wszystkie kierowałem w okolice głowy, poniżej czoła - opisywał.
Przedstawiono nagrania z monitoringu, na których widać brutalny atak na ofiarę. Mirkowski rozpoznał siebie na filmie, ale zaznaczył, że nie widać, by trzymał w ręku jakiekolwiek narzędzie. Na pytanie sędzi, skąd sześć ran kłutych u ofiary, odparł: - Ktoś musiał mu takie ciosy zadać, ale nie ja. Nie wiem, co robili inni dookoła.
Podczas rozprawy oskarżony zachowywał się swobodnie. Według relacji "Faktu" uśmiechał się do ojca, a nawet puścił oko do fotoreportera. Prokurator Szymon Banna zapowiedział, że na kolejnej rozprawie nagrania zostaną odtworzone w zwolnionym tempie, by dokładnie przeanalizować momenty ataku.