Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Zawodowy wyrok śmierci. Prokuratorzy na zesłaniu walczą o godność

58

W styczniu medialną burzę wywołały decyzje prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego o przeniesieniu grupy doświadczonych śledczych do prokuratur rejonowych. Dziś w rozmowach z o2 mówią, że planują walczyć o zmianę tej decyzji przed sądami.

Zawodowy wyrok śmierci. Prokuratorzy na zesłaniu walczą o godność
Prokuratorzy walczą o godność. (Flickr)

Grupa 18 prokuratorów usłyszała pod koniec stycznia decyzję, którą mogli potraktować jak zawodowy wyrok śmierci: delegowanie do małych prokuratur rejonowych, z 48-godzinnym terminem stawiennictwa w nowej jednostce. Dziś niektórzy są na zwolnieniach, niektórzy pracują. Głośno jednak mówią o szykanach.

Kartki z wyrazami wsparcia

Wśród delegowanych do pracy w terenie prokuratorów jest m.in. Katarzyna Szeska z prokuratury Warszawa - Wola, która miała trafić do prokuratury w Jarosławiu.

Przebywam na zwolnieniu. Czekam na decyzję Prokuratury Krajowej w zakresie wniosku o cofnięciu decyzji dotyczącej mojego delegowania, bo odwołałam się od niej. Ale na razie cisza - mówi o2 Szeska.
Zobacz także: Wyrok TK ws. aborcji. Adam Bodnar odpowiedział Julii Przyłębskiej

Na pytanie o innych śledczych odpowiada, że radzą sobie dobrze, bo są doświadczonymi prokuratorami, z latami pracy w zawodzie.

Dostaję kartki pocztowe z wyrazami wsparcia. Z całej Polski. To miłe, po ludzku, że są osoby, którzy nas wspierają - dodaje prok. Szeska.

Przekonuje, że wielu z przeniesionych prokuratorów zamierza złożyć pozwy do sądu pracy o cofnięcie decyzji zwierzchnika. I zaraz dodaje, że wbrew słowom Święczkowskiego o trudnej sytuacji kadrowej w prokuraturze w Jarosławiu (taki był bowiem powód jej delegowania) w jednostce braków kadrowych nie ma.

Onyszczuk: bycie prokuratorem to służba

Wśród "zesłanych" jest także Jarosław Onyszczuk, prokurator z 27-letnim doświadczeniem w zawodzie, były zastępca prokuratora apelacyjnego. W swojej karierze prowadził lub nadzorował najważniejsze śledztwa w kraju.

Radzę sobie tak, jak powinienem. Doświadczony prokurator poradzi sobie bowiem na każdym szczeblu. Realizuję przydzielone mi obowiązki, co nie oznacza, że nie kwestionuję decyzji prok. Święczkowskiego. Bycie prokuratorem traktuję jako służbę i wszędzie będę pracował na tym samym poziomie - mówi o2 Onyszczuk, skierowany do Lidzbarka Warmińskiego.

Przekonuje, że nabyte przez lata doświadczenie pomaga mu w podejściu z pokorą do każdej sprawy. Choć nie ukrywa, że różnicę odczuwa. Będąc w przeszłości zaangażowanym w śledztwa dotyczące m.in. przestępczości zorganizowanej, teraz boryka się z kradzieżami, drobnymi przestępstwami przeciwko mieniu czy z przemocą domową.

Oczywiście, że czuję przeskok. Ale nie powiem, że sprawy, które teraz prowadzę, są mniej ważne, bo każda sprawa jest ważna dla człowieka, który zgłasza ją do prokuratury lub staje przed sądem. Ale są sprawy wynikające ze specyfiki regionu, np. związane z rolnictwem, z czym raczej nie mierzyłem się w Warszawie - mówi w rozmowie z o2.

Przekonuje, że powrót "do rejonu" jest dla niego nowym doświadczeniem, bo dostrzegł mankamenty pracy prokuratury, które trudniej zauważyć z pewnego poziomu. Wylicza wśród nich bezsensowny formalizm czy istnienie rozbudowanych obowiązków sprawozdawczo-nadzorczych.

Nagle się okazuje, że jest potrzeba wzmocnień w rejonach, a nie było jej przez dwa - trzy lata? Doświadczonych prokuratorów wysyła się do rejonu, a młodzi, z dwu-, trzyletnim doświadczeniem dostają awanse. To jest to zaburzenie pracy, to jest aberracja. Świetnych prokuratorów, ale "dobrozmianowych", nigdzie się nie wysyła, tylko tych krytykujących decyzje władz prokuratury - dodaje Onyszczuk.

Przekonuje także, że choć z zawodowego punktu widzenia swoje obowiązki chce wypełniać jak najlepiej, to z punktu widzenia czysto ludzkiego czuje się dyskryminowany.

Nie będę walczył o szybki powrót czy cofnięcie delegacji. Ale decyzję tę chcę poddać kontroli sądowej, bo mam do tego prawo. Kwestionuję jej zasadność. Nie dam się złamać i dalej będę robił swoje - dodaje śledczy.

"Do dziś nie znam powodu"

Do Goleniowa w zachodniopomorskim został delegowany prok. Daniel Drapała z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Do pracy ma teraz ponad 400 km.

Sama decyzja o oddelegowaniu była dla mnie dużym zaskoczeniem. Tak jak i czas, w jakim miałem przeorganizować swoje życie. Ale koniec końców coś wynająłem i mam gdzie mieszkać - mówi o2 prokurator, którego zastajemy w pociągu.

Przekonuje, że do dziś nie zna powodu swojego delegowania, a jedynym znanym mu wyjaśnieniem w tym zakresie jest przekazane mediom stanowisko Prokuratury Krajowej.

Oczywiście nie można zauważyć wspólnego mianownika tych delegacji, czyli działalności delegowanych w stowarzyszeniu Lex Suprema Omnia. Zawsze uczciwie pracowałem, pracuję i będę pracował, wykonując swoje obowiązki jako prokurator - dodaje Drapała. 

Jego prokuratura obejmuje duży obszar i pod swoją właściwością ma dwa zakłady karne, lotnisko i specjalną strefę ekonomiczną.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić