Ziemniaczany kryzys na Białorusi. Łukaszenka obwinia Rosję?
Alaksandr Łukaszenka musi mierzyć się z kryzysem na Białorusi. W jego kraju brakuje podstawowych warzyw. Nie ma przede wszystkim ziemniaków. Białoruski dyktator stara się reagować na problem, za który ma obwiniać Rosję.
Białoruskie władze podjęły ostatnio zaskakującą decyzję. Zdecydowały się na złagodzenie embarga na żywność. Na liście znalazły się tzw. kraje nieprzyjazne, czyli państwa Europy Zachodniej.
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
Oficjalnie Białorusini twierdzą, że to dowód "otwartości" i chęć poprawy relacji sąsiedzkich. Nieoficjalnie zniesienie zakazu importu cebuli, ziemniaków i kapusty podyktowany jest pogłębiającym się kryzysem gospodarczym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarze "The Moscow Times" (cytowani przez serwis gazeta.pl) twierdzą, że Łukaszenka ma obwiniać za kryzys częściowo Władimira Putina. Białoruski dyktator miał przekazać szefowi Kremla, że "Białoruś wszystko sprzedała do Rosji, a tymczasem Białorusini narzekają na niską jakość warzyw i ich brak w sklepach".
Informacje te potwierdzał w rozmowie z o2.pl Alaksandr Azarau, szef białoruskiej organizacji antyrządowej BYPOL.
Łukaszenka chce jak najszybciej zakończyć wojnę Rosji z Ukrainą. Sankcje bardzo mocno na niego oddziałują. Mamy informacje, że na Białorusi brakuje podstawowych artykułów spożywczych. On tego chce. Udział w tej wojnie mu przeszkadza. Chciałby ponownie handlować z Unią Europejską - mówi białoruski opozycjonista.
Poważny kryzys związany z żywnością występuje również w Rosji. Przytoczone przez gazeta.pl dane Federalnej Służby Statystyki Państwowej wskazują, że wzrost cen ziemniaków rok do roku to 166 proc. Rosyjskie władze zakazały eksportu ziemniaków i planują kontrolować ceny tych warzyw.