Zapomniane przekąski z PRL-u. Kto je pamięta?
W dzisiejszych czasach wiele osób potraktuje je jako kulinarną ciekawostkę, a może nawet i abstrakcję. Tymczasem kiedyś to były serwowane w niemal każdym domu rarytasy. Kto pamięta proste i tanie przekąski, które w PRL-u były codziennością? Bułka z pieczarkami, kanapka z mortadelą, budyń z sokiem malinowym, pajda masłem lub śmietaną i cukrem przenoszą nas do czasów, gdy liczyła się pomysłowość, a nie bogactwo składników.
Buła z pieczarkami
Bułka z pieczarkami prawdopodobnie królowała w polskich domach w latach 50. i 60. XX w. W tym czasie cieszyła się większą popularnością niż zapiekanka z serem i pieczarkami obficie polana ketchupem. Przyrządzano ją w domach, ale również serwowano w barach mlecznych, na dworcach, w przydrożnych budkach i w szkolnych bufetach.
Przeleciała wiele metrów. Horror na pasach. Pokazali nagranie
Przygotowanie tego rarytasu jest niezwykle proste i wymaga właściwie trzech składników. Po pierwsze potrzebna jest bułka, po drugie pieczarki, a po trzecie cebula. Pokrojone pieczarki należy podsmażyć na oleju lub maśle, a następnie umieścić na przekrojonej na pół bułce. Całość można doprawić solą i pieprzem, a następnie włożyć do opiekacza lub piekarnika, by bułka stała się odpowiednio chrupiąca. Tak zrobiona grzanka jest zdecydowanie zdrowszą alternatywą dla tradycyjnego fast fooda.
Kanapka z mortadelą
Kto pamięta kanapkę z mortadelą? Kromka pieczywa z mortadelą była w PRL-u jednym z najbardziej popularnych i kultowych "szybkich dań".
Mortadela to rodzaj dużej kiełbasy z drobno zmielonego mięsa (najczęściej wieprzowego), mająca często widoczne fragmenty tłuszczu. Wyróżnia się łagodnym smakiem i charakterystycznym zapachem. I choć dziś również jest dostępna w wielu sklepach to w czasach PRL-u mortadela była znacznie bardziej popularna. Sprzedawano ją w grubych plastrach i serwowano na pieczywie, oczywiście posmarowanym wcześniej masłem. To proste, tanie i łatwo dostępne "danie" jadano w domu, w pracy, w szkole i na biwaku. Zawinięta w szary papier śniadaniowy kanapka była obowiązkowym elementem drugiego śniadania lub kolacji.
Kanapka z pasztetem
Nie tylko kanapka z mortadelą była hitem w czasach PRL-u - równie często sięgano po prostą, ale sycącą kanapkę z pasztetem, zazwyczaj w towarzystwie ogórka kiszonego lub plasterka cebuli. Pieczywo, najczęściej pszenne, w tamtych czasach smarowano grubą warstwą pasztetu z puszki, który obecny był w każdym domu. Do tego dodawano kilka plastrów ogórka kiszonego lub odrobinę cebuli, by nadać kanapce wyrazistości. Taki zestaw był kwintesencją tamtych lat – niedrogi, dostępny i idealny na szybkie śniadanie, drugie śniadanie do pracy, szkoły czy też przekąską na wynos. Ta skromna, ale intensywna w smaku i sycąca kanapeczka do dziś ma swoich wiernych fanów.
Budyń z sokiem malinowym
Kolejny klasyk z czasów PRL-u. Ten prosty deser z dawnych lat przyjemnie kojarzy się wielu starszym ze szczęśliwym dzieciństwem. Zazwyczaj był to budyń waniliowy lub śmietankowy, który podawano jeszcze ciepły, polany słodko-kwaskowym sokiem malinowym z butelki. Taki rarytas stanowił w wielu domach nagrodę za zjedzony obiad, ale serwowano go również w szkolnych stołówkach. Jego przygotowanie było szybkie i niezwykle proste - gotowało się mleko, dodawało budyń w proszku i zalewało słodkim syropem. Ten niekiedy jedyny słodki akcent w ciągu dnia wywoływał uśmiech na twarzy i poprawiał nastrój.
Bułka z masłem i cukrem
Jeśli mówimy o deserach nie możemy zapomnieć o jednym z najprostszych deserów w czasach PRL-u. Pszenna bułka przekrojona na pół (alternatywnie pajda pszennego pieczywa) posmarowana masłem i obficie posypana białym cukrem. W niektórych domach chleb podawano również z dodatkiem śmietany, a dopiero śmietanową warstwę obsypywano cukrem. Ta kanapeczka była jedną z ulubionych przekąsek dzieci i młodzieży – tworzyła słodką, rozpływającą się w ustach przyjemność. Gdy w domach brakowało słodyczy, ten szybki i tani deser był na wagę złota.
Galaretka z owocami z kompotu
Galaretka z dodatkiem owoców z kompotu to jeszcze jeden popularny deser PRL-u. Ten lekki klasyk obecny był zarówno w szkolnych stołówkach, jak i w niemal każdym domu, gdzie na zmianę z budyniem polanym sokiem malinowym podawany był po obiedzie. Galaretkę przyrządzano z prostych składników: podstawą była galaretka w proszku i kawałki owoców z kompotu – najczęściej były to jabłka, śliwki, wiśnie i brzoskwinie. Pięknie wyglądała i była prawdziwą ucztą dla podniebienia. Co więcej, latem taki rarytas przynosił orzeźwienie. Niezależnie od pory roku poprawiał nastrój, oferując przyjemność, która nie była dużym wydatkiem.
Blok czekoladowy
Na koniec jeszcze jeden PRL-owski smaczek, przyrządzany z tanich i łatwo dostępnych składników. Jego podstawę stanowiły pokruszone herbatniki lub biszkopty, wymieszane z masą składającą się z kakao, cukru, masła i mleka w proszku (niekiedy także z orzechami). Blok czekoladowy, bo o nim mowa, nie wymagał pieczenia, lecz odpowiedniego uformowana i schłodzenia. Po kilku godzinach w lodówce można było ukroić kawałek i cieszyć się słodkim deserem.