Polska influencerka kupiła torebkę. Załamała się, gdy zobaczyła cenę

29

Monika Kociołek podzieliła się dość zaskakującym wyznaniem. Dotyczy ono zakupu torebki. "Pora zacząć patrzeć na ceny" - stwierdza influencerka, która "przypadkiem" kupiła produkt za 700 zł.

Polska influencerka kupiła torebkę. Załamała się, gdy zobaczyła cenę
Monika Kociołek (Instagram)

Monika Kociołek pierwszych fanów zyskała dzięki roli w serialu "Szkoła". Największy rozgłos przyniosło jej jednak bycie uczestniczką Teamu X2. Obecnie spełnia się jako influencerka.

Na Instagramie obserwuje ją przeszło milion internautów. Na TikToku ma już natomiast ponad 25 milionów polubień. Te statystyki bez wątpienia robią spore wrażenie i świadczą o tym, że Kociołek absolutnie nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony internautów.

Kociołek wciąż się rozwija i przyjmuje nowe wyzwania. Jakiś czas temu wystąpiła na gali Fame MMA 14, kiedy to zmierzyła się z Agatą "Fagatą" Fąk. Monika co prawda przegrała, ale generalnie wypadła całkiem nieźle. Na dodatek otrzymała spory zastrzyk gotówki.

Ogólnie mój kontrakt był jednym z większych kontraktów, bo wynegocjowałam go w bardzo dobrym okresie. No, jest to trochę mniej niż milion - wyznała Monika w rozmowie na kanale Team X2.

Monika Kociołek na biedę nie narzeka

Influencerka ewidentnie nie odczuwa wszechobecnej inflacji. Ostatnio "przypadkiem" kupiła torebkę za 700 złotych. Dopiero po opuszczeniu sklepu uświadomiła sobie, co zrobiła. Wyciągnęła wnioski, co zasygnalizowała za pośrednictwem profilu na Instagramie.

Pora zacząć patrzeć na ceny... Kupiłam jakąś zwykłą torbę za 700 zł i skapnęłam się, jak wyszłam ze sklepu - poinformowała Monika Kociołek.

Tymczasem inne gwiazdy dostrzegają wzrost cen. - Wydaje mi się, że teraz wszystko jest o wiele droższe. Czasami się łapię za głowę, na przykład, jak patrzę na ceny cukru. Po takich rzeczach bardzo widać, jak wszystko drożeje, a nasz pieniądz topnieje - powiedziała Wiktoria Gąsiewska w "Onet Wakacje".

Ludzi nie stać już nie tylko na luksusy typu czartery jachtów, ale i na noclegi… Głupie pójście z dziećmi na lody w marinie to prawie stówa. Rolę restauracji, a nawet budek z frytkami, przejęły tutejsze Biedronki. Wieczorem półki w dyskontach są tak samo puste, jak mazurskie knajpy - mówił z kolei Borys Szyc na łamach "Gazety Wyborczej".
Zobacz także: Maja Staśko o konflikcie z Malikiem
Autor: MDO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić