Rak przerwał karierę Marka Torzewskiego. "Zrezygnował z walki"

55

Marek Torzewski to jeden z najpopularniejszych tenorów w Polsce. Pod koniec lat 80. postanowił wyjechać do Belgii, gdzie jego kariera nabrała rozpędu. Niestety, wyśmienita passa została brutalnie przerwana.

Rak przerwał karierę Marka Torzewskiego. "Zrezygnował z walki"
Marek Torzewski (akpa)

Marek Torzewski od najmłodszych lat interesował się muzyką. Po ukończeniu Akademii Muzycznej w Poznaniu wyjechał do Łodzi. Właśnie tam poznał przyszłą żonę. Przez pewien czas razem z Barbarą Romanowicz-Torzewską wiódł wspaniałe życie. Para doczekała się córki, która wielokrotnie towarzyszyła ojcu na scenie.

Niestety, kilka lat temu sielanka rodziny Torzewskich została przerwana. Okazało się bowiem, że popularny muzyk jest chory - Marek Torzewski usłyszał, że ma raka.

Mój mąż nie przyjął tej wiadomości. Zrezygnował z walki o siebie. To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. To był ogromny szok. Mąż zamknął się nawet na mnie, nie chciał rozmawiać z nikim. Jedynym bodźcem była w tym momencie moja córka Agata. Powiedziała do niego: "Marek, proszę cię, nie rób mi tego. Przecież wiesz, że mam mieć ślub. Obiecaj mi, że zaczniesz się leczyć i odprowadzisz mnie do ołtarza. Zaśpiewasz na moim ślubie i masz mi dać słowo, że będziesz się leczył i pozwolisz mamie sobie pomóc". I Marek wtedy powiedział: "Agatko, tak, zaczynamy" - ujawnia Barbara Romanowicz-Torzewska w rozmowie z Plejadą.

"Mieliśmy tylko 10 proc. szans".

Żona Torzewskiego zatroszczyła się o odpowiednią opiekę, razem jeździli na chemię. -  Marek odprowadził Agatę do ołtarza, zaśpiewał na ślubie. Nasza córka uratowała Marka. Lekarze zaproponowali operację, ale wiązała się ona z ogromnym utrudnieniem, jeżeli chodzi o zawód męża. Zrezygnowaliśmy z operacji, ale na wyjście z tej choroby mieliśmy tylko 10 proc. szans, stosując eksperymentalne leczenie. W tej chwili mija trzy lata, od kiedy mąż zachorował. Cały czas jest pod kontrolą. Profesor, który go prowadził i leczył, powiedział, że przykład mojego męża daje nadzieję innym chorym i dzięki temu ta eksperymentalna metoda leczenia została wdrożona. - dodaje Romanowicz-Torzewska.

Często mówi się, że ktoś "wygrał" z nowotworem. To jest bardzo nieodpowiednie, bo nikt nie chciał w tę grę grać. Nikt do tej gry nie staje, nie mamy na to wpływu, to ona do nas przychodzi. Mój mąż był bardzo dzielny, to jest straszna choroba, to jest okropne. Najważniejsze jest to, że jesteśmy razem - podsumowuje żona Marka Torzewskiego.
Zobacz także: "Ordynarna zagrywka". Sienkiewicz ostro o inicjatywie Dudy
Autor: MDO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić