Śledzili Pawłowicz. Potrzebowała limuzyny, żeby pokonać 500 metrów

238

Dziennikarze portalu Goniec postanowili sprawdzić, w jaki sposób Krystyna Pawłowicz wykorzystuje przydzieloną jej Służbę Ochrony Państwa. SOP jest w całości finansowany z funduszy podatników. Sędzi Trybunału Konstytucyjnego ochrona towarzyszy od trzech lat. Ochraniają ją podczas wakacji oraz niedzielnej przejażdżki do kościoła.

Śledzili Pawłowicz. Potrzebowała limuzyny, żeby pokonać 500 metrów
Pawłowicz z pomocą limuzyny SOP pokonała trasę liczącą 500 m (YouTube)

W 2020 roku tłumy osób gromadziły się przed domem Krystyny Pawłowicz, żeby protestować przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który w praktyce zakazywał aborcji. Ponoć to właśnie wtedy sędzi przydzielono ochronę SOPu. Sprawa wydała się bardzo szybko, gdyż w dosłownie kilka dni po ogłoszeniu wyroku TK, limuzyna wioząca Pawłowicz wjechała pod tramwaj w centrum Warszawy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Natalia Nykiel o Krystynie Pawłowicz i sukience z wizerunkiem Matki Bożej: "Moi rodzice są wierzący, a się nie obrazili"

Protesty przed domem Pawłowicz ustały, ale ochrona SOPu pozostała. Chociaż zdaniem dziennikarzy portalu Goniec ciężko jest to nazwać ochroną.

Praca funkcjonariuszy elitarnej jednostki przy Krystynie Pawłowicz przypomina raczej połączenie odźwiernych, taksówkarzy i tragarzy - komentują autorzy nagrania.

Jak donosił rok temu "Fakt" ci sami funkcjonariusze towarzyszyli Pawłowicz w czasie jej wakacji w Juracie, Władysławowie i Jastrzębiej Górze, chroniąc ją przed innymi wczasowiczami i nosząc jej bagaże.

Potrzebowała limuzyny żeby przejechać 500 metrów

Dziennikarze portalu Goniec wybrali się w okolice domu Pawłowicz w niedzielny poranek. Jak się szybko przekonali, przed godziną 9 przyjechał po nią samochód SOPu, żeby zabrać na niedzielną mszę. Kontrowersji sprawie dodaje fakt, że od świątyni Krystynę Pawłowicz dzielił dystans 500 metrów. 600, jeśli wybrałaby dłuższą drogę.

W praktyce jednak kierowca sędzi TK wybrał bardzo długą drogę i zaczął błądzić po uliczkach dzielnicy Ursus. Dziennikarze śledzili ich do momentu, jak zostali zatrzymani przez policję w celu "rutynowej kontroli".

Wygląda na to, że pracownicy SOPu nawet na tak "ambitnych" misjach, jak transport do kościoła nie tracą czujności i reagują, jak tylko spostrzegą, że są śledzeni.

Dziennikarze portalu po kontroli stracili trop, ale podjechali przed najbliższy kościół. Nie mylili się - samochód SOPu stał obok świątyni, a w jej środku był nie kto inny, jak sama Krystyna Pawłowicz.

Dziennikarze czekali przed budynkiem, żeby towarzyszyć sędzi w drodze powrotnej do jej domu. Jak się okazało - bezskutecznie.

Pawłowicz nie wyszła do limuzyny SOP, tylko z jednym z pracowników tej służby wymknęła się od strony zakrystii, aby na piechotę wrócić do domu.

Udowodniliśmy, że Pawłowicz nie potrzebuje limuzyny, bo jest w stanie przejść kilkaset metrów na piechotę. Po drugie: stopień zagrożenia VIPa pozwala rozpatrzyć zwolnienie profesjonalistów z ochrony starszej kobiety - podsumowali autorzy nagrania.
Zobacz także: LIMUZYNĄ DO KOŚCIOŁA! Krystyna Pawłowicz żyje jak KSIĘŻNICZKA. Wszystko za pieniądze podatników
Autor: EWS
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić