Awans reprezentacji Polski wisi na włosku. Mówi o "plagach egipskich"

118

Eliminacje Euro 2024 układają się wręcz fatalnie dla reprezentacji Polski. - Trzeba postawić teraz nie jeden, a dwa znaki zapytania nad tym, czy my w ogóle z tej grupy wyjdziemy - uważa Andrzej Juskowiak, wicemistrz olimpijski z 1992 roku, komentując porażkę Biało-Czerwonych w Tiranie.

Awans reprezentacji Polski wisi na włosku. Mówi o "plagach egipskich"
Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Polski, na małym zdjęciu: Andrzej Juskowiak (PAP, Andrzej Lange, Lars Baron Getty Images)

Dotychczasowa kadencja Fernando Santosa na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski to pasmo niepowodzeń. Biało-Czerwoni mimo wszystko byli faworytem spotkania rozegranego na trudnym terenie w Tiranie. Bramki Jasira Asaniego oraz Mirlinda Daku spowodowały jednak, że to Albania wygrała 2:0.

Kadra narodowa poniosła kolejną już wstydliwą porażkę w eliminacjach o Euro 2024 i w konsekwencji zajmuje przedostatnie miejsce w grupie E. Robert Lewandowski i spółka znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Na gorąco po spotkaniu z Albanią o komentarz poprosiliśmy Andrzeja Juskowiaka.

- Po losowaniu naszej grupy nikt nie przewidywał, że będziemy mieli aż takie problemy, że te wszystkie plagi egipskie na nas spłyną i stracimy szybko bramki z Czechami, będziemy mieli problemy z Mołdawią. W ogóle, jeśli popatrzymy na mecze wyjazdowe, to jest nasz duży problem. Może nie samo podejście, ale taki brak konsekwencji i na końcu brak tej determinacji powoduje, że na wyjazdach mamy olbrzymie problemy. Przy równej liczbie punktów decyduje bezpośredni pojedynek. Mamy z Albanią negatywny bilans, z Czechami możemy to jeszcze odrobić, ale robi się bardzo trudno. Rzeczywiście trzeba postawić teraz nie jeden, a dwa znaki zapytania nad tym, czy my w ogóle z tej grupy wyjdziemy - podkreślił Andrzej Juskowiak w rozmowie z o2.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wejdzie w buty ojca? Syn Zidane'a już zachwyca [WIDEO]

Porażka z Albanią jest dużym ciosem dla kibiców reprezentacji Polski. Nasz rozmówca zaznaczył, że w starciu w Tiranie zespołowi zabrakło zaangażowania. Nie da się ukryć, że ponownie zawiedli liderzy, których selekcjoner widział w najbardziej doświadczonych kadrowiczach.

 - Rozpoczęliśmy dosyć uważnie, byliśmy skoncentrowani i... straciliśmy bramkę w najgorszym momencie, kiedy to my powinniśmy odważniej zaatakować. Dostaliśmy gong, który tak mocno zadziałał, że straciliśmy panowanie nad tym meczem. Liderzy nie potrafili tego spotkania dźwignąć i obrócić na naszą korzyść. Po obiecującym początku wydawało się, że możemy osiągnąć korzystny wynik w Tiranie, natomiast patrząc na całe spotkanie, brakowało nam tego, co Albańczycy pokazali, czyli pasji i determinacji. To powoduje, że można zagrać jako zespół dużo lepiej niż suma indywidualności i umiejętności piłkarzy - spostrzegł 39-krotny reprezentant Polski.

Andrzej Juskowiak uważa, że trener powinien przestrzec podopiecznych przed strzałami z dużej odległości. Tak padła bowiem pierwsza bramka dla Albańczyków.

- Asani strzelił już taką bramkę w Mołdawii - może nie było tak daleko do bramki, ale w podobny sposób. Nie wierzę, że sztab szkoleniowy nie pokazywał tych akcji i nie uczulał naszych zawodników w bocznych sektorach, żeby przeszkadzać rywalom, nawet jeśli będą daleko od bramki. Tutaj daliśmy trochę miejsca i Asani skorzystał z tego bardzo dobrze. To była decyzja i przeświadczenie o tym, że można zdobyć bramkę nawet z takiej odległości. My nie mieliśmy atutów w postaci zawodników, którzy byliby w stanie zrobić różnicę w jakiejkolwiek szczęści boiska, zwłaszcza na połowie Albanii - powiedział srebrny medalista i król strzelców IO 1992.

Mnożą się powody do zmartwień selekcjonera. Portugalczyk nie może być pewny swojej przyszłości, choć przecież ma obowiązujący kontrakt z PZPN. Ekspert zastanawiał się, czy w pięciu rozegranych dotychczas spotkaniach Santos w pełni wykorzystał potencjał polskiej drużyny.

- Przed meczem sporo się mówiło o ewentualnej zmianie selekcjonera. Ważne jest to, jak jest wykorzystywany potencjał zespołu, do jakiego planu taktycznego nadają się zawodnicy i jak go realizują. Najpierw trzeba zrobić wewnątrz dogłębną analizę, czy można było zrobić więcej. Pewnie mecz z Wyspami Owczymi był już sygnałem alarmowym, że w ataku pozycyjnym nie wszystko nam się układa. Może pomysł był, ale było gorzej z realizacją, a jeśli przeciwnik się dobrze ustawił na to, co my chcieliśmy grać, to zawsze jest możliwość, by w trakcie meczu nałożyć korekty i coś zmienić. Duży problem był w fazach przejściowych, że to wszystko za długo trwało, celebrowaliśmy utrzymywanie się przy piłce, jakby to było najważniejsze. Tych elementów zaskoczenia było po prostu za mało i to jest duży kłopot - wskazała legenda Lecha Poznań.

Następne mecze w eliminacjach Euro 2024 kadra rozegra w październiku - z Wyspami Owczymi (12.10. na wyjeździe) i z Mołdawią (15.10. na PGE Narodowym w Warszawie). Wkrótce przekonamy się, czy nadal z Santosem na ławce.

Rafał Szymański, dziennikarz WP SportoweFakty

Autor: MFA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić