Śmigłowce nadleciały z północy. Około 34 transportowe Mi-8, eskortowane przez Kamowy Ka-52 zwane "Aligatorami". Z przyziemiających, niezgrabnych Mi-8 zaczęli wyskakiwać rosyjscy żołnierze. Było kilka minut po ósmej rano, 24 lutego. Właśnie zaczynała się wojna w Ukrainie - od ataku na lotnisko Hostomel pod Kijowem. Rosjanie w tej bitwie ponieśli jednak sromotną klęskę. W rozmowie z o2.pl żołnierz polskiej brygady aeromobilnej wyjaśnia jej przyczyny.
Kryzys na Ukrainie wymusza działanie NATO. Władze USA zapowiedziały, że do Polski trafią dodatkowo 3 tysiące amerykańskich żołnierzy. Nad Wisłę przylecieli między innymi wojskowi z 82 Dywizji Powietrznodesantowej. Wkrótce przybędą kolejni, z najsłynniejszego chyba związku taktycznego US Army: słynnej 101 Dywizji Powietrznodesantowej.
Stanowili elitę polskiej armii w trakcie II wojny światowej. Ich umiejętności były wynikiem bezlitosnego szkolenia. Niewielu było w stanie je przetrwać. Najtwardsi, którym się to udało, stali się prawdziwymi maszynami do zabijania Niemców.