Może być śmiertelną pułapką. A i tak przyciąga tłumy

Masy turystów, ścisk i tłok - wszyscy znamy to z naszych europejskich wakacji. Wydawać by się mogło, że problem nie będzie dotyczyć atrakcji rozsianych wzdłuż liczącej 3938 km drogi 66 przecinającej Stany Zjednoczone. Artur Owczarski, autor książki “Droga 66. Droga Matka”, wspominając swoją wizytę w Kanione Antylopy w amerykańskim stanie Arizona udowadnia, że nic bardziej mylnego. Mimo iż sam kanion zwany jest śmiertelną pułapką.

Obraz
Źródło zdjęć: © East News | Aga Luczakowska/REPORTER

Hałas, tłum i ścisk

Oba Kaniony Antylopy znajdują się na terenie rezerwatu Nawahów. Dolny kanion zarządzany jest przez rodzinę Begayów, indiańskich właścicieli ziemi. Bilety należy zarezerwować kilka miesięcy przed wizytą. Restrykcyjne reguły zabraniają wnoszenia toreb, statywów i plecaków. W zatłoczonym sklepie z pamiątkami oczekują dziesiątki osób, które o wyznaczonej godzinie w kilkunastoosobowych grupach ustawiają się karnie do wyjścia. Wychodzą na zewnątrz, gdzie poznają prowadzącego ich indiańskiego przewodnika. Ten grzecznie prosi o wyjęcie telefonów i wszystkim chętnym po kolei wybiera samodzielnie odpowiedni filtr w aparatach. Przekonywał, że właśnie na nim wychodzą najlepsze zdjęcia. Dzięki temu wszyscy mieli później identycznie wyglądające fotografie...

Po krótkim oczekiwaniu ruszamy w stronę wejścia do kanionu i tam zaczyna się koszmar. Zejście po solidnych metalowych schodach jest tak zatłoczone, że nie sposób iść dalej. Wewnątrz ponad setka ludzi stłoczonych na małej przestrzeni kanionu. Stoimy kilka minut, żeby zejść na dół. Każdy zapłacił 40 dolarów po to, by stać ściśniętym między turystami z całego świata i dostać szansę na zrobienie zdjęcia bez łokcia, ręki albo czubka głowy pozostałych zdeterminowanych turystów. Po zejściu na dół ponownie utykamy w tłumie na grubo ponad 15 minut. Hałas, tłum i ścisk – tak zwiedza się dzisiaj Kanion Antylopy. Liczą się zysk i sprzedaż biletów, a nie jakość przeżycia zwiedzających i obcowanie z naturą. Po długim oczekiwaniu przewodnicy rozładowują w końcu tłok i puszczają przodem kolejne grupy.

Śmiertelne niebezpieczeństwo

Mimo tłumów kanion zachwyca. Wyżłobiony przez wodę wygląda jak nie z tego świata. Cud natury, niepowtarzalny i zjawiskowy. Potrafi być też niebezpieczny. Rzadkie, ale nagłe opady deszczu powodują, że woda natychmiast wypełnia każdy zakamarek kanionu. Do tej pory zginęło tam kilkanaście osób zaskoczonych opadami. Na szczęście zainstalowano specjalny system ostrzegający przed niebezpieczeństwem, a ponieważ zwiedzanie możliwe jest tylko w zorganizowanych grupach, istnieje małe ryzyko, że to się powtórzy.

Najważniejsze jest zdjęcie

Po dwugodzinnym spacerze w kanionie ruszamy do położonego nieopodal miejscowości Page – Horseshoe Bend Colorado River. To miejsce, w którym rzeka Colorado zakręca wokół wielkiej czerwonej skały, tworząc kształt przypominający podkowę konia. Media społecznościowe, w których znajdują się tysiące jego zdjęć, uczyniło je bardzo rozpoznawalną atrakcją turystyczną Arizony. Rocznie pojawiają się tam około 2 miliony ludzi, trudno więc obcować z pięknem przyrody w otoczeniu tłumów zdeterminowanych amatorów fotografii.

Na parking nieustannie podjeżdżają autokary pełne turystów z całego świata. Emerytowani Japończycy chowają się przed słońcem pod parasolkami i starają przejść w prawie 40-stopniowym upale, aby zobaczyć piękny krajobraz. Jest sporo Niemców, Polaków, Francuzów, Hiszpanów i Amerykanów. Prawdziwy tłum. Odszedłem kilkaset metrów od centrum tego obłędu, dzięki czemu udało mi się usłyszeć ciszę tego miejsca. Wracając, widziałem ludzi, którzy wymyślali najróżniejsze pozy i szukali miejsca do zrobienia idealnej fotografii. Wychylali się nad krawędzią przepaści i zapatrzeni w telefony, robili „selfie”. Niestety co roku ginie tutaj kilka osób, narażając życie dla najlepszego ujęcia albo nieostrożnie poruszając się wzdłuż krawędzi urwiska.

Widok zwala z nóg i warto go zobaczyć, ale nie ma co liczyć na chwilę zadumy. Nota bene to jest zjawisko, które obserwuje się wszędzie na świecie. Mnóstwo ludzi podróżuje nie po to, by poczuć odwiedzane miejsca, przyjrzeć się im, lecz by zrobić zdjęcie. Nie mam na myśli fotografów ani profesjonalistów. Dla wielu osób nowy post w mediach społecznościowych i możliwość podzielenia się ze znajomymi są ważniejsze niż sam widok. Od jednej destynacji do kolejnej. Zdjęcie, post w sieci i znów zdjęcie. A gdzie czas na przyjrzenie się otaczającemu nas światu? Na kontemplację? Nie jest potrzebny, wszystko ma dziać się szybko, trzeba zobaczyć jak najwięcej, czyt. sfotografować i wysłać w świat.

_Artykuł stanowi fragment książki Artura Owczarskiego pt. Droga 66. Droga Matka”._

Obraz
© Materiały prasowe
Wybrane dla Ciebie
Krzyżówka z wiedzy ogólnej. Tylko mistrz odkryje wszystkie hasła
Krzyżówka z wiedzy ogólnej. Tylko mistrz odkryje wszystkie hasła
Rodzinny spacer zmienił się w dramat. Dzieci pochylały się nad ojcem
Rodzinny spacer zmienił się w dramat. Dzieci pochylały się nad ojcem
Policja przyłapana. "To będzie podwójna kara". Ostra reakcja
Policja przyłapana. "To będzie podwójna kara". Ostra reakcja
To on szuka "złotego pociągu". Właśnie się ujawnił
To on szuka "złotego pociągu". Właśnie się ujawnił
Szedł obok placu zabaw. Nagle taki widok. "Prawdziwy hit sezonu"
Szedł obok placu zabaw. Nagle taki widok. "Prawdziwy hit sezonu"
Premier Indii mówił o pokoju. Spójrzcie na twarz Putina
Premier Indii mówił o pokoju. Spójrzcie na twarz Putina
Pojawił się w centrum Wrocławia. Kierowcy musieli omijać go łukiem
Pojawił się w centrum Wrocławia. Kierowcy musieli omijać go łukiem
Portugalia zaostrza przepisy deportacyjne dla nielegalnych imigrantów
Portugalia zaostrza przepisy deportacyjne dla nielegalnych imigrantów
8 miliardów funtów na wsparcie Ukrainy? Brytyjczycy mają plan
8 miliardów funtów na wsparcie Ukrainy? Brytyjczycy mają plan
Miał już dość. Ujęcie sprzed Lidla. Wywiesił karteczkę
Miał już dość. Ujęcie sprzed Lidla. Wywiesił karteczkę
Wyż z Rosji nadal nad Polską. Należy spodziewać się opadów
Wyż z Rosji nadal nad Polską. Należy spodziewać się opadów
Zaginęła 15-latka z Konstantynowa Łódzkiego. Jest nowy trop
Zaginęła 15-latka z Konstantynowa Łódzkiego. Jest nowy trop