aktualizacja 

Karolina Korwin Piotrowska: Hity lata 2016

1

Po liście masakr, nadszedł czas na przyjemności. To był, dzięki wydarzeniom opisanym poniżej, fajny, zabawny i momentami piękny okres…

Karolina Korwin Piotrowska: Hity lata 2016
(PAP, Bartłomiej Zborowski/Maciej Kulczyński)

Polska! Biało-czerwoni!!! Dzięki Euro i igrzyskom olimpijskim na szczęście w powodzi medialnego plastiku pojawili się ONI, czyli polscy sportowcy. Po prostu nie dali ciała, nie trzeba było znowu śpiewać „Nic się nie stało”. To obciach nie wiedzieć, co i kiedy je oraz czym jeździ Lewandowski i gdzie oraz z kim zakupy robi Krychowiak. Królewskie przywitanie Pazdana czy Błaszczykowskiego w ich rodzinnych miejscowościach po Euro wzruszało do łez.

Do tego te ich żony, obiekt podziwu i hejtu, na widok których można jedynie westchnąć. Po Rio każdy wie, co zjeść lubi Anita Włodarczyk i jak jeździ Majka. Mamy genialne, wygadane, uzbrojone w bojowy manicure i do tego śliczne wioślarki i kajakarki. Jest świetna Oktawia Nowacka, która przy okazji została nową ambasadorką polskich wegan, wegetarian i miłośników zwierząt. Maja Włoszczowska, która znowu nie zawiodła i pokazała, że nie ma rzeczy niemożliwych i do tego - co strasznie dzisiaj ważne - umie z wdziękiem opowiedzieć o tym mediom.

Dorzućmy do tego naszych siatkarzy, szczypiornistów, seksowne profile na Instagramie polskich lekkoatletek, rzęsy jak u wieloryba przeuroczej Marii Andrejczyk, która rozwala każdy ekran swoją osobowością i luzem… Wymieniać można długo, mamy wreszcie żywych, inteligentnych, umiejących ze swadą opowiadać o swej pasji i pracy ludzi. Bohaterów i herosów ciężkiej pracy, ambicji i ogromnej determinacji. Oby więcej takich. I niech zarabiają kupę pieniędzy, zdobywają wiele medali i oby im się jak najcudniej, jak najdłużej wiodło.

Chcesz mieć sukces? Zrób go sobie sam jak Pietrucha czy Hemingway. Czy w Polsce można zrobić karierę, wypełniać sale koncertowe bez robienia z siebie osoby niepoczytalnej, z wypchanymi ustami i biustem? Można. Trzeba „tylko” mieć talent, determinację oraz pomysł na siebie wybiegający poza nachalnie lansowane schematy. Julia Pietrucha wydała płytę pt. „Parsley”, a Taco Hemingway płytę pt. „Wosk”- to dwoje wielkich zwycięzców tego lata, którzy pokazali, że nie potrzeba wcale mediów mainstreamu, by dotrzeć do publiczności. „Parsley” to liryczna, delikatna jak mgiełka wyśpiewana przez Pietruchę subtelnym wokalem historia o tym, jak dziewczyna, która mogła wpaść w pułapkę swego nienagannego wyglądu, wybrała wolność. I wygrała.

Nie kupicie tej płyty w każdym sklepie, można kupić i odsłuchać w necie, warto jak diabli. Ilekroć zamieszczę link z Pietruchą na moim profilu, mam rekord dnia jeśli chodzi o udostępnienia, ta dziewczyna ma moc, ma rosnącą ilość fanów, warto poświęcić jej czas. Taco Hemingway zaś wydał świetną epkę pt. „Wosk”, udostępnił ją za darmo w internecie, czego skutkiem była awaria serwerów. Jakieś pytania? Ja nie mam. Oto najinteligentniejszy i jeden z najbardziej wyrazistych twórców swego pokolenia, które na szczęście nie tylko „Warsaw Shore” żyje. Doskonały obserwator otaczającego go świata.

Politycy i inni mądrale powinni posłuchać jego płyt. Może tak by nie bredzili… O Julii i Taco nie przeczytamy na Pudelku i na tym polega ich niewątpliwa siła. Wyrastają nam na szczęście artyści, którzy budują karierę na swoim talencie, a nie tylko na newsach na plotkarskich portalach.

Trwa ładowanie wpisu:facebook

Pokemony... i wszystko jasne. Grali w to niemal wszyscy i choć można znaleźć wiele minusów grania i niebezpiecznego latania w szale myśliwego po mieście, to niewątpliwym plusem tej zabawy, która opanowała cały świat, było to, że pokolenie przylutowane do komputerów wreszcie wstało od biurek i zwlokło swoje coraz cięższe zadki z kanap i ruszyło łapać Pokemony. Zawsze to jakaś aktywność, poza klikaniem w apki.

Do czego to doszło, że cieszymy się, że gra komputerowa powoduje wstanie z kanap? Sądząc po tłumach niedaleko mojego domu, w parkach, w biurach i nawet w Sejmie, było warto. Była zabawa, spontan, tylko warto uważać, aby w szale łapania Pokemonów nie wpaść pod autobus. Sama widziałam pod moim domem chłopaka, który leciał już prawie pod koła, goniąc Pokemona. Na szczęście idący obok pan go przytrzymał. Takie czasy.

Papież w Polsce i całe ŚDM to kilka cudownych dni, podczas których sama, choć nigdy bym siebie o to nie podejrzewała, siedziałam jak przyklejona do telewizora i oglądałam to, co działo się w Krakowie. A działy się tam cuda. Nie tylko dlatego, że politycy z mediów na te kilka dni zniknęli, a dostojnicy Kościoła mówili wreszcie albo wcale albo z sensem, ale także dlatego, że papież mówił do nas prosto. Zwykłymi słowami, które trafiały do każdego. Jak napisałam w felietonie: „Jego trzeba uważnie słuchać i nie da się, ot tak, wyjąć z jego wypowiedzi jednego super zdania na klikający się wściekle tytuł, tak pożądany dzisiaj w medialnym świecie. Polskie media, z obu stron barykady, przyzwyczajone do nieustannej manipulacji i przeinaczania wypowiedzi stoją dzisiaj przed nie lada wyzwaniem merytorycznym. Trzeba nagle pisać prawdę, to ogromne wyzwanie dla tych z prawa i z lewa”.

Poznaliśmy dzięki ŚDM cudowną dziewczynę z Aleppo, której cudem udało się wyjechać z oblężonego miasta i przyjechać do Krakowa. Dzięki niej słowo „Syria” czy „wojna” zyskało twarz pięknej, roześmianej Syryjki, która na pytanie, co można dla niej zrobić, odpowiedziała zdumionemu dziennikarzowi TVN24: ”Módlcie się za nas”. Trzeba czegoś więcej? Dzięki ŚDM poznaliśmy Macieja Cieślę, wolontariusza, który zachorował na raka i mimo modlitwy nie doczekał wymarzonego spotkania z Ojcem Świętym. Dzięki ŚDM pojawiło się w mediach wiele nowych twarzy, jak Piotr Żyłka, Jolanta Szymańska, czy absolutny hit czyli Biskup Pomocniczy Diecezji Warszawsko-Praskiej Marek Solarczyk.

To były piękne dni, które na chwilę nas zjednoczyły, bo nie było nikogo, kto w imię swoich partykularnych interesów odważyłby się nas wtedy podzielić. Niestety, papież wyjechał, polski Kościół znowu niezbyt mądrze zabrał głos, a politycy wrócili pyskować i opowiadać głupoty do mediów. Tak, to był piękny czas…

„Me is Victoria Beckham”- to jest cytat lata. Pojawił się w zwiastunie do najbardziej hejtowanego programu, którego jeszcze nikt nie widział, ale już hejtują, czyli „Azja Express”. Radzę zobaczyć sobie, co to jest program „Amazing Race” i hejtujcie dalej zdrowo. To będzie hit, ja totalna fanka „Amazing Race” wam to mówię. We wspomnianym zwiastunie słowa te wypowiada Małgorzata Rozenek, odkrycie telewizyjne ostatnich lat, kontrowersyjna, hejtowana i uwielbiana jednocześnie postać.

Podobno, jak mówią wtajemniczeni, Rozenek ukradła ten program i gdyby ktoś mi to powiedział rok temu, puknęłabym się w głowę. Wszak do dzisiaj pocę się z nerwów, kiedy wspomnę naszą niegdysiejszą rozmowę telefoniczną, w czasie której Gośka była jak bomby spuszczone na Hiroszimę i Nagasaki, doprawiona tsunami. Ale cuda zdarzają się i w XXI wieku i Rozenek wreszcie zmądrzała i rządzi. Czy to się komuś podoba, czy nie. „Projekt Lady” to sukces, który warszawka żwawo hejtuje i ogląda po godzinach, bo wyniki mówią same za siebie.

Lady Victoria Beckham ma swoje pięć minut po raz kolejny i jeśli tym razem będzie konsekwentna i nie zwariuje, a jako jedna z niewielu w szołbizie ma odwagę przyznać się, że wcześniej palemka niezła była oraz przekonanie o swej wartości, będzie super. Bo jeśli to kreacja tylko na ten sezon, to szydło, że tak powiem, z worka i tak wyjdzie…

Mecenas Roman Giertych wygrywa z SE. Roman Giertych odkąd odszedł z polityki jakby znormalniał i zajął się tym, na czym się zna, czyli na prawie. Jest postrachem tabloidów i właśnie na koniec lata doprowadził do spektakularnego zwycięstwa na „Super Expressem”, który swego czasu zrobił sobie koszmarny medialny serial, z mocnymi określeniami, z żoną Roberta Janowskiego w roli głównej. Kara nałożona na tabloid jest spora, ale moim zdaniem słuszna.

Gazeta ma m. in. zamieścić przeprosiny dla Moniki Janowskiej na pierwszej stronie. Zaboli, tym bardziej, że w grę wchodzi 30 numerów pisma. Odkąd ludzie znani zaczęli walczyć o ochronę dóbr osobistych z mediami słyszało się, że kary są za niskie, że mediów, zarabiających na kłamstwie to nie zaboli, a przecież powinno. Wreszcie ich zaboli, są tacy, którzy mówią, że gazeta może nawet upaść. Szczerze? Zasłużyli. Może teraz media i zatrudnieni przez nich smutni mediaworkerzy kilka razy się zastanowią ZANIM napiszą o kimś: morderca, dziwka albo złodziej.

Trwa ładowanie wpisu:facebook

Polskie kino w doskonałej formie - "Zjednoczone Stany Miłości", obsypany nagrodami film trafił latem do kin - kto nie zobaczył, niech nadrabia zaległości. W Locarno rewelacyjne recenzje zebrała „Ostatnia rodzina”, a Andrzej Seweryn zdobył nagrodę dla najlepszego aktora za rolę Zdzisława Beksińskiego.

Nasze filmy jadą do Toronto, a wśród nich min. „Maria Curie” i „Powidoki”. "Plac zabaw" w reż. Bartosza M. Kowalskiego startuje w konkursie głównym FF w San Sebastian. "Lokatorki", dyplomowy film Klary Kochańskiej, jest w finale rywalizacji o studenckiego Oscara w kategorii obcojęzyczny film fabularny. Jest jedynym polskim obrazem, który powalczy o nagrodę. Dołóżmy do tego zbliżający się Festiwal Polskich Fabularnych, który podobno ma doskonały poziom i mamy całość.

Jakże piękna to filmowa całość. Co prawda minister Gliński nie jest zadowolony, bo nie ma na festiwalu w konkursie „Historii Roja” (będzie pozakonkursowy, specjalny pokaz „Smoleńska”), ale na szczęście sztuka broni się sama i jest nowe pokolenie twórców, którzy ministrom i politykom się raczej nie kłaniają.

Filip Chajzer i jego fenomenalna, zakończona wielkim sukcesem, czerwcowa akcja zbiórki pieniędzy na Hospicjum dla dzieci Promyczek, czy ostatnio akcja pomocy Powstańcom, którzy są potrzebni po to, by pojawili się na kolejnych rocznicach Powstania, ale potem o nich się raczej zapomina. To były jasne chwile w telewizyjnym światku ludzi absolutnie przekonanych o swojej roli, wartości i wyjątkowości.

Oto, jak można mądrze wykorzystać swoją popularność i rozpoznawalność, nie tylko do zarabiania kasy na kolejny samochód czy buty, ale do pomocy innym. Filip ma tę moc, że jest w stanie nakręcić do akcji swoich fanów, których ma sporo i jeszcze rozkręcić to medialnie i to z sukcesem. O jego akcjach mówiła cała Polska. Gdyby takich celebrytów było więcej, świat byłby inny, ludzie mieliby świetne wzorce do naśladowania, a ja pewnie nie miałabym roboty. Ale wierzcie mi, kocham pisać o dobrych ludziach, którzy bezinteresownie robią świetne rzeczy i których mam przyjemność znać. Brawo, Filip!

Trwa ładowanie wpisu:facebook

Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2

Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić