aktualizacja 

Wyszła z domu i nie wróciła. Zabójstwo 13-letniej Yary Gambirasio do dziś rodzi pytania

13

Yara Gambirasio urodziła się 21 maja 1997 roku w Brembate di Sopra, włoskim miasteczku nieopodal Mediolanu. 26 listopada 2010 roku 13-letnia dziewczyna trenowała gimnastykę artystyczną w ośrodku sportowym, z którego wyszła około godziny 18:45. Mimo że miała do pokonania zaledwie pół kilometra, nigdy nie wróciła do domu. Tajemniczą i pełną niewiadomych historię przypomina dla nas Riley24, popularna "wykopowiczka" zajmująca się zagadkami kryminalnymi.

Wyszła z domu i nie wróciła. Zabójstwo 13-letniej Yary Gambirasio do dziś rodzi pytania
(youtube.com)

Pierwsze tropy

Oczywiście o zaginięciu została poinformowana policja i rozpoczęły się poszukiwania, w których udział wzięły setki funkcjonariuszy, ochotników, helikoptery i psy tropiące. Psy podjęły trop i doprowadziły śledczych na teren budowy centrum handlowego w Mapello.

Początkowo o porwanie podejrzewano 22-letniego Marokańczyka, który pracował na budowie, jednak szybko wyjaśniono, że nie miał nic wspólnego ze sprawą. Źle przetłumaczono jego rozmowę telefoniczną, podczas której miał powiedzieć, że dopuścił się strasznego czynu. Podejrzanymi w sprawie byli również dwaj Włosi oraz polski elektryk, który dzień po zaginięciu Yary nagle wyjechał nie mówiąc nic nikomu. Odnaleziono go w Polsce, jednak okazało się, że wyjechał z powodów osobistych i nawet nie wiedział, że dziewczyna zaginęła.

Ciało

Trzy miesiące po zaginięciu, 26 lutego 2011 roku, ciało Yary zostało odnalezione na odludnym terenie znajdującym się około 10 km od ośrodka sportowego. Zwłoki były w zaawansowanym stadium rozkładu. Dziewczyna miała na ciele liczne płytkie rany zadane ostrym narzędziem oraz dużą ranę na głowie. Bezpośrednią przyczyną jej śmierci było jednak wychłodzenie organizmu. Nie wyglądało na to, aby została zgwałcona, jednak na jej bieliźnie i spodniach zabezpieczono ślady DNA.

Materiał genetyczny porównano oczywiście z bazą danych, jednak nie znaleziono dopasowania. Zdecydowano się na wykonanie testów DNA osób przebywających i mieszkających w okolicy. Jedną z testowanych osób był mężczyzna, który często przyjeżdżał na imprezy taneczne organizowane w pobliżu. Próbka pobrana od niego nie pasowała do znalezionego materiału genetycznego, jednak sugerowała, że zbrodni dokonał któryś z jego bliskich krewnych.

Po nitce do kłębka

Jednym ze stryjów testowanego mężczyzny był Giuseppe Guerinoni, kierowca autobusu, który zmarł w 1999 roku. Wdowa po Giuseppe przekazała śledczym koperty, do których jej mąż przykleił kiedyś znaczki. Właśnie z tych znaczków pobrano DNA, które było bardzo podobne do tego znalezionego na bieliźnie Yary. Dla potwierdzenia ekshumowano nawet ciało mężczyzny. Ustalono, że zabójcą musiał być jego syn.

Następnym krokiem było zbadanie próbek materiału genetycznego synów Giuseppe, jednak okazało się, że zbrodni nie dokonał żaden z nich. Giuseppe musiał mieć syna z nieprawego łoża. Sporządzono listę kobiet, z którymi mógł mieć romans i rozpoczęto pobieranie od nich próbek. Jedną z podejrzanych była Ester Arzuffi, która była mężatką od dziesięcioleci i miała dwóch synów oraz córkę. Kobieta zdecydowanie zaprzeczała, aby kiedykolwiek miała romans z Giuseppe. Badania wykazały jednak, że pobrane z bielizny Yary DNA pasuje do DNA starszego syna Ester, 44-letniego Massimo Bossetti.

Massimo był murarzem, który pracował przy budowie centrum handlowego w Mapello. DNA mężczyzny zostało pobrane dzięki fałszywej blokadzie drogi zorganizowanej przez funkcjonariuszy. Próbkę pobrano pod przykrywką badania alkomatem.

Minęły cztery lata od zabójstwa Yary. Przed aresztowaniem Massimo przebadano według różnych źródeł od 15 do 27 tysięcy próbek DNA, przesłuchano tysiące osób i przeanalizowano 120 tysięcy połączeń telefonicznych. Śledztwo w tej sprawie mogło kosztować nawet 8 milionów euro. Wszyscy spodziewali się więc, że podejrzany jak najszybciej stanie przed sądem. Śledczy przez dłuższy czas zbierali jednak inne dowody w sprawie. Massimo nie przyznawał się do winy.

Wątpliwości

W 2015 roku do redakcji pewnego włoskiego tygodnika nadeszły dwa anonimowe listy, w których twierdzono, że Massimo brał udział w porwaniu Yary, ale to nie on ją zamordował. W liście krok po kroku zostało napisane co wydarzyło się tragicznego wieczoru. Mordercą miał być polski budowlaniec, który nadużywał alkoholu i stawał się po nim agresywny. Kilka dni po zdarzeniu wspólnicy zrzucili go z rusztowania, pozorując śmiertelny wypadek przy pracy. Massimo miał o tym nie mówić, ponieważ bał się o życie swojej siostry i reszty rodziny.

W tym samym roku doradca naukowy sądu stwierdził, że DNA Massimo może jednak nie pasować do tego pobranego z bielizny Yary i istnieje prawdopodobieństwo błędu. Mimo wniosków obrony nie zakwestionowano jednak tego dowodu.

Dowody

Proces rozpoczął się dopiero w 2016 roku. Według oskarżyciela DNA pobrane z ciała ofiary było „wyjątkowo dobrej jakości”. Innymi dowodami miały być włókna z samochodu Massimo, które były kompatybilne do włókien znalezionych na ubraniu Yary. Problem w tym, że włókna pasowały również do tysięcy innych samochodów.

Nagrania z monitoringu pokazywały jak w wieczór zaginięcia furgonetka krążyła wokół ośrodka sportowego, jednak nie można było odczytać numerów rejestracyjnych. Porównano ziarniste nagranie ze zdjęciami samochodu Massimo, które zostały zrobione w świetle dziennym.

Dowodem były nawet rejestry telefoniczne, które wykazały „brak komunikacji” między Massimo i jego żoną w dzień śmierci dziewczyny. Rzekomy kryzys małżeński miał pchnąć mężczyznę do porwania i zabicia nastolatki. Podczas procesu zeznawali również świadkowie, którzy widzieli być może Yarę z kimś podobnym do Massimo w być może jego samochodzie.

Kim jest zabójca?

Co więcej, na rękawach kurtki Yary znaleziono krew jej trenerki, Silvii Brena. Kobieta miała przepłakać całą noc po zaginięciu, ale nie chciała powiedzieć dlaczego. Podczas przesłuchania powiedziała, że nic nie pamięta. Silvia i jej brat wysłali do siebie SMSy w czasie zaginięcia Yary, które niemal natychmiast usunęli, pozostawiając przy tym poprzednie i następne wiadomości. Kobieta nie potrafiła wyjaśnić dlaczego.

Massimo nie przyznawał się do winy. Twierdził, że cierpiał na krwawienia z nosa i ktoś ukradł jego narzędzia, które były prawdopodobnie ubrudzone jego krwią. Potwierdziła to jego żona. Mimo wszelkich wątpliwości, w lipcu 2016 roku sąd uznał, że DNA znalezione na bieliźnie Yary jest wystarczającym dowodem winy Massimo i mężczyzna został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności. Rok później wyrok podtrzymano.

Przeczytaj też inne teksty Riley24 w o2.pl:

Więcej o Riley24 znajdziesz tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić