Na światło dzienne wyszły nowe fakty. Gatling powiedział w sądzie, że w 1964 roku policja schwytała go i zmusiła do przyznania się do winy. O sprawie było głośno, ponieważ ofiarą morderstwa padł artysta Lawrance Rothbort. Jednak kluczowe były okoliczności śledztwa, którego nierzetelność oburza opinię publiczną po dziś dzień.
Żona zamordowanego Rethborta nie miała wątpliwości wskazując Gatlinga jako zabójcę. Sądowi zaś nie przeszkadzał wtedy fakt, że kobieta nie potrafiła odróżnić oskarżonego od innych podejrzanych podczas policyjnego rozpoznania. Nie miał również znaczenia dla wymiaru sprawiedliwości kompletny brak jakichkolwiek powiązań Gatlinga ze sprawą zabójstwa. Obrońcy, jakich mężczyzna dostał z urzędu, nie przekazali sędziemu wszystkich raportów policji, w których znajdowały się informacje wykluczające udział oskarżonego w morderstwie - podaje serwis "Gawker".
Policjanci powiedzieli mi, że są pewni co do mojej winy, prawnicy zaś dodali, że na pewno pójdę siedzieć. Byłem młodym, czarnym chłopakiem. Przed sobą miałem z kolei białą, ciężarną żonę ofiary. Rada przysięgłych nie miała wątpliwości... - powiedział Gatling w rozmowie z "NBC News".
Gatling nie miał do tej pory pełni praw obywatelskich. Teraz - po oczyszczeniu z zarzutów - jego marzeniem jest wzięcie udziału w głosowaniu na prezydenta USA. Jak sam przyznaje z żalem, nie było mu dane oddać głosu na pierwszego czarnoskórego przywódcę Ameryki, więc chce nadrobić swoje obywatelskie obowiązki w nadchodzących wyborach. Ma nadzieję, że zdąży ich doczekać, pomimo sędziwego wieku.
Autor: Kamil Królikowski
Zobacz także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.