Skandal z Eurowizją. Chińczycy cenzurowali transmisję z Lizbony
Jeden z najpopularniejszych kanałów telewizyjnych w Chinach uznał, że widzowie nie mogą zobaczyć wszystkiego, co dzieje się na konkursie piosenki Eurowizji. Europa im tego nie darowała.
Europejska Unia Nadawców (EBU) zakazała Chińczykom dalszych transmisji. Decyzja zapadła, bo telewizja Mango nie pokazała wszystkich wykonawców w trakcie pierwszego półfinału. Dlatego czwartkowej rywalizacji na antenie chińskiego nadawcy już nie było. Chińczycy mogą też tylko pomarzyć o transmisji sobotniego finału.
Z przykrością stwierdzamy, że natychmiast kończymy współpracę z nadawcą. Cenzura kłóci się z różnorodnością, która jest dla nas ważną wartością - głosi oświadczenie EBU.
Cenzorzy dbali, by na ekranach nie było odniesień do homoseksualizmu. Z tego powodu wycięto występ reprezentanta Irlandii. Nie pokazano również wykonawców z Albanii - podaje BBC News. Ale telewizja Mango nie poprzestała tylko na tym.
W trakcie przekazu producenci zamazywali niektóre szczegóły na ekranie. Pilnowali, by Chińczycy nie zobaczyli tęczowych flag środowisk LGBT, które pojawiły się w rękach widzów. Cenzura dotknęła również tatuaży, które starano się uczynić niewidocznymi.
Wielu widzów w Chinach było oburzonych działaniami telewizji Mango. Sieć zalała lawina niepochlebnych komentarzy, a nawet wezwań do bojkotu nadawcy. Decyzję o odcięciu sygnału dla chińskiej telewizji skomentował reprezentant Irlandii wycięty z transmisji pierwszego półfinału.
Od samego początku mówiliśmy, że miłość jest miłością - czy to między dwoma mężczyznami, dwiema dziewczynami, czy chłopakiem i dziewczynką, więc myślę, że jest to naprawdę ważna decyzja - powiedział Ryan O'Shaughnessy.
Irlandczyk będzie walczył w sobotę o zwycięstwo w wielkim finale. Przedstawiciele Polski nie awansowali z drugiego półfinału. Gromee i Lucas niestety nie zdobyli serc widzów w krajach, które pokazują konkurs.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.